[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tam, gdzie ze Rzymu jest słychać organy,
Jako nam było przyobiecowane.
Duch ci w narodzie Å‚aknÄ…cy jest, chory...
Szkaplerze chcemy nosić poświęcane,
I pieśnie śpiewać, jak za dawnej pory.
Dziatki mieć chcemy chrzcone i chowane
Po polsku. Chcemy w kościoły, w klasztory...
Suplikacyi chcemy, litanii
Do pfzenajświętszej panienki Maryi!
Od Narwi my sÄ… oporne... Od Buga,
Od Międzyrzeca, Sokołowa, Biały...
Jako tam ziemia szeroka i długa,
Tak się krwie nasze daleko polały.
Z pola, z warsztatu wyrwany, od pługa
Lud, ta aż onej uchodzim nawały,
Ratując duszy. Więc niech nas urzędy
Nie gwałcą w cerkiew! A iść pójdziem wszędy.
Przemierzylimy orenburskie stepy,
Powygniatali więzienne pościele,
Bosonóz lodu deptali czerepy,
Trupem przybużne zapchalim kołbiele.
Pałki w nas biły i pletnie jak cepy.
A równo w swoim wytrwalim kościele.
Więc ziemia, jak tam padnie. Byle święta
Pan Balcer w Brazylii
115
Msza ona! Byle one sakramenta!...
Umilkli. PruszÄ… Å‚zami niby rosÄ…,
Głośniej mówiący tą ciszą, niż słowy.
A tuż się insi za nimi obniosą
W jakiś jęk wielki, tłumiony, echowy.
Wstrząsłem się w sobie, bom poczuł, że to są
Zwięci wyznawcy, z światłością u głowy.
Tylko że światłość pod czapą schowana,
Boby się przy niej nie zdała sukmana.
. . . . . . . . . . . . . . . . .
Tymczasem, pory chwytajÄ…c i chwili,
Póki się w chłopach nie ocknie znów dusza,
W dwie nas gromady pośpiesznie dzielili.
Tak myślę: Co ja mam, do paralasza,
Iść w bory?... Kowal! Z rzemiosłem, świat tyli!
Do miasta pójdę! A chamstwo niech rusza
Gdzie chce! Dosyć się nażyłem mitręgi.
Człek nie jest prostak! Ma w ręku chleb tęgi!
Lecz chociem sobie to wszystko tak prawił,
Oczy tam moje bezwolnie leciały,
Jakobym właśnie pół duszy zostawił,
Gdzie Maćki owe, gdzie Dudy, Kozbiały...
Zmarszczyłem czoła i wąsym nastawił,
Zły sam na siebie, a żalem nabrzmiały.
Więc zmrużę oczy, obrócą w bok głowy,
Gwiżdżąc przez zęby kurancik jakowy.
Wtem Szczęśniak, z twarzą wyzółkłą i chorą,
Od której biła już śmiertelna zorza,
Przed stołem czapki uniżył z pokorą,
I stanął, jak ta w polu męka boża.
Aż rzecze Niech tam Panowie obiorą
Zuchelek ziemi dla mnie w pobliż morza,
Bo w morzu chłopca mam, i zaś kobita... -
Tu załkał, oczy prędko otarł w świtę.
Sucha go tłumacz i panom rozpowie,
Westchnąwszy, o tym wielkim nieszczęśniku.
Zimno to oni przyjęli panowie,
W stołkach się przy swym gibając stoliku.
Lecz mnie przez skórę zaczęło iść mrowie,
Pan Balcer w Brazylii
116
A czując, że mam duszę pełną krzyku,
RzucÄ™ siÄ™ temu sierocie na szyjÄ™
I ryknę: Z wami! Z wami póki zyję!...
I tak mi letko stało się i miło,
Jakbym piór dostał i lecieć miał światem...
W garściach mnie tylko okrutnie swędziło,
%7łe albo bić się z, kim, lub ściskać z bratem.
Aż razem z onaąbłogością i siłą
Jelenka białym zapachła mi kwiatem...
Tak zatnę zęby i syknę: Aj, że cię
Też dziewko moja, już niema na świecie!
Ostajże mi się, ty biała lelijo,
W czarnościach boru, gdzie nikt ciebie nie wie.
Niech ci tu wichry huczÄ… litanijÄ…,
A ty cichuchno śpij przy onym śpiewie.
A we mnie smutki, jak w żelazo biją,
Podsypujące żałości zarzewie...
I nie ja kowal, jakem mniemał o tem,
Lecz Jola, z ciężkim i wzniesionym młotem!
Zaczem za rękę ścisnę ono chłopię,
Co mi w sukcesyi po %7łtżarskim ostało,
I włosów jego przygładza konopie
I rzekę: Jasiek, a trzymaj się śmiało!
Do góry uszy, a pilnuj się w tropie,
Bo drogę mamy przed sobą niemałą. -
Aż widzę, ciągnie do oczu ów poły...
Tak pytami Głodnyś? Nie! To bądz wesoły!
Tymczasem chłopi zgodzeni z swą dolą
Szli jedni w prawo, a drudzy znów w lewo.
Już im i to się wydaje być wolą,
%7łe w planty mogą iść, lub w bór ciąć drzewo.
Już Horodzieja, jak ojca okolą,
Już cisi stoją pod słońca ulewą,
Jakby ich, na to Najświętszy Bóg stworzył,
By nieśli, co im kto na kark nałożył.
Ale niejeden rozdartą miał duszę
Na dwie przeciwne, bolące połowy.
Za jedną ciągło chce, za drugą muszę.
I szyje się tam targały i głowy.
Pan Balcer w Brazylii
117
A co niedawno, w onej zawierusze,
Każdy osobno chciał iść w ten świat nowy,
Teraz, jak kiedy toporem w pień zatnie,
Poczuli w sobie rdzeń i miazgę bratnie.
Wtem Opacz stanÄ…Å‚ na progu z cybuchem
W zębach. Jak szlachcic w boki się podpiera.
Do pełnej misy chłop przywrzał już duchem,
Ordzewiał w sobie, jak stara siekiera,
Pleśnią się nakryła by dzieża kożuchem.
Tak krzyknął gdzie chce iść, i co obiera?
A owi Ej braty! O kiju do chleba
Skuczno iść! Tak cóż? Ta zostać mnie trzeba.
Co gnaty będę obijał po lesie?
Czy tam pieroga dadzą? Wódki flaszę?
Zwiata nie przeżyć, mówili w Odesie,
A co ta zjemy, mówili, to nasze.
Tak idzcie braty wy. A mnie nie chce siÄ™!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]