ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się obudziłam i okazało się, że w pełni odzyskam sprawność, Ben zdecydował się na
neurochirurgię.
- I niejednemu człowiekowi uratował życie - zauważyła Georgie.
- Wiem. Jak to mówią, nie ma tego złego... Omal nie zginęłam, ale dzięki temu
świat zyskał naprawdę dobrego lekarza.
- Pamiętasz cokolwiek z samego wypadku?
- Nie. I dobrze. Wiem tylko, że nigdy nie złapali tamtego kierowcy.
- Ciężko ci z tą świadomością?
- Pytasz, czy jestem rozgoryczona? Raczej nie. Po co to rozpamiętywać? Mam
dziurę w głowie i kilka tytanowych śrub, ale hej! Wciąż żyję. I myślę sobie, że czło-
wiek, który mnie potrącił, na dłuższą metę ma znacznie gorzej. Musi żyć ze
świadomością, że jest tchórzem, który ucieka, zamiast chociaż próbować pomóc. Ja
nie umiałabym z czymś takim żyć.
- Ja też nie - wyznała cicho Georgie.
- Jestem przekonana, że Ben nie ma do ciebie żalu - powiedziała nagle Hannah.
- On nie jest pamiętliwy. Nie skreśla ludzi.
- Szkoda, że to nie dotyczy mojego ojca. - Georgie uśmiechnęła się smutno.
- Twojego ojca? A co on ma z tym wspólnego? - spytała zaskoczona Hannah.
Georgie westchnęła cicho.
- Jestem córką profesora Willoughby'ego. O nim Ben na pewno ci opowiadał.
- Och, tego Willoughby'ego? - zdumiała się Hannah. - Dwa razy widziałam
Bena naprawdę wściekłego. Raz, kiedy wybudziłam się ze śpiączki, a on krzyczał, że
- 77 -
S
R
złapie drania, który mnie przejechał, i rozedrze go na strzępy. Drugi raz, kiedy oblał
egzamin u twojego ojca. Pracował na trzech etatach, żeby skończyć studia. Przed
samym egzaminem wziął dodatkowe zmiany, żeby spłacić resztę kredytu. Ten
niezdany egzamin to był dla niego wielki cios. Od kilku lat nigdzie nie wyjeżdżał, nie
miał nawet jednego wolnego wieczoru. Już chciał machnąć ręką na to wszystko, ale
jakoś wziął się w garść i zdawał jeszcze raz. Ale co tam, sukces jest najlepszą zemstą,
zgadza się?
- Chyba tak - przyznała niepewnie Georgie.
Nic dziwnego, że tamtego wieczoru Ben był taki nieprzyjemny, pomyślała. Ona
ma życie usłane różami, ubrania od znanych projektantów, pieniądze na studia, drogie
wakacje. On w dzieciństwie stracił ojca i musiał bardzo szybko dorosnąć. Rozumiała,
że mógł szczególnie boleśnie przeżyć oblany egzamin, ale za żadne skarby świata nie
uwierzyłaby, że ojciec oblał go przez złośliwość albo dlatego, że z jakichś powodów
był do niego uprzedzony.
Kiedy kelner zbierał nakrycia ze stołu, Georgie sięgnęła po torebkę i
powiedziała:
- Lepiej już chodzmy. Od czego zaczynamy wielkie zakupy?
Po godzinie przymierzania butów i ciuszków w różnych butikach Georgie
pomyślała, że Hannah jest uroczą towarzyszką. Opowiadała o farmie, o tym, że
chciałaby zostać przedszkolanką, i nieustannie wychwalała brata pod niebiosa.
Z drugiej strony, jak tu Bena nie wychwalać?
- Czy mój tyłek nie wygląda w tych dżinsach na wielki? - odezwała się Hannah,
okręcając się przed lustrem w przymierzalni.
- A skąd. Fantastycznie na tobie leżą. I chyba powinny pasować do tego topiku,
który kupiłyśmy wcześniej.
Hannah sceptycznie przyglądała się swojemu odbiciu.
- Szkoda, że nie jestem trochę wyższa. To niesprawiedliwe, że Ben ma metr
dziewięćdziesiąt dwa centymetry wzrostu, a ja tylko metr sześćdziesiąt. Mógłby mi
kilka oddać, no nie?
- 78 -
S
R
- Skąd ja to znam? - odparła kwaśno Georgie, unosząc nogawki dżinsów i
pokazując, jakie ma wysokie obcasy. - Pewnie zrujnuję sobie kostki i kolana, próbując
raz na jakiś czas spojrzeć mu w oczy.
Hannah mrugnęła.
- Mniejsza o to, bylebyś dosięgła do jego ust, kiedy będziesz chciała go
pocałować. - Spojrzała na Georgie, której policzki zrobiły się podejrzanie czerwone, i
zapiała: - O raju! Wy już się całowaliście! Wiedziałam! Niech tylko powiem mamie.
Będzie w siódmym niebie!
- Hannah, proszę cię...
- Nie próbuj się zapierać. - Hannah przebrała się w stare dżinsy. - Domyśliłam
się, jak tylko zobaczyłam was razem. To kismet, przeznaczenie czy jak to nazwać.
Spod jakiego jesteś znaku zodiaku?
Georgie jęknęła w duchu.
- Powiedzmy, że urodziny mam za kilka miesięcy.
- A właśnie. - Hannah stanęła przodem do Georgie. - Bena urodziny wypadają
za kilka tygodni. Mam dla niego coś, co sama zrobiłam, ale chciałabym też kupić mu
jakąś nową wodę po goleniu. Pomożesz mi wybrać?
Co Georgie mogła powiedzieć? Siostrze Bena - zupełnie jak jemu samemu - nie
sposób się było oprzeć.
- 79 -
S
R
ROZDZIAA TRZYNASTY
Ben zadzwonił do siostry i poprosił, by czekały na niego przy fontannie w Hyde
Parku. Siedziały na trawie i karmiły okruchami chleba parę ibisów.
- Hej, Ben, patrz, co kupiłam! - zawołała Hannah, zrywając się na równe nogi i
pokazując mu zawartość toreb.
- Mmm, bardzo ładne - powiedział, ale patrzył na Georgie, która wciąż siedziała
po turecku na trawie. - A ty czym się możesz pochwalić?
- Obolałymi stopami - odparła kwaśno.
Pomagając jej wstać, tak mocno pociągnął ją za rękę, że nieoczekiwanie
wylądowała w jego ramionach.
- Oj! - jęknęła.
- To cię oduczy paradowania na niebotycznie wysokich szpilach - pouczył ją
rozbawiony.
- Nosi je tylko po to, żeby sięgnąć do twoich...
- Hannah - jęknęła przerażona Georgie. Ben, śmiejąc się, pociągnął siostrę za
kucyk.
- Coś ty znowu zmalowała? Czym tak zestresowałeś moją biedną rezydentkę?
Hannah tylko się uśmiechnęła.
Po południu zrobiło się tak upalnie, że siostrze Bena odechciało się zakupów.
Wolała wybrać się na plażę.
- Może z nami pójdziesz, Georgie? - zaproponowała.
- Nie wiem, czy... - zaczęła niepewnie Georgie.
- Oj, chodz - prosiła Hannah. - Bez ciebie to nie będzie żadna frajda. Ben wlezie
na deskę surfingową i zniknie na całe godziny, a mnie utopi pierwsza malusieńka fala.
- Nie słuchaj jej - wtrącił Ben. - Ona pływa jak ryba, a ja ostatnio surfowałem
przed świętami Bożego Narodzenia, ale proszę, zgódz się nam towarzyszyć. Jest gorą-
co jak diabli. Poza tym zawsze możesz się wymknąć do domu, gdybyś miała nas
dosyć.
Chyba nigdy nie będę miała ich dosyć, westchnęła w duchu Georgie.
- 80 -
S
R
- I tak zamierzałam pójść na plażę. Zawsze milej w towarzystwie.
Niewiele pózniej wyciągnęła się obok Hannah na plażowym ręczniku. Ben
brnął przez łagodne fale, holując za sobą deskę.
- Surfujesz? - spytała Hannah, podając Georgie olejek do opalania.
- Nigdy nie próbowałam - odparła. - Nawet chciałam wziąć kilka lekcji, ale
jakoś nie znalazłam na to czasu.
- Ben mógłby cię uczyć. Tylko spójrz na niego. - Wskazała opaloną umięśnioną
postać brata, który leżąc na desce, płynął w stronę większych fal. - Już śmiga. Niezle
jak na chłopaka urodzonego i wychowanego w buszu, co? Jest na co popatrzeć.
O tak, pomyślała Georgie, obserwując, jak Ben płynie to na fali, to pod falą,
zanim woda z hukiem przelała się nad deską. Po chwili znowu płynął ku miejscu,
gdzie tworzyły się duże fale. Krople wody rozbłyskiwały na jego napiętych mięśniach,
czarne włosy lśniły.
- Może pójdziemy popływać? - zaproponowała. Hannah zerwała się z ręcznika.
- Zcigamy się? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta