[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jesteś niezwykle łaskawa, szlachetna pani podziękował Tolnedranin. Je-
stem mistrz Jeebers, członek Towarzystwa Imperialnego, nauczyciel z zawodu. Słysze-
liście może o mnie?
Chyba nie, niestety odparł Silk. Choć to nic dziwnego, jako że jesteśmy
obcy w Tolnedrze.
Jeebers był nieco zawiedziony.
134
Zapewne masz rację westchnął. A to moja uczennica, lady Sharell. Jej
ojciec to baron Reldon, wielki kupiec. Towarzyszę lady do Tol Borune, gdzie chce
odwiedzić krewnych.
Garion wiedział, że to nieprawda. Imię nauczyciela potwierdziło te podejrzenia.
W drodze Jeebers paplał z ożywieniem do Silka. Bez końca chwalił się swą wie-
dzą i poprzedzał każdą wypowiedz wzmiankami o ważnych ludziach, którzy jakoby
polegali na jego radach. Był męczący, ale chyba nieszkodliwy. Uczennica jechała obok
cioci Pol, prawie się nie odzywając.
Sądzę, że pora na postój. Musimy coś zjeść oświadczyła po kilku milach cio-
cia Pol. Czy ty i twoja uczennica, mistrzu Jeebers, przyłączycie się do nas? Chętnie
podzielimy się z wami prowiantem.
Nie mogę odmówić tak wielkodusznej propozycji odparł nauczyciel. Ser-
decznie dziękujemy.
Zatrzymali konie przed małym mostkiem nad strumieniem i odprowadzili je w cień
kępy wierzb, niezbyt daleko od drogi. Durnik rozpalił ogień, a ciocia Pol zaczęła wy-
pakowywać swoje garnki i kociołki.
Uczennica mistrza Jeebersa pozostała w siodle, póki nauczyciel nie podszedł, by
pomóc jej zsiąść. Bez entuzjazmu patrzyła na lekko podmokły grunt przy strumieniu.
Potem spojrzała władczo na Gariona.
Ty. . . chłopcze! zawołała. Podaj mi kubek wody.
Tutaj płynie strumień pokazał palcem.
Przyglądała mu się zaskoczona.
Ale przy brzegu jest błoto zaprotestowała.
Rzeczywiście, na to wygląda odparł, po czym demonstracyjnie odwrócił się
do niej plecami i odszedł, by pomóc cioci Pol.
Ciociu odezwał się po kilku chwilach walki z własnymi myślami.
Tak, kochanie?
Myślę, że lady Sharell nie jest tym, za kogo się podaje.
Och?
Nie jestem całkiem pewien, ale sądzę, że to księżniczka Ce Nedra. . . ta, która
przyszła do ogrodu, kiedy byliśmy w pałacu.
Tak, skarbie. Wiem.
Wiesz?
Oczywiście. Mógłbyś podać mi sól?
Czy to nie jest niebezpieczne, że ona jedzie z nami?
Raczej nie zapewniła. Jakoś sobie poradzimy.
Będzie sprawiać mnóstwo kłopotów.
Księżniczki imperium powinny sprawiać mnóstwo kłopotów, kochanie.
Kiedy jedli aromatyczny gulasz, który Garion uznał za znakomity, ale który wy-
raznie nie smakował małemu gościowi, Jeebers poruszył temat, nękający go chyba od
chwili spotkania.
Mimo wysiłków legionów, drogi nigdy nie są do końca bezpieczne oświad-
czył. Samotna podróż jest poważną nieostrożnością. Lady Sharell powierzono mojej
opiece. Jestem za nią odpowiedzialny. Zastanawiałem się więc, czy nie moglibyśmy je-
chać z wami. Nie będziemy sprawiać kłopotu i chętnie zapłacimy za jedzenie.
Silk spojrzał szybko na ciocię Pol.
Oczywiście odparła.
Silk wyglądał na zdumionego.
Nie wiem, czemu nie mielibyśmy podróżować razem mówiła dalej. Zmie-
rzamy przecież do tego samego miejsca.
135
Silk wzruszył ramionami. Jak sobie życzysz.
Garion wiedział, że ten pomysł jest błędem tak poważnym, że aż grożącym kata-
strofą. Jeebers nie nadawał się na towarzysza podróży, a jego uczennica, wedle wszel-
kich znaków, wkrótce będzie nie do wytrzymania. Wyraznie była przyzwyczajona do
wszechobecnej służby i bez zastanowienia wydawała rozkazy. Garion łatwo się domy-
ślił, od kogo będą oczekiwać ich spełniania. Wstał i przeszedł na skraj kępy wierzb.
Aąki były bladozielone w wiosennym słońcu, a drobne białe chmurki płynęły leni-
wie po niebie. Garion oparł się o drzewo i patrzył przed siebie nie widzącym wzrokiem.
Nie miał zamiaru zostać służącym. . . nieważne, kim jest ich mały gość. Chciałby zna-
lezć sposób, by zademonstrować to stanowczo już na samym początku, zanim sprawy
wymkną się spod kontroli.
Chyba straciłaś rozum, Pol usłyszał spomiędzy drzew głos pana Wilka.
Do tej pory Ran Borune wysłał chyba na poszukiwanie wszystkie legiony.
To moja dziedzina, Stary Wilku przypomniała mu ciocia Pol. Nie mieszaj
się. Potrafię tak wszystko zorganizować, żeby legiony nam nie przeszkadzały.
Nie mamy czasu, żeby ją niańczyć. Przykro mi, Pol, ale ta mała to istny potwór.
Sama widziałaś, jak się zachowywała wobec ojca.
Niewielki to trud, by przełamać złe nawyki odparła lekceważąco.
Czy nie prościej będzie zaaranżować jakoś jej powrót do Tol Honeth?
Już raz uciekła. Jeśli ją odeślemy, zwyczajnie ucieknie znowu. Lepiej będę się
czuła, mając tę małą imperialną wysokość pod ręką. Kiedy nadejdzie czas, nie chcę
przekopywać całego świata, by ją znalezć.
Niech będzie, jak chcesz, Pol westchnął Wilk.
Naturalnie.
Tylko trzymaj tego bachora z daleka ode mnie uprzedził. Zgrzytam zębami
na jej widok. Czy ktoś jeszcze wie, kim ona jest?
Garion wie.
Garion? Zaskoczyłaś mnie.
Dlaczego? Jest bardziej spostrzegawczy, niż wygląda. W pełnym już miesza-
nych uczuć umyśle Gariona zaczęła narastać całkiem nowa emocja. Wyraznie zainte-
resowanie cioci Pol Ce Nedrą zabolało go mocno. Z pewnym zawstydzeniem uświa-
domił sobie, że jest zazdrosny o dziewczynę.
W ciągu kilku najbliższych dni okazało się, że obawy Gariona nie były bezpod-
stawne. Przypadkowa wzmianka o farmie Faldora ujawniła księżniczce jego dawne
stanowisko w pomywalni. Bezlitośnie wykorzystywała tę wiedzę i zmuszała go do wy-
konywania codziennie setek drobnych, głupich poleceń. Co gorsza, przy każdej próbie
oporu ciocia Pol przypominała stanowczo, że powinien bardziej dbać o swoje maniery.
Nic dziwnego, że stał się mocno zgryzliwy.
Im dalej posuwali się na południe, tym bardziej rozwijała księżniczka opowieść
o przyczynach wyjazdu z Tol Honeth. Zmieniana codziennie historia z każdą milą by-
ła mniej prawdopodobna. Z początku Ce Nedrze wystarczała prosta wersja odwiedzin
u krewnych. Potem rzucała grozne wzmianki o ucieczce przed małżeństwem z brzyd-
kim kupcem. Pózniej jeszcze grozniejsze o spisku, by ją porwać dla okupu. Wreszcie,
dla ukoronowania swych wysiłków, wyznała im, że to porwanie miało motywy poli-
tyczne i było częścią szeroko zakrojonego planu przejęcia władzy w Tolnedrze.
Okropna kłamczucha, prawda? zapytał Garion cioci Pol, gdy byli sami.
Tak, kochanie przyznała. Kłamstwo jest sztuką. Dobre kłamstwo nie po-
winno być tak wyszukane. Potrzebuje jeszcze wiele praktyki, jeśli chce zrobić karierę
w tej dziedzinie.
136
Wreszcie, po dziesięciu dniach od wyjazdu z Tol Honeth, dostrzegli w południo-
wym słońcu mury miasta Tol Borune.
Nadeszła pora, by się rozstać z niejaką ulgą oświadczył Jeebersowi Silk.
Nie odwiedzicie miasta?
Raczej nie. Nie mamy tam żadnych interesów, a normalne wyjaśnienia i przeszu-
kania zajmują czas, że nie wspomnę o wydatkach na łapówki. Okrążymy Tol Borune
i po drugiej stronie wjedziemy na trakt do Tol Rane.
W takim razie możemy jechać z wami jeszcze kawałek wtrąciła szybko
Ce Nedra. Moi krewni mieszkają w posiadłości na południe od miasta.
Jeebers przyglądał się jej zdumiony.
Ciocia Pol ściągnęła wodze i unosząc brew spojrzała na dziewczynę.
To chyba dobry moment, żebyśmy pomówili poważnie oświadczyła.
Silk popatrzył na nią i skinął głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]