[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiadomość, więc zadzwonił do mnie. Dotarłem do domu, a on...
Byliście z Sarifiną blisko?
Tak. Byliśmy... ze sobą jeszcze kilka tygodni temu. Rozstaliśmy się.
Przetarł twarz dłońmi. Kilka tygodni temu... Zerwaliśmy.
Dlaczego?
Ona była wiecznie zajęta. Ciągle... urwał i podniósł wzrok na
Peabody. Chciałem czegoś więcej, OK? Chciałem, żeby miała dla mnie
więcej czasu, żeby bardziej interesowała się tym, co chcę robić i kiedy. Ten
układ się nie sprawdzał. Nie było tak, jak bym chciał. Powiedziałem jej, że
mam tego dość. %7łe mam jej dość.
Pokłóciliście się.
Tak. Oboje niezle się zdenerwowaliśmy. Mówiła, że jestem
niedojrzałym, samolubnym egocentrykiem. A ja na to, że ona jest taka sama.
Kurwa. Ona nie żyje. Bale powiedział. .. Byłem na desce i cały czas
napieprzałem na nią do Bale'a. A ona już nie żyła. Myślicie, że to ja ją
skrzywdziłem? Chciałem ją zranić. Tu powiedział, uderzając się w serce.
Chciałem, żeby ją bolało, że ją rzuciłem. Rozumiecie? Chciałem, żeby była
samotna i miała depresję, kiedy ja znajdę sobie kogoś, kto będzie umiał się
bawić. Chryste. Ukrył twarz w dłoniach. Chryste.
Nie podejrzewamy pana, że ją pan skrzywdził, panie Marshall. Zanim
zerwaliście, czy mieszkała tu z panem?
Coraz rzadziej. Nasz związek od dawna się rozpadał. Prawie się nie
widywaliśmy. Raz, może dwa razy w tygodniu.
Czy kiedykolwiek wspominała, że ktoś ją niepokoi albo zaczepia?
Ostatnio nie rozmawialiśmy zbyt często. Mówił cicho, patrząc na
swoje dłonie. Nie przypominam sobie, żeby o czymś takim wspominała.
Lubiła facetów, którzy przychodzili do klubu.
Zwłaszcza tych starszych. Aagodni, mówiła, że z wiekiem robią się
łagodni jak whiskey czy coś takiego. Od czasu do czasu któryś ją podrywał,
a ją to rajcowało. Przynajmniej o to się nie rzucałem.
Bawiło mnie to.
Był ktoś konkretny?
Nie wiem. Nie zwracałem uwagi. Nie kumam tego całego klimatu
retro. Nudzi mnie to, wiecie? Ale w tych kieckach wyglądała świetnie.
Rany, była w nich cudowna.
Nie ma tu w czym drążyć skomentowała Peabody w drodze
powrotnej.
Nie wiem. Lubiła starszych facetów, starsi faceci lubili ją. Istnieje duże
prawdopodobieństwo, że zabójca jest starszym mężczyzną.
No i?
Założę się, że w którymś momencie ze sobą rozmawiali. Tydzień,
może dwa tygodnie przed uprowadzeniem nawiązał z nią kontakt w klubie.
To byłoby dla niego szalenie podniecające. Rozmowa, może taniec z
przyszłą ofiarą. Dobry sposób, żeby ją wyczuć, jej rytm, jej gabaryty.
Tak. Peabody głośno wciągnęła powietrze, gdy wysiadły. Jeśli to
zrobił, to pózniej, jak do niej podszedł na ulicy, żeby ją porwać, ona była
otwarta i przyjazna. Och, to Pan Aagodny ze Starlight.
A jeśli nawiązał z nią kontakt... możliwe, że nawiązał też kontakt z Gią
Rossi.
W klubie fitness.
Dobre miejsce na zawieranie znajomości.
Potrafił wniknąć w tłum. Wiedział, jak stać się niewidzialnym, tak by
przesuwali po nim wzrokiem, ale nie zwracali na niego uwagi. Z
powodzeniem korzystał z tej umiejętności w fazie poszukiwawczej każdego
projektu.
Korzystał z niej i teraz, gdy obserwował ją Eve Dallas jak wyszła z
budynku i ruszyła przez ulicę. Mocne, pewne kroki. Silne.
Był wielbicielem silnych kobiet silnych fizycznie i psychicznie.
Ta jest silna. Ewa ich wszystkich. Matka. Była bardzo silna, dokładnie
pamiętał, ale wierzył, że ta Ewa ta ostatnia Ewa będzie silniejsza od
wszystkich swoich poprzedniczek.
Jeszcze nie czas na ciebie, pomyślał, obserwując ją i jej sposób
poruszania. Jeszcze nie czas na tę Ewę. Ale gdy już nadejdzie... Ach...
Wierzył, że będzie jego najdoskonalszym dziełem. Dzięki niej wzniesie
się na nowy poziom doskonałości. To będzie zwieńczenie jego
dotychczasowych osiągnięć.
Ale teraz kto inny wymagał jego uwagi.
Naprawdę powinien wracać do domu, do niej.
Menedżer Body Works był wysokim, postawnym Azjatą o ciele jak ze
stali. Miał na imię Pi. Nosił dopasowany czarny garnitur i miał małą,
precyzyjnie przyciętą bródkę.
Jak już mówiłem innym glinom, to był zwyczajny dzień. Gia miała
swoje stałe zajęcia, klientów. Już im dałem listę. Czy mam ją jeszcze raz... ?
Nie, nie trzeba. Mamy listę. Dziękujemy za współpracę.
Usiadł ciężko na fotelu w swoim biurze szklanym boksie,
pozwalającym obserwować, co działo się na wszystkich poziomach klubu.
Za szybą ludzie wyciskali ciężary, biegali, pocili się, rozciągali i robili
skręty.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]