ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziwo jednak jego gwałtowna niechęć nagle opadła.
Boni wzruszyła ramionami.
- Cóż, teraz stał się częścią naświększej demokracji. Poza tym, miał ładne kieszenie.
Trzy kolejne dni upłynęły bez dalszych alarmów ; zaledwie parę razy natknęli się na
mechaniczne szczątki. Ferrell zaczął mieć nadzieję, że Barrayańczyk był ich ostatnim
znaleziskiem. Zbliżali się już do końca poszukiwań. Poza tym, pomyślał z niesmakiem, ten
patrol zakłócał mu rytm snu i jawy, wpływając na jego sprawność. Medtechniczka jednak
zwróciła się do niego z prośbą.
- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, Falco - powiedziała - byłabym wdzięczna, gdybyśmy
wykonali kilka dodatkowych okrążeń. Pierwotne rozkazy są oparte na szacunkowych
wyliczeniach trajektorii i jeśli przypadkiem ktoś po trafieniu statku nabrał większego
przyspieszenia, może być poza wyznaczonym obszarem.
Ferrell nie był specjalnie zachwycony, ale pociągał go dodatkowy dzień pilotowania, toteż
niechętnie wyraził zgodę. Jej rozumowanie okazało się słuszne, bowiem nawet nie minęła
połowa dnia, gdy natrafili na kolejne złowrogie szczątki.
- Och - mruknął Ferrell, kiedy przyjrzeli się bliżej. To była kobieta.
Boni ściągała ją z niezwykłą czułością. Tym razem nie miał ochoty oglądać całej procedury,
ale medtechniczka najwyrazniej oczekiwała jego obecności.
- Ja... Wolałbym nie oglądać rozebranej kobiety - powiedział usiłując wykręcić się od tego.
- Mmm - mruknęła Teresa - Czy to jednak sprawiedliwe : odrzucać kogoś tylko dlatego że
jest martwy? Gdyby żyła, z pewnością chętnie obejrzałbyś jej ciało.
Zaśmiał się na ten makabryczny pomysł.
- Równe prawa dla umarłych?
- Czemu nie? - Uśmiechnęła się przebiegle - Niektórzy z moich najlepszych przyjaciół to
trupy.
7
Ferrell prychnął.
Teresa spoważniała.
- Ja... Akurat przy tych zwłokach wolałabym nie być sama.
Zajął swoją zwykłą pozycję przy drzwiach.
Medtechniczka położyła na stole coś, co kiedyś było kobietą, rozebrała ciało, zbadała je
umyła i wyprostowała. Kiedy skończyła, pocałowała martwe usta.
- O Boże!!! - krzyknął wstrząśnięty Ferrell, czując nagle mdłości - Naprawdę jesteś wariatką!
I cholerną nekrofilką! Więcej - nekrofilką-lesbijką! - odwrócił się do wyjścia.
- Czy tak to wygląda w twoich oczach? - jej głos był miękki ; nie brzmiała w nim nawet
najlżejsza nuta urazy. Ferrell zatrzymał się i zerknął przez ramię.
Patrzyła na niego łagodnie, jakby był jednym z jej drogocennych trupów. - Cóż za dziwny
świat musi kryć się w twojej czaszce.
Otworzyła walizkę i wydobyła z niej długą sukienkę, delikatną bieliznę oraz parę białych,
haftowanych pantofelków. To suknia ślubna, uświadomił sobie Ferrell. Ta kobieta to
autentyczna psychopatka...
Teresa ubrała zwłoki i zanim schowała je do worka, starannie ułożyła miękkie ciemne włosy.
- Chyba umieszczę ją obok tego miłego, przystojnego Barrayarczyjka - stwierdziła - Myślę,
że gdyby spotkali się w innym miejscu i czasie, spodobali by się sobie. Poza ty porucznik
Deleo był przecież żonaty.
Skończyła wypisywać formularz. Znękany umysła Ferrella wysyłał mu ciche podprogowe
sygnały ; pilot próbował opanować szok i obrzydzenie. Coś się nie zgadzało. Wreszcie, w
nagłym olśnienie w jego umyśle objawiła się prawda : przy tym trupie nie zastosowała
żadnych procedur identyfikacyjnych.
Za drzwi, powiedział do siebie. Tam właśnie chcesz się znalezć. Możesz mi wierzyć. Zamiast
tego nieśmiało podszedł do zwłok i zerknął na metryczkę.
"Podporucznik Sylwia Boni", przeczytał. "Dwadzieścia lat". Dokładnie w jego wieku...
Dygotał zupełnie jak z zimna. Istotnie, w pomieszczeniu panował chłód.
Teresa Boni skończyła pakowac walizkę i odwróciła się do niego, prowadząc unoszącą się w
powietrzu paletę.
- Córka? spytał ; nic wiecej nie zdołał wykrztusić.
Zciągnęła warki i przytaknęła.
- To... niewiarygodny zbieg okoliczności.
- Wcale nie. Specjalnie prosiłam o ten sektor.
- Och. - Przełknął ślinę, zawrócił do wyjścia, po czym odwrócił się z płonącą twarzą.
- Przepraszam, że nazwałem cię...
Uśmiechnęła się ze smutkiem.
- Nie szkodzi.
Znalezli kolejny odłamek mechaniczny, toteż postanowili wspólnie, że wykonają jeszcze
jedno okrążenie, aby pokryć wszystkie możliwe trajektorie. I rzeczywiście natknęli się na
kolejne ciało ; paskudny przypadek - trup wirował gwałtownie, z rozerwanego przez potężny
cios brzucha zwisała kaskada zamarzniętych wnętrzności.
Akolitka śmierci wykonała najgorszą robotę bez zmrużenia powiek. Kiedy doszła do mycia,
najmniej technicznego z zadań, Ferrell odezwał się nagle :
- Czy mogę ci pomóc?
- Oczywiście - odparła medtechniczka, odsuwając się na bok. - Honor dzielony z innymi,
wcale przez to nie maleje.
Zastąpił ją zatem, nieśmiały, niczym początkujący święty, obmywający swego pierwszego
trędowatego.
8
- Nie bój się. - rzekła - Umarli nie mogą cię skrzywdzić. Nie sprawią ci bólu poza tym, który
czujesz, widząc na ich twarzach swoją własną śmierć.
Przekonałam się zaś, że to można znieść.
Tak, pomyślał, dobrzy ludzie potrafią znieść ból. Ale wielcy - wielcy wychodzą mu
naprzeciw. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta