[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwilami ciszy. & szukającego odrobiny schronienia mruknął i umilkł.
Błyskawica rozświetliła ciemne ramy okna i cicho rozpłynęła się w powietrzu.
Rozmyślałem, jak też do niego najlepiej podejść (nie życzyłem sobie, by mnie znów
odepchnął), gdy on roześmiał się gorzko.
Upadek
Jestem teraz zwykłym włóczęgą& bez jednego& bez jednego& mówił
powoli a jednak& Umilkł; deszcz lał z większą jeszcze gwałtownością.
Przyjóie óień, w którym się wszystko przeżyje na nowo. Tak być musi! szepnął
wyraznie, patrzÄ…c na moje buty.
Nie rozumiałem, co chciał przeżyć na nowo, o czym myślał, czego pragnął. Może
to było coś tak wielkiego, że się nie dało wypowieóieć. Zgodnie z przekonaniem
Chestera, był to kawał osła& Patrzył na mnie pytająco.
Może, jeżeli życie bęóie dość długie mruknąłem przez zęby z gniewem.
Ale nie licz pan baróo na to.
Na Jowisza! Czuję, jak gdyby nic nigdy nie mogło mnie dotknąć rzekł
z ponurym przekonaniem. Jeżeli to mnie nie zwaliło z nóg, nie ma obawy, że nie
starczy czasu na wydobycie się na wierzch i& Spojrzał w górę.
Uderzyła mnie myśl, że właśnie z takich jak on rekrutuje się wielka armia jed-
nostek zgnębionych, zbłąkanych, dążących gromadnie do wszystkich ścieków ziem-
skich. Jak tylko wyjóie z mego pokoju i straci odrobinę schronienia , zajmie swe
miejsce w szeregach tej armii i rozpocznie swą wędrówkę do bezdennej przepaści. Ja
przynajmniej nie miałem złuóeń: ale to ja również przed chwilą tak pewny byłem
potęgi słów, a teraz bałem się przemówić tak, jak czasami lękamy się poruszyć, by nie
stracić śliskiego gruntu pod nogami. Właśnie w chwili, gdy chcemy zrozumieć du- Samotność, Kondycja
chowe potrzeby jakiegoś człowieka, spostrzegamy jak niezrozumiałe, chwiejne, mgli- luóka
ste są istoty cieszące się wspólnie z nami z pięknością gwiazd i ciepłem słonecznym.
se a Lord Jim 76
Jak gdyby samotność była ciężkim, a niezbędnym warunkiem naszej egzystencji; po-
włoka z mięsa i krwi, na którą zwrócone są twoje oczy, ginie przed wyciągniętą ręką,
a pozostaje tam tylko kapryśny, niepocieszony i wykrętny duch, którego oko nie
zdoła doścignąć, ani ręka pochwycić. Bojazń, że stracę go bezpowrotnie z oczu, zmu-
siła mnie do milczenia, gdyż nagle i z naówyczajną siłą narzuciła mi się myśl, że
jeżeli pozwolę mu utonąć w ciemności, to nigdy sobie tego nie daruję.
Tak. òiÄ™kujÄ™ raz jeszcze. ByÅ‚ pan& niezwykle doprawdy& nie mam słów!
Naówyczajnie& i nie wiem dlaczego. Lękam się, że nie jestem tak wóięczny, jak
powinienem, ale to tak nagle spadło na mnie& Bo w gruncie& pan sam& .
Możliwe przerwałem mu. Zmarszczył brwi.
W każdym razie człowiek jest odpowieóialny rzekł patrząc na mnie ostro.
I to również jest prawdą odparłem.
Dobrze, to już dogłębnie przerobiłem i nie mam zamiaru pozwolić komukol-
wiek lezć mi z tym do oczu mówił zaciskając pięści.
A co pan zrobi ze sobą? spytałem z uśmiechem. Bóg świadkiem, że daleki
byłem od wesołości, ale on spojrzał na mnie groznie.
To już moja sprawa rzekł.
Wyraz mocnego postanowienia ukazywał się i znikał jak cień na jego twarzy. Po
chwili stał się znów biednym, zakłopotanym chłopcem. Odrzucił papieros.
%7łegnam pana rzekł z nagłym pośpiechem człowieka, który zbyt długo
maruóił, zapominając o czekającej nań pracy; ale sekundę czy dwie nie poruszył się
z miejsca.
Deszcz lał z tak niepohamowaną gwałtownością, że przywoóił na myśl zerwane
mosty, powyrywane z korzeniami drzewa, podmyte góry. %7ładen człowiek nie mógłby
walczyć z tym olbrzymim potokiem, zdającym się łamać, unosić wszystko, huczącym
gwałtownie poza ścianami tego pokoju, w którym jak na wyspie znalezliśmy schro-
nienie. Przeóiurawiona rynna bulgotała, dławiła się, bryzgała, chlustała w ohydny
sposób, zdawało się, że to jakiś tonący toczy walkę o życie.
Leje zauważyłem a ja&
Leje czy nie zaczął gwałtownym tonem, nagle umilkł i podszedł do okna.
Istny potop szepnął po chwili, a opierając czoło o szybę, dodał Ciemno
choć oko wykol.
Zakręcił się na pięcie, przeszedł przez pokój i otworzył drzwi wiodące na korytarz,
zanim zerwałem się z krzesła.
Niech pan poczeka! krzyknąłem chciałbym, by pan&
Nie mogę óiś zjeść z panem obiadu - rzucił mi pośpiesznie, będąc już jedną
nogÄ… za progiem.
Nie miałem zamiaru prosić pana o to krzyknąłem.
Na to cofnął swą nogę zza progu, ale niedowierzająco pozostał we drzwiach. Prze-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]