ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to dla niego ważne.
- Nie, a Terry jest bardzo miłym młodym człowiekiem.
DRUGA MIAOZ NATASZY -& 95
- Aż za młodym. W każdym razie dla ciebie. - Cisnął
szalik na podłogę.
- Czyżby? - Co innego, gdy ona to mówiÅ‚a, a co inne­
go, gdy Spence rzucił jej w twarz te słowa jak oskarżenie.
- Sądzę, że to ja powinnam o tym decydować.
Opanuj się, mruknął do siebie. Był czas, gdy uważano
go za bardzo eleganckiego wobec kobiet.
- Może powinienem powiedzieć, że ty jesteś dla niego
za stara.
- O, tak. - Mimo woli zaczęła ją bawić ta rozmowa.
- To zasadnicza różnica. Masz zamiar wypić tę brandy czy
nie?
- Wypiję, dzięki. - Podniósł kieliszek, ale nie zbliżył
go do ust.
Zaczął nerwowo krążyć po pokoju. Jestem zazdrosny,
stwierdziÅ‚. Może to absurdalne, ale byÅ‚ zazdrosny o nie­
śmiałego, zalęknionego uczniaka. Robię z siebie głupca,
uznał.
- Posłuchaj, może powinienem zacząć od nowa.
- Nie wiem, dlaczego miałbyś zacząć od nowa coś,
czego w ogóle nie powinieneś zaczynać.
- Dlatego, że on nie jest w twoim typie. - Spence upar­
cie wracał do tematu.
- Coś podobnego! A skąd ty możesz wiedzieć, jaki jest
mój typ? - uniosła się.
- Dobrze, a więc ostatnie pytanie i dam spokój. Jesteś
nim zainteresowana?
- Oczywiście. - Po chwili się zreflektowała. Nie może
używać Terry'ego i jego uczuć jako tarczy przeciw Spen-
ce'owi. - To bardzo miły chłopiec.
Spence już niemal odetchnął z ulgą, gdy jego wzrok
ponownie padł na szalik.
96 -fr DRUGA MIAOZ NATASZY
- Co to tutaj robi? - spytał.
- Wzięłam go. - Widok szalika sprawiÅ‚, że przez chwi­
lę poczuła się jak przewrotna femmefatale. - Zostawił go
gdy złamałam mu serce. Myśli, że jest we mnie zakochany.
- Opadła na krzesło. - Idz już. Nie wiem, po co w ogóle
z tobÄ… rozmawiam.
Patrząc na jej nieszczęśliwą minę, miał nieodpartą
ochotÄ™ rozeÅ›miać siÄ™ i pogÅ‚askać jÄ… po wÅ‚osach. Powstrzy­
mał się jednak.
- Bo jesteÅ› w kiepskim nastroju, a jedynÄ… osobÄ…, z któ­
rą możesz pogadać, jestem ja.
- Chyba tak. - Umknęła wzrokiem w bok. - ByÅ‚ bar­
dzo miły i zdenerwowany, a ja nie miałam pojęcia, co on
czuje, czy też myÅ›li, że czuje. Powinnam siÄ™ byÅ‚a domy­
ślić, ale zorientowałam się dopiero, kiedy rozlał kawę na
koszulę i... Nie śmiej się z niego.
Spence potrząsnął głową.
- Nie śmieję się. Wierz mi, doskonale wiem, co musiał
czuć. SÄ… kobiety, które wprawiajÄ… mężczyzn w zakÅ‚opota­
nie.
- Nie czaruj mnie. - Spojrzała mu prosto w oczy
- Nie czarujÄ™.
Wstała i zaczęła bezradnie krążyć po pokoju.
- Zmieniasz temat - zauważyła.
- NaprawdÄ™?
- Zraniłam jego uczucia. Gdybym wiedziała, na co się
zanosi, mogłabym temu zapobiec. Nie ma nic, ale to nic
gorszego - uniosÅ‚a siÄ™ - niż kochać kogoÅ› i zostać odtrÄ…co­
nym.
- Masz rację. - Rozumiał to. I poznał po jej oczach, że
i ona to rozumiała. - Ale nie myślisz chyba poważnie, że
on jest w tobie zakochany.
DRUGA MIAOZ NATASZY ^Y 97
- Ja nie, ale on w to wierzy. Spytałam go, dlaczego tak
waża, i wiesz, co mi powiedziaÅ‚? - OdwróciÅ‚a siÄ™ gwaÅ‚­
u
townie. - Powiedział, że to dlatego, że jestem piękna. Ot,
i wszystko. - Znowu zaczęła krążyć po pokoju. Spence
obserwował ją w milczeniu. - Miałam ochotę potrząsnąć
nim i spytać, co się z nim dzieje. Twarz jest tylko twarzą.
Nic o mnie nie wie. Nie wie, co myślę, co czuję. Ale miał
takie przepastne, smutne oczy, że nie mogłam na niego
krzyknąć.
- A na mnie możesz.
- Ty nie masz przepastnych, smutnych oczu i nie jesteÅ›
chłopcem, któremu się wydaje, że jest zakochany.
- Chłopcem nie jestem - zgodził się, chwytając ją za
ramiona i obracając ku sobie. -1 podoba mi się coś więcej
niż twoja twarz, Nataszo. Choć i ona bardzo mi się podoba.
- Nic o mnie nie wiesz.
- Owszem, wiem. Wiem, że masz za sobÄ… doÅ›wiadcze­
nia, jakie trudno sobie wyobrazić. Wiem, że kochasz swoją
rodzinę i tęsknisz za nią, że rozumiesz dzieci i je lubisz.
Jesteś kobietą dobrze zorganizowaną, upartą i namiętną.
- UjÄ…Å‚ jej rÄ™ce. - Wiem, że kiedyÅ› byÅ‚aÅ› zakochana. - Zcis­
nął mocniej jej dłonie. -1 na razie nie chcesz o tym mówić.
Masz bystry umysł i wielkie serce i chciałabyś, żebym ci
był obojętny. Ale nie jestem.
- Wygląda na to, że wiesz o mnie więcej niż ja o tobie.
- Spuściła wzrok.
- Można to naprawić.
- Nie wiem, czy chcÄ™. A raczej, dlaczego powinnam.
Musnął wargami jej usta, zanim zdążyła się usunąć.
- Jest wiele przyczyn.
- Może, ale nie. - Cofnęła siÄ™ gwaÅ‚townie, gdy raz jesz­
cze chciał ją pocałować. - Daj spokój. Jestem zmęczona.
98 ik DRUGA MIAOZ NATASZY
- A więc będę miał poczucie winy, gdy wykorzystam
swojÄ… przewagÄ™.
Puścił ją. Poczuła rozczarowanie połączone z ulgą.
- Zrobię ci kolację - zaproponowała.
- Teraz?
- Jutro. Tylko kolację - zaznaczyła, zastanawiając się,
czy nie powinna żaÅ‚ować, że go zaprosiÅ‚a. - JeÅ›li przypro­
wadzisz Freddie.
- Będzie zachwycona.
- Dobrze, a więc o siódmej. - Podała mu płaszcz. -
A teraz idz już.
- PowinnaÅ› siÄ™ nauczyć mówić to, co myÅ›lisz - uÅ›miech­
nął się, biorąc płaszcz. - Jeszcze jedna sprawa.
- Tylko jedna?
- Tak. - Wziął ją w objęcia i złożył na jej ustach długi,
gorący pocałunek. Z satysfakcją patrzył, jak osunęła się na
kanapę, gdy wypuścił ją z ramion.
- Dobranoc - powiedziaÅ‚, wychodzÄ…c. Z ulgÄ… zaczerp­
nÄ…Å‚ powietrza.
Po raz pierwszy Freddie została zaproszona na kolację
z dorosłymi. Nie mogła się już doczekać, kiedy wyjdą
z domu. Obserwowała, jak Spence się goli. Zawsze ją to
bawiło. Nieraz nawet myślała, że chciałaby być chłopcem,
żeby też odprawiać ten codzienny rytuał. Tego wieczora
jednak wydawało jej się, że ojciec strasznie się guzdrze.
- Możemy już iść? - spytała, przestępując z nogi na
nogÄ™.
Spence stał przy umywalce, spłukując resztki piany.
- Nie sądzisz, że powinienem się ubrać?
- Kiedy wreszcie to zrobisz? - niecierpliwiła się.
- Jak tylko doliczysz do stu.
DRUGA MIAOZ NATASZY -& 99
Trzymając go za słowo, zbiegła do holu i zaczęła liczyć,
przy siódmej dziesiątce usiadła na najniższym stopniu
i zaczęła bawić się sznurowadłem.
Wszystko już sobie zaplanowała. Jej ojciec ożeni się
albo z Natą, albo z panną Patterson, bo obie są piękne
i majÄ… Å‚adny uÅ›miech. Potem ta, z którÄ… siÄ™ ożeni, zamiesz­
ka w ich domu. Wkrótce Freddie bÄ™dzie miaÅ‚a siostrzycz­
kÄ™. Może to bÄ™dzie braciszek, ale wolaÅ‚aby dziewczyn­
kÄ™. Wszyscy bÄ™dÄ… szczęśliwi, bo wszyscy bÄ™dÄ… siÄ™ bar­
dzo kochać. A tatuÅ› znowu bÄ™dzie w nocy graÅ‚ na fortepia­
nie.
Zerwała się, gdy usłyszała ojca, i spojrzała mu w oczy.
- Tatusiu, ile razy mam liczyć do stu?
- Założę się, że poszachrowałaś. - Wyjął z szafy jej
płaszcz.
- Nie, nie szachrowałam. Ale ty okropnie się grzebałeś.
- Kochanie, i tak będziemy za wcześnie.
- To nic, ona nie będzie zła.
Natasza właśnie wkładała bluzkę, zastanawiając się,
dlaczego zaprosiÅ‚a kogoÅ› na kolacjÄ™, a zwÅ‚aszcza mężczy­
znÄ™, którego powinna unikać. W każdym razie tak jej mó­
wiła intuicja. Cały dzień była rozkojarzona, martwiła się,
czy jedzenie bÄ™dzie im smakowaÅ‚o, czy wybraÅ‚a odpo­
wiednie wino. A teraz już po raz trzeci się przebierała.
Zupełny brak charakteru. Spojrzała w lustro. Widok
wybranej na chybił trafił niebieskiej bluzki i legginsów
uspokoiÅ‚ jÄ…. WyglÄ…da spokojnie i naturalnie, a wiÄ™c posta­
ra siÄ™ zachować spokój. Wpięła w uszy srebrne koÅ‚a, po­
prawiła włosy i pobiegła do kuchni. Właśnie próbowała
sos, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
Są wcześniej, stwierdziła i zaklęła pod nosem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta