ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

charakterze moskitiery i przymocował ją do drucianego kółka. Przywiązał to wszystko do rączki
szczotki. Wyglądało to jak karykatura siatki na motyle, ale mogło poskutkować.
ma krążyła nadal pod sufitem. Umykała mu kilkakrotnie, ale wreszcie jej dopadł. Wyjął ją
bardzo ostrożnie, żeby niczego nie uszkodzić, potem, w kuchni, opróżnił pudełko zapałek i
zamknął ją w nim. Powinna żyć wystarczająco długo, żeby ucieczka mu się powiodła. O ile była
to właściwa ćma.
Postanowił zaraz to zbadać. Wziął strzelbę i wyszedł przed drzwi. Rozejrzał się, ale nie zobaczył
niczego. W powietrzu również.
Głęboko odetchnął i zaczął iść. Zrobił tylko dziesięć kroków, gdy coś zmusiło go do zadarcia
głowy. Duży jastrząb wystartował właśnie z okapu i zaczął nabierać wysokości. Zanurkował.
Celował tak, by go zabić, nie tylko przegnać do domu.
Staunton podrzucił dubeltówkę i nacisnął spust gdy drapieżnik był kilka stóp nad jego głową -
odlatywał jak pocisk kierowany. To co z ptaka pozostało, wytrącone z trajektorii, uderzyło w
ziemię tuż obok.
Staunton pobiegł do domu. Zmył krew z twarzy i oczyścił ubranie. Potem otworzył pudełko i
wypuścił ćmę. To była tylko zwyczajna ćma, a nie żywiciel. Pomysł miał dobry, ale wróg nie dał
się podejść.
ROZDZIAA XX
I znów nie działo się nic.
Minuty wlokły się jak godziny. Nie spał już nieco ponad dobę. Bezsenność spowodowała, że i
poprzedniej doby spał nie więcej niż trzy godziny.
Większość czasu spacerował od okna do okna wyglądając w przestrzeń. Nogi zaczęły go boleć ze
zmęczenia. Dałby tysiąc dolarów, żeby móc się położyć na kilka minut i odpocząć, ale to byłoby
zbyt niebezpieczne. Nie śmiał nawet usiąść i oprzeć się wygodnie. Jeśli już siadał, to albo na
poręczy sofy, albo na skraju krzesła w kuchni. Od czasu do czasu wypijał filiżankę kawy. Pił ją
teraz zimną. Jakiś czas temu zorientował się, że usypiający efekt gorącego płynu częściowo
niweluje działanie kofeiny.
Ranek wlókł się bez końca. Szeryf albo policja stanowa na pewno tu się zjawią; panna Talley, nie
pózniej niż tego ranka, zawiadomiła władze, że nie przybył na wczorajsze spotkanie i że jest w
kłopotach, albo grozi mu niebezpieczeństwo.
Nie wytrzyma bez snu. Bał się nawet usiąść. Oczy zaczynały mu się same zamykać. Musiał się
zmuszać, żeby je otworzyć. Chociaż był umiarkowanym nałogowcem palił fajkę za fajką. Usta
zaczęły go piec. Benzendryna miała dla niego wartość diamentów. Nie miał ze sobą ani tabletki.
Nie myśli się o takich rzeczach, gdy jedzie się na wakacje.
Było prawie południe. Stał przed oknem marząc o tym, żeby oprzeć czoło o szybę. Nie śmiał
tego zrobić. Nagle usłyszał odgłos zbliżającego się samochodu.
Chwycił dubeltówkę i otworzył drzwi pozostając w środku, gotów osłaniać szeryfa, czy
kogokolwiek, przed atakiem.
Samochód skręcił w podwórze. Był to mały Volkswagen. Prowadziła panna Talley. Była sama.
Zaczął gwałtownie do niej machać z nadzieją, że jeśli zawróci i szybko odjedzie...
Zbliżała się nadal. Nie patrzyła w jego stronę, ponieważ jej uwagę przyciągnął widok furgonetki
i martwego jelenia, z którego leniwie podrywały się myszołowy zegnane widokiem zbliżającego
się samochodu. Wyłączyła silnik zanim go zobaczyła.
Panno Talley! Proszę zawracać i szybko jechać do miasta. Niech pani jedzie na policję i...
Nie było o czym mówić. Usłyszał odgłos kopyt. Wzdłuż drogi szarżował byk. Był oddalony
zaledwie o sto stóp. Volkswagen stał w odległości dwudziestu. Nagle Staunton spostrzegł szansę,
choć ryzykowną, na zwycięstwo. Jeśli zrani byka nie zabijając go - na przykład złamie mu nogę -
to wtedy wróg nie będzie mógł uwolnić się i znalezć następnego żywiciela...
Krzycząc do panny Talley, żeby została w samochodzie wybiegł i podniósł dubeltówkę. Jeśli mu
się uda dobrze ocenić odległość i strzeli nisko, to może trafi w przednie nogi.
Celował dobrze, ale ze zdenerwowania strzelił trochę za wcześnie. Aadunek zranił byka, lecz nie
wstrzymał szarży. Zwierzą ryknęło z wściekłością i zmieniło kierunek biegnąc wprost na niego
zamiast w stronę samochodu. W tym momencie Staunton wystrzelił z drugiej lufy. Byk był o
dziesięć stóp. Strzał był śmiertelny. Z rozpadu zwierzę przetoczyło się jeszcze kilka kroków i
upadło tuż przed Stauntonem.
Otworzył drzwi Volkswagena.
- Szybko do domu, panno Talley. Mamy minutę zanim znowu spróbuje. Nie traćmy czasu.
Pobiegł razem z nią. Strzelba była pusta. Naboje zostawił w domu. Przy drzwiach odwrócił się i
spojrzał wokół i do góry. Jakiś duży ptak, nie myszołów, latał w pobliżu. Jeśli miał zamiar
atakować, było już za pózno. Staunton wszedł do środka i zamknął drzwi.
Aadując dubeltówkę opowiedział jej szybko co działo się tu od wczoraj.
- Och, doktorze, gdybym tylko nalegała... Dzwoniłam wczoraj po południu do szeryfa, nie chciał
za bardzo uwierzyć, że ma pan kłopoty, ale powiedział, że przyjedzie. Udało mi się go złapać
ponownie dopiero dziś rano. Tłumaczył się, że ma nowe sprawy i będzie mógł tu przyjechać
dopiero jutro. Domyślam się, że uznał moje zaniepokojenie za wytwór wyobrazni. Nie śpieszy
mu się teraz.
- Jutro...
Staunton pokiwał ponuro głową.
- Nie wytrzymam tak długo bez snu. I jeśli się nie mylę, jak tylko zasnę... Wolałbym, żeby pani
tu nie przyjeżdżała. Teraz i pani jest w kłopotach.
- Sądzi pan, że nie mamy szansy dotrzeć do mego samochodu? Usiadłabym za kierownicą. Pan
mógłby używać broni.
- Jest szansa, jedna na sto, panno Talley. Poza tym, że gdzie jest byk muszą być krowy, żeby nie
wspomnieć o jeleniach w lesie, idę o zakład, że duży ptak nurkujący z odpowiedniej wysokości
przebije dach pani samochodu. Kiedy wyszła pani z domu? Czy sąsiedzi zauważą, gdy nie wróci
pani na noc?
- O Boże, obawiam się, że nie. Ilekroć jadę do Green Bay do teatru zostaję tam po
przedstawieniu u siostrzenicy. Nikogo nie zdziwi moja nieobecność w domu. Sąsiedzi nie będą
zaniepokojeni. Och! gdybym tylko wezwała policję stanową... w ogóle o tym nie pomyślałam.
Staunton machnął zrezygnowany ręką.
- Proszę się o nic nie winić, panno Talley. To ja popełniłem pierwszy błąd. Pierwsze dwa błędy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta