[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że podsłuchiwała. Znowu. Wsunął kciuki za tasiemkę kalesonów.
Ja... hmm... widziałem się z prawdziwym Specterem. Odetchnął głębiej.
Naprawdę?
Zmrużył oczy.
Nie wydajesz się zdziwiona.
Dlaczego miałabym być? Mówiłam ci, że on wróci.
169
Tak naprawdę nigdy nie odszedł. Miałaś rację, widział, co się tu działo.
Naprawdę?
Podszedł bliżej.
Wie, że tu byłaś powiedział ostrożnie. Wie, że byliśmy razem.
Rozumiem. Nie chciała powiedzieć nic, co mogłoby go powstrzymać przed
powiedzeniem prawdy.
Podniosła gorset z podłogi i odwróciła się.
Pomóż mi, dobrze?
Tego się nie spodziewał.
Dokąd się wybierasz? spytał zaniepokojony, choć zrobił, o co prosiła.
Dotyk jego palców na skórze sprawił, że znów go zapragnęła.
Teraz, kiedy Specter już poszedł, nie muszę tu chyba zostawać. Wrócę do Do-
mu.
Położył jej ręce na ramionach.
Myślałem, że zostajesz, bo martwisz się o moją ranę.
Jeśli czujesz się na tyle dobrze, by grozić Specterowi, przeżyjesz bez mojej po-
mocy.
Jęknął.
Słyszałaś naszą rozmowę?
Westchnęła. Nie było już sensu ukrywać tego dłużej.
Tak. Wszystko słyszałam.
Odwrócił ją twarzą do siebie, w jego oczach czaił się smutek.
Boże, Claro, zupełnie w ten sposób nie myślałem. Udawałem, żeby nie wzbu-
dzić jego podejrzeń.
Wiem. Czy naprawdę sądzisz, że ci nie ufam?
Zmarszczył brwi.
Jeśli mam być szczery, kochanie, nie wiem, czego się mam po tobie spodzie-
wać. Co chwila mnie zaskakujesz.
Nie jestem na tyle głupia, by sądzić, że kochałeś się ze mną tylko po to, by zro-
bić ze mnie wspólniczkę. Przypomniała sobie wszystko, co Morgan mówił do Specte-
ra, i gniew powrócił. Chociaż nie rozumiem, dlaczego musiałeś ze mnie zrobić taką
idiotkę.
Zamrugał.
O czym ty mówisz?
Wyrwała mu się z objęć.
A potem, kiedy już zamknę lady Clarę, wypuszczę na wolność jej podopiecz-
nych powtórzyła jego własne słowa i skrzyżowała ręce na piersiach. Tak, jakbym
zrezygnowała ze wszystkich swoich ideałów tylko dlatego, że się z tobą przespałam.
Boże, naprawdę robisz ze mnie głupią gęś.
Lepsza głupia gęś niż ktoś, kogo będzie się ten człowiek bał mruknął Morgan.
Zważyła w myślach jego słowa.
170
Pewnie masz rację.
Wziął ją w ramiona.
Słuchaj, aniele. Szpiegowanie to nieprzyjemne, brudne zajęcie. Nie dopuszczę
do tego, by stała ci się krzywda. Przykro mi. Nie mogłem załatwić tej sprawy lepiej.
Wiedział, że tu jesteś, i uważa cię za wroga. Musiałem wymyślić jakiś powód, dla któ-
rego kochałem się z wrogiem.
Wiem. Objęła go w talii i położyła mu głowę na torsie. Tylko że ten okropny
człowiek myśli o mnie w tak okropny sposób... To krępujące.
Uścisnął ją mocno.
Bałem się, że mi nie uwierzy. Nikt, kto dobrze cię zna, nie zwątpiłby ani na
chwilę w siłę twego charakteru.
Wszystko, co mówił na temat kontroli nad kobietami, przyprawia mnie o
dreszcz.
Mnie też. Pocałował ją czule w czubek głowy. Nigdy bym się nie starał za-
mknąć cię w klatce, Claro, nawet gdyby było to wykonalne.
Wiem. Specter mówił to jednak takim tonem, jakby wypróbowywał te metody
na swoich kobietach.
Nie przyszło mi to do głowy powiedział Morgan z lekkim zdziwieniem.
To dlatego, że nie jesteś kobietą. Ale załóżmy, że Specter ma w Spitalfields żonę
lub kochankę. Może właśnie przez nią uda ci się do niego dotrzeć.
Intrygujące, ale nie wiem, kim ona jest, więc nie bardzo mogę ten pomysł wy-
korzystać.
Spróbuję popytać. Może któraś z kobiet opowiadała o jakimś tajemniczym ko-
chanku i...
Nie! zagrzmiał. Nic podobnego nie zrobisz! Nie angażuj się w tę sprawę bar-
dziej niż dotąd. To zbyt niebezpieczne.
Jego troska bardzo ją wzruszyła, choć nie dała tego po sobie poznać.
Próbuję tylko pomóc.
Nie, ty chcesz pozwolić się zabić i zabrać mi dziesięć lat życia. Przytulił ją tak
mocno, że prawie przestała oddychać. Przysięgam ci, że gdyby Specter się o tobie nie
dowiedział, zamknąłbym cię w domu do czasu zakończenia śledztwa. Teraz jednak nie
mogę wzbudzać żadnych podejrzeń. To jednak wcale nie znaczy, że nie będę cię pilno-
wał
Co masz na myśli?
Specter uważa, że chcę cię trzymać pod pantoflem, więc spełnię jego oczekiwa-
nia. Odwiedzę cię w Domu, odprowadzę potem do powozu. Przynajmniej nie będzie
zdziwiony.
Ale co pomyślą inni? Przecież wszyscy sąsiedzi wiedzą, że chciałam zamknąć
twój sklep. Jeśli ni z tego ni z owego powitam cię radośnie w Domu, zaczną się zasta-
nawiać, dlaczego uznałam cię nagle za przyjaciela. Dzieci bardzo się zdziwią, służący
171
pomyślą, że oddałam sumienie jakimś ciemnym siłom. Nie możesz do tego dopuścić,
Morganie. To zniszczyłoby wszystko, co próbowałam zbudować.
Nie na długo, aniele. Najwyżej na parę tygodni, zwłaszcza teraz, gdy Specter
przystał na moje warunki.
Nie. Skrzyżowała ręce na piersiach. Będziemy po prostu musieli udawać, że
wciąż jesteśmy wrogami aż do czasu, gdy zostanie schwytany.
Będzie się dziwił...
Niech się dziwi. Odtworzyła w pamięci fragmenty zasłyszanej rozmowy. Po-
wiedz mu po prostu, że zdałam sobie sprawę ze swojego błędu i wycofałam się. Ale bę-
dę siedziała cicho, ponieważ zagroziłeś, że mnie wydasz. Tak, powiedz mu to. Aypnęła
na niego groznie. W końcu, jeśli ktoś ma tutaj wyjść na głupca, to ty, nie ja. Gdybyś
mi powiedział, co zamierzasz, nigdy bym się w to nie wmieszała.
Przecież nic innego nie robisz prychnął z irytacją.
To co innego, próbuję ratować sytuację.
Przeczesał palcami włosy.
Dobrze, pomyślę o tym. Twoje rozwiązanie wydaje się lepsze. Ale jeśli tylko bę-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]