[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nalała świeżej. Znów ktoś wszedł, ale Autumn zdecydowanie wskazała jej stolik.
Idz, odetchnij trochę poprosiła. Ja obsłużę. Kobieta, która właśnie weszła, zamówiła
urodzinowe ciasto dla syna, a dla koleżanek z pracy kupiła pozostałe osiemnaście pączków.
Autumn ledwie się powstrzymała, by polecić jej świeżutkie jabłka w cieście.
No, nie jest zle odezwała się Elaine, kiedy w końcu Autumn dołączyła do jej stolika.
Uhm mruknęła Autumn, kładąc rękę na blacie i opuszczając na nią głowę.
Kochanie, co się stało? z matczyną troską zaniepokoiła się Elaine. Powinnaś być
zadowolona. Z każdym dniem robi się coraz większy ruch.
Na pączki i ciasta wymamrotała, nie podnosząc głowy.
Nie wszystko od razu. Elaine lekko dotknęła ramienia dziewczyny. Wesz co,
zastanawiałam się nad uwagami tego człowieka od marketingu.
Brada? Autumn podniosła głowę.
Uhm potwierdziła Elaine. Może powinnyśmy codziennie wystawiać ze dwa bukiety,
uniwersalne. Na pewno znalezliby się chętni.
Przecież już tak kiedyś robiłyśmy. Zapomniałaś?
Ale to było na samym początku. Wtedy byłyśmy szczęśliwe, jeśli przychodziło
pięciu-dziesięciu klientów dziennie. Na co wtedy mogłyśmy liczyć? Teraz to co innego. Może
się trafić chętny. Dzisiaj było pewnie około stu osób.
Dziewięćdziesiąt siedem uściśliła Autumn, która już wyrobiła sobie nawyk liczenia
przychodzących.
Przy tylu osobach jest duża szansa, że ktoś w ostatniej chwili szuka czegoś na prezent
ciągnęła Elaine. Dzisiaj na pewno byśmy sprzedały przynajmniej jeden. Poza tym, nawet
jeśli coś zostanie, to niewielka strata. Koszyczek i bibułki można użyć ponownie, zmarnują
się tylko ciastka. Autumn ziewnęła znużona.
Powiedz od razu, że chcesz je zabrać dla dzieci.
Elaine w pierwszej chwili chciała udać oburzenie, ale poddała się i wybuchnęła
śmiechem.
No wiesz! Dzieciaki i tak czują się oszukane. Myślały, że wygrały los na loterii, kiedy
dostałam tę pracę i zaczęłam codziennie przynosić im pączki i ciastka.
Jeśli mnie pamięć nie myli, to ty upierałaś się, by wyrzucać wszystko, co nam zostało
obruszyła się Autumn.
Znów ktoś przyszedł. Elaine machnęła ręką, by Autumn została na miejscu. Sama poszła
obsłużyć gościa, ale ten szybko wyszedł, niczego nie kupiwszy.
Przyszedł po pączki wyjaśniła, wracając do stolika.
No tak. Autumn z grymasem popatrzyła na górę jabłek w cieście i pustą tacę po
pączkach. Może czas, bym spojrzała prawdzie w oczy i znalazła pracę, w której ktoś inny
podejmuje decyzje. Kiedy mamy dobry dzień, nie potrafię właściwie ocenić, co będzie się
cieszyć powodzeniem.
Daj spokój pocieszyła ją Elaine. Chyba że chcesz nadal tak się roztkliwiać i użalać
nad sobą.
Uhm mruknęła Autumn. I jeszcze dobrze się przy tym bawić.
Kiedy poszłaś smażyć jabłka w cieście, została już tylko resztka, za to półtorej tacy
pączków. Kto mógł przewidzieć? tłumaczyła Elaine. Poza tym, nie powinnaś tak się
przejmować, skoro zatrudniłaś marketingowca. Chyba nie liczyłaś, że wszystko się zmieni z
dnia na dzień? Zwłaszcza że dopiero zaczną się jakieś działania.
Autumn podniosła głowę. Opowiedziała wcześniej Elaine o rozwiązaniach
zaproponowanych przez Brada i strategii, na którą się ostatecznie zdecydowała. Nie zdradziła
się tylko z wątpliwościami i obawami, którymi zadręczała się od ostatniego spotkania z
Bradem, a które nocami nie pozwalały jej zmrużyć oka.
Elaine, jak to się stało, że wolałaś zrezygnować z kariery zawodowej, by zająć się
domem i dziećmi?
Elaine rozszerzyła ze zdumienia oczy.
No nie! Skąd naraz takie pytanie? Autumn uśmiechnęła się.
Bo wczoraj Brad niby przypadkiem zagadnął mnie na podobny temat.
O co cię spytał?
To nawet nie było pytanie. W trakcie rozmowy wspomniałam, że w przyszłości
zamierzam mieć dzieci. Na to on niedwuznacznie dał mi do zrozumienia, że albo jestem
naiwna, albo brak mi wyobrazni, skoro sądzę, że uda mi się pogodzić życie rodzinne z
rozwijaniem firmy.
A nie przyszło ci do głowy, że to może nie być takie proste? Roześmiała się Elaine.
Autumn wzruszyła ramionami, oparła głowę na rękach.
Zawsze chciałaś przede wszystkim być żoną i matką?
Elaine skinęła głową.
Bardziej niż być prawnikiem?
Kiedy zaczynałam studia, jedno i drugie pociągało mnie w równej mierze. Ale nigdy nie
dopuszczałam ewentualności, że mogłabym nie wyjść za mąż i nie mieć dzieci. Potem
poznałam Jima i kiedy poprosił mnie o rękę potrząsnęła głową w zamyśleniu no cóż,
chyba właśnie wtedy dotarło do mnie, że wcale nie pociąga mnie perspektywa pracy w sądzie
czy biurze prawniczym. Poczułam, że moje miejsce jest w domu, przy mężu i dzieciach. I że
chyba zawsze tak było, tylko tego nie rozumiałam.
Mogłaś robić jedno i drugie.
Możliwe zgodziła się Elaine. Ale te studia wybrałam głównie dlatego, że oboje
rodzice byli prawnikami; wydawało mi się rzeczą naturalną, że pójdę w ich ślady. Nie
wypadało się przyznawać, że chodzi tylko o papierek. Musiałam zachować jakieś pozory.
Więc nie żałujesz, że nie zrobiłaś aplikacji?
Elaine nawet się nie żachnęła.
Ani trochę. Uśmiechnęła się, zamyślona. Najbardziej zależało mi na dzieciach.
Chciałam być mamą. Kiedy wszystkie moje koleżanki bawiły się Barbie, ja nie mogłam
rozstać się z moimi starymi lalkami. Zaśmiała się. Okazuje się, że wykazałam się
wyjątkową przenikliwością. Moja Dream Barbie nadal leży w oryginalnym pudełku, nawet
metka jest nietknięta. Teraz pewnie jest warta fortunę.
Widzisz! Wcale nie musisz pracować w tej nędznej ciastkarni. Wystarczy, że sprzedasz
swoją Barbie.
Elaine popatrzyła na nią z urazą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]