[ Pobierz całość w formacie PDF ]
piwnicy. Zmiertelnie boję się włączać bojler, po tym jak woda
wychłodzi się przez noc. Tam jest jak w Lśnieniu! A poczekaj
tylko, aż zobaczysz&
Tak, tak. Dojdziemy do tego. Po to tu przyjechałam. Na
razie chcemy cieszyć się weekendem i twoim nowym domem. To
takie ekscytujące! powiedziała Caroline i zacisnęła dłoń na moim
ramieniu. Miała silny uchwyt. Simon z pewnością jest szczęśliwy.
I opowiedz mi wszystko o tym bibliotekarzu.
Zmiejąc się, przeszliśmy do kuchni, gdzie chłodziło się piwo
i wino. Przygotowałam także przekąski. Każdy wziął coś do picia i
zagryzania i przeszliśmy na tył domu, na werandę, gdzie
rozsiedliśmy się w bujanych fotelach. Obserwowaliśmy morskie
bałwany i grzebiące w ziemi kury. Tak zabawiałam swoich
pierwszych gości.
* * *
Po kilku piwach postanowiliśmy wybrać się do miasta na
kolację. Wieczór był cudowny. Zachód słońca tworzył fantastyczną
oprawę dla przechadzki. Kiedy tak szliśmy, dwie pary i ja,
poczułam nagłą tęsknotę. Nie do tarzania się po sianie, nie do
szybkiego numerka w stodole. Chociaż były to bardzo kuszące
propozycje. Dziś marzyłam o wspólnym spacerze.
Pragnęłam poczuć męską dłoń lekko opartą o moje biodro,
łagodny dotyk na szyi. Chciałam słuchać szeptanych mi do ucha
słów. Tęskniłam za trzymaniem się za ręce. Uwielbiam namiętność
i zaloty opisywane w powieściach o miłości, ale najbardziej lubię,
kiedy główny bohater bierze swoją kobietę w ramiona i namiętnie
ją całuje.
Ech.
Z roztargnieniem kopnęłam kamyk, który leżał na chodniku.
Beztroski śmiech wokół mnie przywrócił mnie do terazniejszości.
Miałam przy sobie troje nowych znajomych i jednego
długoletniego przyjaciela, chociaż mieszkali trzy godziny jazdy
ode mnie. Z daleka zobaczyłam światła restauracji Johna. Od razu
zaczęłam się ślinić. Pizza.
Okazało się, że rodzice Mimi mają dom w Mendocino,
dlatego znała nie tylko tę restaurację, ale i jej właściciela.
Mimi! Jak leci, mała? zawołał John zza baru i pomachał
do nas radośnie. Kilka tygodni temu wpadli tu twoi rodzice.
Opowiadali o planowaniu twojego ślubu w San Francisco. To
chyba będzie pamiętne wydarzenie. Podszedł, żeby się
przywitać, i wydał z siebie głośne westchnienie, kiedy Mimi
rzuciła mu się w objęcia.
John, to mój narzeczony Ryan ćwierkała i uśmiechała się
szeroko. Mężczyzni uścisnęli sobie dłonie. Wszyscy pozostali
także zostali przedstawieni.
Skąd ją znasz? John zapytał Mimi, mierząc we mnie
palcem.
Właściwie to poznałam ją dzisiaj, ale tych dwoje kumpluje
się kopę lat wyjaśniła Mimi i wskazała na mnie i Simona.
Viv, to, co zwykle? spytał John, prowadząc nas do
stolika.
Chyba nie przychodzę tu aż tak często, by zawsze
zamawiać to samo, prawda? zapytałam i przejrzałam menu. Ale
marzy mi się pizza&
Specjał Rzeznika? zasugerowała Mimi, a ja
przytaknęłam. Tak, wezmy dwa. Duże. I kilka dzbanów piwa.
Wszystko jedno, jakie dziś masz w beczce zarządziła.
Popatrzyliśmy po sobie, a potem każdy kiwnął głową na znak
zgody. Pizza i browar dla wszystkich.
Szafa grająca działała nieustannie. Restaurację wypełniał
tłum ludzi. Jedzenie smakowało wybornie. Piwo lało się
strumieniami. Ryan był fascynującym rozmówcą, mądrym i
zabawnym. Simon opowiadał o swoich ostatnich podróżach, a
Caroline zdała relację z remontu domu w Sausalito, który dopiero
co zakończyli. Poznałam przygody ich nowej kociej rodziny. A
Mimi? Była wyjątkowa. Znała połowę ludzi w knajpie, bo często
spędzała w miasteczku wakacje. A kiedy po zamknięciu kawiarni
Jessica zajrzała do restauracji, wylądowała przy naszym stoliku z
piwem w ręku. Mimi dosłownie siłą posadziła ją przy nas.
Po tych kilku dniach spędzonych prawie w samotności
poczułam się trochę przytłoczona gwarem. Tak odrobinę. Wzięłam
torebkę i podeszłam do szafy grającej, by podczas wybierania
nowych utworów złapać oddech. Parkiet do tańczenia znajdował
się za salą restauracyjną, gdzie stało także kilka dodatkowych
stolików na wypadek wyjątkowego tłoku. Przejrzałam listę
piosenek, zdecydowałam się na kilka z nich i kiedy wrzucałam
monety do maszyny, poczułam kręcenie w nosie. Odwróciłam się i
zobaczyłam pana Hanka Higginsa siedzącego na krześle przy barze
z butelką piwa, której szyjkę trzymał w ustach. Szczęściara z niej.
Przyglądałam się, jak zlizuje ze swoich pełnych warg kroplę
napoju. Patrzyłam, jak nieświadomie gładzi szyjkę dłonią.
Obserwowałam jego ruchy, kiedy zacisnął na niej dłoń i lekko
okręcił na niej palce, a potem ponownie przesunął rękę w dół.
Podpatrywałam także, jak silnymi rękami sięgał do miseczki na
barze po orzechy nerkowca. O tak.
Szafa grająca nie zadziała, kiedy się ją zaślini.
Usłyszałam i obróciwszy się, zobaczyłam śmiejącą się Jessicę.
Zwinia mruknęłam, przeszłam obok niej i podeszłam do
baru. Oparłam się o blat na jego drugim końcu, skąd nadal mogłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]