[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kolejnego pytania.
- Czy wierzysz, że chciałam cię oszukać w sprawie kopalni diamentów?
- Nie mówmy o tym teraz.
- Odpowiedz mi, Nicolo. Kiedy się spotkaliśmy po raz pierwszy,
myślałeś, że jestem oszustką?
- Podejrzewałem cię o to - przyznał po chwili wahania.
- Dlaczego? - To pytanie było krzykiem jej zranionego serca.
- Po prostu takie miałem odczucie. - Nicolo wzruszył ramionami.
Kiley chciała podbiec do niego, zarzucić mu ręce na szyję i powiedzieć,
że to wszystko się wyjaśni. Jednak nie mogła tego zrobić. Zbyt wiele ich teraz
dzieliło, zbyt wiele wątpliwości i podejrzeń, których nie była w stanie
zrozumieć.
S
R
- Jeśli uznałeś mnie za taką osobę, to dlaczego zacząłeś się ze mną
umawiać? Jak to się stało, że się w sobie zakochaliśmy? Dlaczego wzięliśmy
ślub?
- Jak się wydaje - Nicolo potarł wnętrze swej dłoni - Płomienia nie
obchodzą takie szczegóły jak...
- Moralność? - wtrąciła.
Kiley spojrzała na drzwi, pragnąc jak najszybciej wyjść z tego gabinetu.
Po prostu uciec. Czy to był tylko instynkt, czy jakiś wzorzec jej własnych
zachowań? Walczyła z tą pokusą.
- Czy oskarżenie Ferrella jest prawdziwe? Czy ja robiłam takie rzeczy?
Czy naprawdę taka jestem?
- Nie wiem. - W głosie Nicola brzmiało rozgoryczenie. - Ja nie chcę w to
wierzyć, Kiley.
- Więc nie wierz. - Podeszła do niego i położyła mu ręce na piersi. -
Musisz we mnie wierzyć, Nicolo. Musisz o mnie walczyć. Może to, co mówi
Ferrell, jest prawdą. Może jestem taką okropną osobą.
- Nie - zaprzeczył, co dało jej przebłysk nadziei.
- A raczej byłam. Może byłam taką okropną osobą. A jeśli zaszła jakaś
pomyłka? Niczego nie pamiętam, więc nie mogę się bronić. Muszę wierzyć, że
znajdzie się jakieś inne wyjaśnienie. - Spojrzała na niego. Teraz już nie chciała
uciekać, tylko walczyć. - Proszę cię, Nicolo. Ja muszę poznać prawdę.
- A jeśli prawda nie spełni twoich oczekiwań?
- Przynajmniej będzie to prawda.
Kiley wiedziała, że nie powinna go teraz całować i tą drogą wywierać na
niego presji, jednak nie mogła się powstrzymać. Chciała choć przez chwilę
mieć na powrót swojego męża, zamiast głównego specjalisty od rozwiązy-
wania problemów.
S
R
Zarzuciła mu ręce na szyję i przylgnęła wargami do jego ust w
namiętnym pocałunku. Czuła jego opór, co sprawiło jej niewypowiedziany ból,
ale rozumiała go. Jednak po chwili zaczął z zapamiętaniem oddawać
pocałunki. To jej dało nadzieję. Jeszcze z niej nie zrezygnował.
- Chcę, żebyś mi coś obiecał - powiedziała.
Nicolo ponownie zamknął się w sobie.
- Jeśli będę mógł.
- Obiecaj mi, że teraz będziesz mi mówił całą prawdę. Wyłożymy
wszystkie karty na stół.
- To mogę ci obiecać. - Nicolo skinął głową. - Teraz idz do domu.
Przyjdę, kiedy tylko będę mógł.
W jego oczach widziała ból skrywanych tajemnic. Objął ją i pocałował,
ale szybko się cofnął. Oddalił się od niej nie tylko fizycznie, lecz również
emocjonalnie. Ich związek już nigdy nie będzie taki jak przedtem.
- Ostrzegam cię, Kiley, że nie spodobają ci się te karty, które ci pokażę.
One mogą oznaczać koniec naszego związku.
Nie miała już nic do powiedzenia. Zabrakło słów, które mogłyby mu
dodać otuchy lub uśmierzyć jej obawy. Nicolo otworzył drzwi, Kiley wyszła i
machinalnie skierowała się do wind, ale nie potrafiła się zmusić do
opuszczenia gmachu. Nie wiedziała, jak długo błąkała się po korytarzach,
dopóki nie znalazł jej Primo.
Zabrał ją do swojego ogromnego gabinetu, szepcąc po drodze jakieś
słowa pocieszenia. Kiley zorientowała się, że mówił po włosku. Posadził ją w
fotelu i podał jej drinka.
Primo usiadł za biurkiem i zajął się pracą, a Kiley popijała brandy.
Straciła poczucie czasu. Ta cisza mogła trwać kilka minut albo kilka godzin.
Wreszcie podniosła głowę i spojrzała na Prima.
S
R
- Lunch się nie udał - obwieściła.
- Tak przypuszczałem - odrzekł Primo, odkładając na bok dokumenty.
- To zabawne - stwierdziła Kiley. - W ostatnich tygodniach nowe
doświadczenia dawały mi wiele przyjemności. Aż do dzisiaj.
- Czasami uczymy się więcej na podstawie złych doświadczeń niż
dobrych.
- Ta zasada niezbyt mi się podoba. - Kiley zagłębiła się w fotelu.
- Może się dowiedziałaś, z czym się musisz teraz uporać. - Primo
przechylił głowę, podobnie jak to robił Nicolo. - Czy to nie oznacza, że złe
doświadczenie ma jakąś dobrą stronę?
- Jak mogę się uporać z faktem, że jestem zręczną oszustką?
- Więc uwierzyłaś Ferrellowi. - Primo ściągnął brwi. Nie zdziwiło jej, że
Primo wiedział, co się wydarzyło w gabinecie Nicola. Rodzina Dante była ze
sobą ściśle związana.
- Ferrell wie o mnie różne rzeczy. - Głos jej się załamał. - A jeśli ma
rację? Jeśli ja rzeczywiście jestem oszustką?
- Jesteś? - Primo popatrzył na nią uważnie. - Czy byłaś? - dodał po
chwili.
- Czy to jakaś różnica? - Azy napłynęły jej do oczu.
- To wielka różnica. Jest przeszłość, której nie pamiętasz, i jest też
przyszłość, którą możesz kształtować.
- Dziękuję ci, Primo. - Te słowa dały jej nową nadzieję. Wstała z fotela,
podeszła do niego i pocałowała go w policzek. - Cieszę się, że cię poznałam.
- Ja też - zapewnił i objął ją mocno.
Nicolo kazał jej wrócić do domu, ale Kiley nie mogła się na to zdobyć.
Nie chciała być sama w dużej, pustej rezydencji. Wróciła do jego gabinetu,
mając nadzieję, że będą mogli wyjść razem, ale zastała drzwi otwarte i pusty
S
R
pokój. Podeszła do biurka i zobaczyła teczkę ze swoim nazwiskiem. Nie mogła
pohamować ciekawości i otworzyła ją. Wtedy cały jej świat się zawalił.
Wychodząc z gmachu firmy Dante'ów, Kiley była przekonana, że Nicolo
już czeka na nią w domu. Będzie jej musiał wytłumaczyć, co oznaczają
informacje zawarte w tej przeklętej teczce, którą niosła teraz pod pachą. Musi
być na to jakieś inne wyjaśnienie. Ona nie mogła być taką osobą, jaką tam
opisano.
To niemożliwe.
Dom jednak był pusty. Zastała tylko Brutusa, który wyczuł, jak bardzo
jest zrozpaczona, i chodził za nią z pokoju do pokoju. Krążyła po całym domu,
usiłując oswoić się z tym, co przeczytała. Nagle usłyszała dzwonek do drzwi.
Nicolo. Chwila radości szybko minęła. Przecież jej mąż otworzyłby
drzwi kluczem.
Zaprowadziła Brutusa do innego pokoju i podeszła do frontowych drzwi.
Kiedy je otworzyła, zobaczyła kobietę, która niecierpliwie uderzała stopą o
podest schodów.
- Nareszcie - prychnęła nieznajoma i szybko weszła do środka. - Nie
masz pojęcia, jak trudno mi było cię znalezć. Wreszcie udało mi się wydobyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]