ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

męskiego ideału i nie miałaby nic przeciwko temu, żeby ożenił się z Jane.
Tak była zajęta swoimi myślami, że nie zauważyła smutku w oczach
swojej podopiecznej i chlebodawczyni.
- No właśnie, a skoro już o tym mówimy, to gdzie jest Todd? - spytała. -
Od przyjazdu nigdzie go nie widziałam.
- Nie mam pojęcia. Nie widziałam go dzisiaj - odparła Jane, nie
zastanawiając się nad tym, że nie jest to zupełnie zgodne z prawdą.
- To dziwne. O tej porze zawsze kręci się w kuchni. Lubi coś przekąsić
przed lunchem.
- Może ma randkę z Micki - zasugerowała Jane.
Meg podeszła do okna i wyjrzała na podwórko. Po chwili wróciła,
kiwając głową.
- No tak, nie ma jego samochodu.
Jane czuła się tak, jakby ktoś wbił jej sztylet w serce.
- Więc jednak randka - szepnęła do siebie.
Meg wzruszyła ramionami.
- A bo to wiadomo. Todd ma różne swoje sprawy. Nie musi się przecież
za każdym razem odmeldowywać.
- Nie musi - zgodziła się Jane.
Nawet nie płakała. Poszła do siebie, żeby poczytać. Pózniej, przy lunchu,
słuchała sprawozdania Tima i Meg z pobytu u kuzynów. I nikt, naprawdę nikt,
nie zwrócił uwagi na to, że jest dzisiaj bledsza i mniej rozmowna. A jeśli nawet
cokolwiek dostrzegł, to złożył to na karb choroby.
Todd przywiózł Cherry na ranczo tuż przed zmrokiem. Mimo iż córka
przekonywała go, że doskonale sobie poradzi, zdecydował się na podróż do
Victorii. Być może jemu również było głupio i chciał zapomnieć o tym, co się
stało, pomyślała Jane. Jedno tylko się zmieniło - już nieodwołalnie przeszedł z
nią na "ty". Jednak, ku jej zdziwieniu, wszyscy przyjęli to jako coś naturalnego.
Spotkali się we trójkę w pokoju telewizyjnym. Jane oglądała właśnie
wiadomości.
- Jak ci się udał weekend? - spytała Cherry.
- Niespecjalnie - odparła zagadnięta, nie wdając się w szczegóły.
- O Boże! Jaka jesteś blada! Czy coś się stało?!
Jane próbowała ukryć zmieszanie. Musiała się też powstrzymywać, żeby
nie spojrzeć na Todda.
- Nic takiego - odparła. - Trochę mnie bolą plecy, ale sporo dziś
odpoczywałam.
- Muszę sprawdzić obliczenia - powiedział Todd oficjalnym tonem. -
Wezmę księgi rachunkowe do siebie, jeśli pozwolisz.
Wyczuła w nim chłód i obcość. Wiedziała, że musi odpłacić tym samym,
żeby przetrwać.
- Ależ oczywiście - powiedziała z wymuszonym uśmiechem. - Czy
jedliście coś?
Cherry otworzyła już usta, ale ojciec był szybszy:
- Tak, po drodze. Teraz już pójdziemy. Pożegnaj się, Cherry.
Dziewczynka patrzyła to na Jane, to na ojca, świadoma napięcia Jakie
powstało między dorosłymi. W końcu jednak powiedziała "dobranoc" i
skierowała się w stronę wyjścia. Todd podążył za córką.
Jane wróciła do oglądania telewizji, ale niewiele do niej docierało. Ani
razu nie spojrzała na Todda. Ciekawe, czy tak już będzie zawsze?
Robotnicy bardzo szybko uwinęli się z remontem domu i przystąpili do
dalszych, niezbędnych napraw. Wszystko szło według planu. Jane zajrzała też
do nowej stajni i była zaskoczona postępem robót. Dziwiło ją również to, że
jakość nie ustępuje tempu.
Nadszedł czas, kiedy mogli kupić klacze do przyszłej stadniny. Jane
wybrała się razem z Cherry i Toddem na aukcję do znanej stadniny niedaleko
Corpus Christi. Dorośli zajmowali się przeglądaniem katalogu, a Cherry
zachwycała się każdym koniem, którego wyprowadzano na placyk.
Jane doskonale znała się na koniach. Nawet jej ojciec nie żałował, kiedy
decydował się kierować jej radą. Todd szybko zorientował się, że najlepiej zrobi
idąc w jego ślady, dlatego głównie milczał. Szybko kupili trzy dorodne klacze i
zrebaka. Todd ustalił z właścicielem warunki transportu i w zasadzie byli już
wolni.
- Może wstąpimy gdzieś na lody - zaproponowała Cherry, ocierając pot z
czoła. - Jest potwornie gorąco.
Todd z trudem przełknął ślinę.
- Dobrze. Jeśli Jane nie jest zbyt zmęczona - powiedział z wahaniem.
Jane skinęła głową. Po raz pierwszy zdecydowała się iść bez kul i mimo
bólu czuła się dziwnie lekko. Parę razy miała wręcz ochotę wsiąść na konia i
pogalopować przed siebie.
- Nie jestem zmęczona - powiedziała.
Todd skinął głową.
- Chodzcie do samochodu. Musimy podjechać do miasteczka.
Bez trudu znalezli małą lodziarnię otoczoną wianuszkiem samochodów.
Nie tylko im było gorąco. Todd rozejrzał się bezradnie. Wszystkie stoliki były
zajęte.
- Możemy na razie usiąść pod drzewami - powiedziała Cherry do ojca. -
Najwyżej zajmiemy stolik, jak się któryś zwolni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta