ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Twój lekarz powiedział mi, że nadmierny stres może spowodować poronienie.
- Rozmawiałeś o mnie z Fitzroyem? - spytała cicho. Nagle pobladła, wydawała się
ogromnie zaskoczona. Doktor Andrew Fitzroy był poprzednikiem Petera Dunbara. Shay była
jego pacjentką od wielu lat.
- Tak - przyznał Lyon bez wahania.
- I co on ci powiedział? - Shay zwilżyła wargi językiem.
- Nic specjalnego - zapewnił ją kpiąco Lyon. - Musiał przecież pamiętać o
obowiązującej lekarza dyskrecji.
- Wydaje mi się, że raczej o niej zapomniał - stwierdziła.
- Fitzroy zrozumiał, że cała rodzina martwi się o ciebie...
- Cała rodzina to ty!
- Boże, Shay, nie mam zamiaru kłócić się z tobą nie wiadomo o co! - Lyon stracił
cierpliwość. - Twój lekarz, całkiem słusznie, ostrzegł mnie o niebezpieczeństwie poronienia
Tylko dlatego nie powiedziałem ci o tych zamachach. Nie wiem, czy miałem rację, czy nie,
ale to już niczego nie zmieni. Jeśli chcesz się kłócić, to może innym razem. Na dzisiaj mam
już dość!
Shay przywykła już do jego arogancji i apodyktyczności, z jaką usiłował podejmować
za nią decyzje, ale mimo to Lyon zdumiał ją. W jego głosie było coś zimnego,
nieprzyjemnego.
- Przepraszam - powiedziała nagle. - Musisz zrozumieć, jakim szokiem była dla mnie
ta wiadomość.
- Chętnie bym ci współczuł, ale sam martwię się już od miesięcy.
- Być może powinieneś dzielić się swymi problemami - odrzekła i lekko się
zarumieniła.
- Być może dzieliłbym się nimi, gdybyś nie zachowywała się jak rozpuszczone
dziecko! - warknął Lyon. - Teraz, jeśli to już wszystko, chciałbym iść do domu. Mam
wrażenie, że jak zasnę, to nie obudzę się przez tydzień!
- To jeszcze nie wszystko! - Zatrzymała go, nim zdążył wyjść z pokoju. - Co z
Rickiem?
- A co ma być? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Przecież ktoś mógł go zamordować!
- Ktoś mógł zamordować nas wszystkich, gdyby miał więcej szczęścia - odparł Lyon.
- Ale seria wypadków to jeszcze nie dowód zbrodni.
- Mówisz jak policja!
- Brak dowodów przestępstwa i koniec! Shay dobrze o tym wiedziała, ale wbrew
rozsądkowi miała nadzieję, że Lyon coś będzie potrafił zrobić.
Lyon patrzył na jej piękną twarz, teraz wykrzywioną strachem i miał ochotę płakać.
Wiedział, czego Shay oczekuje, ale nie mógł nic zrobić. Już uczynił wszystko, co mógł, aby
zapewnić bezpieczeństwo jej i dziecku. Mógł jeszcze tylko stale jej towarzyszyć, ale wiedział,
że na to ona się nie zgodzi.
Lyon nie widział Richarda od pierwszego dnia po porodzie. W czasie tej wizyty
chłopiec leżał w kołysce, ale Shay w żaden sposób nie zachęciła szwagra, aby podszedł i
popatrzył na niego. Lyon przez chwilę się wahał, po czym zatrzymał się i spojrzał na Shay.
- Czy mogę zobaczyć Richarda? - spytał stłumionym głosem. Spodziewał się
odmowy.
Shay spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. Dojrzał w nich strach. Wiedział,
czego się obawiała, ale nie zamierzał zrezygnować z mizernych praw, jakie dała mu obecność
przy porodzie. Po chwili kobieta odwróciła wzrok.
- Zpi, jak widzisz.
- Chcę go tylko zobaczyć - powtórzył cicho.
W tej samej chwili Richard zaczął się wiercić i popiskiwać. Zapłakał, tak jakby
wiedział, że ktoś zamierza zakłócić jego sen. Lyon przyglądał się z zaciśniętym gardłem, jak
Shay wyjmuje synka z kołyski. Pocałowała go w policzek i podała Lyonowi. Richard patrzył
na niego z pełną powagą. W jego ogromnych niebieskich oczach mężczyzna nie dostrzegł ani
strachu, ani niechęci, które zawsze widział w oczach jego matki.
- Dziękuję ci - mruknął, oddając dziecko Shay. Pożegnał ją skinieniem głowy i
wyszedł na korytarz, gdzie czekał na niego Patrick.
- Shay już wszystko wie - powiedział mu. Starszy pan przyjechał po niego na lotnisko
i zawiózł do szpitala.
- Jak to zniosła? - spytał dziadek. Był bardzo zaniepokojony.
- Jest zła - skrzywił się Lyon. - Jak zwykle, przede wszystkim na mnie.
- Nie potrafi ci wybaczyć, że kiedyś cię kochała - odpowiedział Patrick.
- Wtedy nie mogłem jej dać tego, na co zasługiwała - odrzekł Lyon. Miał wrażenie, że
jakiś ciężar przygniata mu piersi. - Teraz ona nie chce tego, co mogę jej ofiarować.
- Pokręcił głową widząc, że zupełnie zaskoczył Patricka.
- Pewnie zrobi mi kolejną awanturę za to, że ci powiedziałem. Wszystko, co robię,
zawsze ją tylko złości. Nie mam jednak zamiaru ukrywać, że chcę, aby została moją żoną.
- Czeka cię ciężka walka, chłopie - westchnął współczująco Patrick.
- Ale ty nie masz nic przeciwko temu?
- Nigdy się nie sprzeciwiam, gdy widzę, że coś lub ktoś może uszczęśliwić Shay -
zapewnił go dziadek. - Wierzę, że nie powtórzysz dawnych błędów i że naprawdę zależy ci na
jej szczęściu.
- Rick zmarł zaledwie pół roku temu - przypomniał Lyon.
- To nie ma znaczenia.
- Shay nie chce znów być ze mną.
- Nigdy nie potrafiła spojrzeć na ciebie bez uprzedzeń - stwierdził Patrick. - Gdy
byliście razem, byłeś dla niej półbogiem. Nigdy nie wybaczyła ci zerwania.
- Wiem. - Lyon pokiwał głową ze smutkiem.
- Musisz jej dać więcej czasu - poradził Patrick. - Myślę, że uda ci się ją przekonać.
Lyon pomyślał, że skoro sześć lat nie zmiękczyło uczuć, jakie żywiła do niego Shay,
to nie ma co liczyć na szybką zmianę. Teraz jednak miał na głowie coś ważniejszego niż
własne i jej uczucia. Musiał myśleć, komu i kiedy przydarzy się następny wypadek!
- Wcale nie urodziło się za pózno - powiedziała Marilyn ze złośliwym uśmiechem. -
Wręcz przeciwnie!
Shay bardzo się zdziwiła, gdy w porze popołudniowych odwiedzin pojawiła się u niej
Marilyn. Weszła do pokoju ze swą zwykłą arogancją i rozsiadła się wygodnie na fotelu.
Nawet kwiaty od niej zaskoczyły Shay, zaś ta wizyta była dla niej zupełną niespodzianką.
- Sądzę, że teraz powinnam odwołać tę uwagę o przenoszonym dziecku - powiedziała
szwagierka, lekko się krzywiąc.
- Niczego nie musisz odwoływać - odrzekła Shay. yle się czuła przyjmując Marilyn w
szlafroku. Na szczęście była starannie uczesana i lekko umalowana. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta