[ Pobierz całość w formacie PDF ]
list do piersi, jeszcze raz go przeczytała. Bała się, że słowa zmieniły się albo znik-
nęły. A może wyobraziła je sobie? Nie. Nadal tam były.
Czy to możliwe? On ją kocha?
S
R
- Przepraszam - szepnęła. - Gdybym wiedziała... Po rozmowie kwalifikacyjnej
wpadłam w rozpacz. Gdyby nie to, przeczytałabym list i zaoszczędzilibyśmy sobie
przykrości...
Lorenzo złożył rezygnację jako przewodniczący komisji, ale pozostaje w
Londynie. Prosił, by zamieszkała z nim niezależnie od tego, co zechce robić. Ra-
dził, by spokojnie zastanowiła się nad swoją przyszłością, o niczym nie decydowała
pochopnie.
- Mogę wiedzieć, o czym myślisz? - zapytał półgłosem.
- Ja też cię kocham. Nad życie.
- Czy już trochę przebolałaś, że nie otrzymasz stypendium?
- Stypendium? - powtórzyła, jakby to było nieznane słowo. - Nie tylko trochę.
- A co z twoją przyszłością?
- Hm... - Miała pewien plan, lecz ilekroć się nad nim zastanawiała, oczyma
wyobrazni widziała matkę.
- Coś mi się zdaje, że już coś obmyśliłaś.
- Tak... - O nim też myślała, nie wiedziała jednak, jak na to zareaguje. - Wy-
daje mi się...
- Słucham cię.
- Wiesz, teraz nie chce mi się mówić - powiedziała z filuternym uśmiechem.
- A ja wolałbym, żebyś podzieliła się ze mną swoimi myślami. Chciałbym,
żebyś była szczęśliwa. Wiem, że musisz mieć jakiś cel, o coś walczyć. Zwykła we-
getacja by się zniszczyła. Dotychczas zawsze łapałaś byka za rogi. Co teraz cię po-
wstrzymuje?
Wiedziała, czego najbardziej pragnie, ale bała się, że marzenia ubrane w sło-
wa zabrzmią śmiesznie.
- Kocham cię i to mi wystarczy.
S
R
- Miłość to nie tylko deklaracja. Wymaga poświęcenia, pracy, wysiłku. Za-
braknie ci sił, jeśli się znudzisz, a znając cię, wiem, że może tak być. Popatrz na
swoją siostrę. Ona też pragnie znalezć konkretne i ciekawe zajęcie, prawda?
- Tak.
- A ty?
- Skoro adwokatura jest nie dla mnie... Po tylu latach nauki nie mam odwagi
zaczynać od zera.
- Bzdury wygadujesz. Zerwij z przeszłością, idz naprzód. Potraktuj tamte lata
jako pożyteczny etap i uwolnij się. - Zamilkł na chwilę, po czym zapytał: - Napi-
jemy się szampana?
Wiele zależało od jej odpowiedzi.
S
R
ROZDZIAA SZESNASTY
Po długim namyśle Carly zamówiła marynowany owczy ser z mandarynkami
i polany pikantnym sosem na miodzie oraz smażonego miecznika z papryką i po-
midorowym coulis. Lorenzo wolał krokiety z rosti oraz tuńczyka po indiańsku w
ogórkowym sosie creme fraiche. Na deser wzięli czekoladowy sos fondue do świe-
żych owoców.
- A szampan? - przypomniała Carly.
- Może inne wino?
- Nie.
Lorenzo zamówił posiłek do pokoju i objął Carly.
- Mam wszystko, co mi potrzebne do szczęścia, czyli ciebie - powiedział czu-
le. - Należałoby zamówić kilka skrzynek szampana.
- Po co tyle?
- Może zechcesz wykąpać się w winie.
- Takie luksusy zostawmy na pózniej. Na razie jest pełnia szczęścia.
- Brak nam tylko gwiazdki z nieba.
- Czytasz w moich myślach.
Uczta była podniecającym preludium. Carly narzekała, że spali się w ogniu
pożądania, ale Lorenzo nie śpieszył się. Na prośby odpowiadał, że musi nauczyć ją
cierpliwości.
- Chcesz, żebym oszalała?
- Jeszcze nie wiesz, jakie są plusy zwłoki?
- Nie.
Zlizał resztki czekolady i zajrzał do salaterki, aby sprawdzić, czy zostały ja-
kieś owoce.
- Masz zdrowy apetyt - skomentowała Carly.
- Najbardziej lubię jabłka, bo są twarde, soczyste.
S
R
Carly przysunęła się do niego.
- Nie możesz mnie zostawić w takim stanie - poskarżyła się.
- Dlaczego?
- Bo umrę z niecierpliwości.
- Zmierć ci nie grozi - orzekł tonem, który jeszcze bardziej ją podniecił. -
Pragniesz mnie?
- Nie kpij. Wiesz, jak bardzo.
Spojrzał na nią wyzywająco.
- Więc mi to udowodnij.
Potem, gdy zaspokojona leżała w jego ramionach, pomyślała, że za każdym
razem kochają się inaczej, ale zawsze przeżywa niewysłowioną rozkosz. Lorenzo
zasnął, a ona marzyła na jawie. Pokochała go całym sercem, wszystko w nim ją
zachwycało, uwielbiała jego ciało i umysł. Ten wspaniały mężczyzna oddał jej sie-
bie i swoje doświadczenie. Czego więcej żądać?
Nie wiedziała, jak długo spała, a gdy się obudziła, Lorenzo leżał na boku,
wpatrzony w nią. Delikatnie odsunął kosmyki włosów z jej twarzy.
- Uwielbiam patrzeć na ciebie.
- Wyglądasz jak nowo narodzony, a ja jestem wyczerpana - poskarżyła się. -
Skąd bierzesz siły?
- Od ciebie. - Powiedział to lekkim tonem, ale spoważniał, w jego oczach
mignął cień.
- O czym myślisz?
- O twojej rozmowie z matką. Słyszałem was, bo mam doskonały słuch i po-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]