[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zdążyła mi cokolwiek powiedzieć.-
- Znajdziemy ją.- Przesunął dłonią po twarzy. Lepiej pójdę pogadać z Lucy.-
Skinęła głową. Idę do łóżka.- Pochyliła się i pocałowała go w policzek. Słodkich snów Bastian.-
*****
Tylko o tobie. Bastian chciał pójść z nią do łóżka. Zablokować ich w pokoju i odkrywać wspólną pasję. Pewnego
dnia tak zrobi.
Brał po dwa kroki naraz do pokoju Lucy. Jej pokój był ostatnim na trzecim piętrze. Pokoje jego i Crim były
jedynymi na drugim piętrze. Zatrzymał się przed jej drzwiami.
Chwycił klamkę w dłoń i wszedł.
Pope siedział w małym krześle przy biurku. Lucy stała przy oknie, ramiona owinęła wokół siebie. Nie odwróciła
się twarzą do niego.
Pokój Lucy wyglądał tak samo jak w dniu, w którym się tu wprowadziła. Nigdy wcześniej nie uświadomił sobie,
że nie ma tutaj nic jej. Wszystkie jego stare dekoracje. Nie zrobiła nic, żeby uczynić pokój swoim. Aóżko, stolik
nocny, biurko były tylko meblami. Kołdra, ta sama, która była wiele lat temu. %7ładnego zdjęcia, niczego na
dziewiczo białych ścianach, W pokoju było zimno. Surowo. Po tym, jak zdał sobie sprawę, czego Lucy od niego
chciała, nigdy nie przychodził do jej pokoju. To było zbyt intymne, zawsze przychodzili do niego. Nie chciał
dawać fałszywych nadziei. Być może powinien. Miał więcej powodów, dla których powinna odejść spod jego
46
skrzydeł. Podobnie jak pisklę zostające przy matce, będzie wałczyła z tym. Ale lepsze to będzie dla niej na
dłuższą metę.
Bastian skinął na Pope a. Muszę porozmawiać z Lucy na osobności.-
- Jasne.- Pope wyszedł.
Bastian obserwował Lucy przez chwilę. Jej długie blond włosy połyskiwały. Nigdy nie widział ich w słońcu.
Prawdopodobnie błyszczały jak aureola anioła. Zmierzch powoli rzucał cienie na światło.
Jego moce obudziły się wewnątrz niego jak tańcząca kobra.
- Nie zamierzam przepraszać.- Stłumiony szept Lucy był niemal za słaby dla jego uszu.
- Nie przyszedłem o to prosić.-
Odwróciła się i zrobiła pół kroku w jego stronę. Dobrze.- Studiowała go, jej brązowe oczy oceniały. Ona jest
suką Bastian. Zarzuca sidła wokół ciebie. Nigdy nie będzie kochać cię tak, jak ja& -
- Lucy.-
Zatrzymała się z oczami pełnymi łez. Wiesz, że cię kocham. Kochałam cię odkąd zaopiekowałeś się mną.-
To po raz pierwszy zostało powiedziane na głos. Lucy, uwielbiam cię. Alę& -
- Nie! Nie mów tego.- Opuściła dłonie, zacisnęła je w pięści, kołysząc się do przodu. Nie możesz jej kochać
Bastian. Ona nie jest wystarczająco dobra dla ciebie. Ona cię nie pragnie. Nie potrzebuje. Nie chce się tobą
opiekować. Ona nie będzie tam nigdy dla ciebie.- Zaczęła chodzić, odrzucając włosy za siebie. Nie tak jak ja.
Jak ja mogę, gdybyś mi tylko na to pozwolił.-
- Nie wiem, co czuję do niej.- Mówił o Copper. Tylko, że Lucy nie wiedziała o tym. Ale wiem& , co czuję do
ciebie. Uwielbiam cię. Lubię cię. Nie jestem w tobie zakochany. Nigdy nie byłem i nigdy nie będę.- Musiał jej
powiedzieć prawdę. Pozbawić ją złudzeń. Uczciwie, musiał to zrobić teraz. %7łeby nie była bardziej rozdarta
podczas wyprowadzki.
- To ona. Nienawidzę jej.- Wykrzywiła usta.
- Nie. Nie byłbym zakochany w tobie nawet, jeżeli nie pojawiłaby się w moim życiu. To niemożliwe.-
Zrobił krok do niej. Lucy była na skraju histerii.
- Mogło tak być. Zanim ta suka przyszła do ciebie. Ona rujnuje wszystko. Wszystko co dotknie.- Lucy podeszła
trzy kroki do niego. Chwyciła go za rękę i uklękła przed nim. Nie pozwól jej się zrujnować. Ja nigdy nie zrobię
nic, żeby cię skrzywdzić.- Wyciągnęła rękę i chwyciła go między nogami.
Bastian cofnął się. Odsunął się od jej rąk. Ne.-
- Tak! Pozwól mi cię uspokoić. Pożyw się ode mnie. Przyszedłeś do mnie. %7łeby być ze mną.- Gorączkowo
próbowała go złapać, starając się dotknąć jego koguta.
Zcisnął jej ramiona potrząsając lekko. Nie. Przyszedłem tutaj, żeby porozmawiać z tobą o tym zdarzeniu. I co
ma się wydarzyć.-
Uspokoiła się, oczami szukała jego oczu. Co?-
- Lucy, mieszkałaś tu dłużej niż ktokolwiek inny wcześniej. Nadszedł czas, żebyś poszła na swoje.-
47
Jej ciało opadło na podłogę. Wyrzucasz mnie? Przez nią?-
- Nadszedł czas Lucy. Masz trochę czasu, żeby znalezć swój własny kąt. Wtedy się wyprowadzisz. Wciąż będziesz
dla mnie pracować. Wciąż będę tu dla ciebie. Ale już więcej nie możesz tu żyć.-
Dyszała. Wyrzucona na ulicę. Zostałam wyrzucona na ulicę.-
- Nie. Znajdziesz sobie miejsce do życia. Tad czegoś poszuka. Pomoże ci.-
- Nieeeee.- Jęknęła, tonąc w głąb niebieskiej wykładziny. Nie chcę odchodzić.-
- Musisz się wyprowadzić Lucy.-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]