[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrozumiesz! Odepchnął stoi jednym gwałtownym ru
chem i wstał. Podszedł do okna i stanął tam plecami do niej,
mamrocząc jakieś przekleństwa.
Mówiłem ci, że nie chcę mieć z tobą romansu, ale
wróciłaś tu znowu i dręczysz mnie. Dlaczego nie pójdziesz
stąd, zanim zrobię coś, czego oboje będziemy żałowali!
Stał nadal przy oknie, z zaciśniętymi pięściami, walcząc ze
sobÄ….
Proszę. Wstała z krzesła. Czy ty nie widzisz,
jakie to jest trudne dla mnie? Nie była w stanie myśleć
153
jasno, nie wiedziała, jak dotrzeć do niego. Ja także mam
trochę dumy... Głos jej się łamał, więc prawie szeptem
dodała: Czy to ja mam cię błagać?
Odwrócił się; policzek drgał mu nerwowo.
Błagać o co? zapytał z pozornym spokojem.
Milczała nie miała już siły na odpowiedz.
Czego pragniesz? Podszedł do niej powoli i położył
ręce na ramionach dziewczyny. Chcesz, żebyśmy zostali
kochankami? Jego palce zacisnęły się mocniej, czarne
oczy płonęły. Czy po to jechałaś aż z Anglii? Nie ma
mężczyzn w Londynie?
Poruszyła się, ale nie mogła uciec od niego.
Co sprawia, że mnie pragniesz? To, że nie dałem ci
tego, czego chciałaś? Uśmiechnął się nieprzyjemnie.
Może masz słuszność, miałem niepotrzebne skrupuły.
Jego oczy utkwione były w jej oczach, hipnotyzowały ją jak
jastrząb swą ofiarę. Jeśli nie chcesz odejść, muszę przy
jąć to, z czym przyjechałaś.
Przywarł do jej warg w palącym, dzikim pocałunku. Wal
czyła bezskutecznie, gdyż trzymał ją w mocnym uścisku.
Nawet osłabiony chorobą był znacznie silniejszy od Diany.
Kiedy odsunął dziewczynę od siebie, miała szorstkie, popę
kane do krwi usta i Å‚zy w oczach.
Nie, proszę cię, Ramon szlochała. Nie bądz taki,
nie mogę tego wytrzymać. Miałeś rację! Nie powinnam była
tu przyjeżdżać.
Do diabła! Czy wiesz, co znaczą takie słowa dla męż
czyzny? Myślisz, że możesz przyjechać tu i błagać o miłość,
a potem zmienić zdanie w ostatniej chwili? Czy jesteś sza
lona? Był najwyrazniej rozwścieczony. Na Boga, nie
mogę tego znieść dłużej!
154
Siłą wepchnął ją do pokoiku obok biura, otwierając drzwi
kopniakiem. Stało tam wąskie łóżko z rozrzuconym posła
niem, jakby ktoś już przed chwilą tu leżał.
To wystarczy! wysapał Ramon. Popchnął ją na
niechlujne łóżko. Nie jest tu zbyt luksusowo, ale w końcu
przyjechałaś tu po to, żeby wzburzyć pościel!
Nie! Potrząsnęła głową. To nie tak, proszę,
posłuchaj mnie! Proszę, pozwól mi odejść!
Nie mogła zrozumieć, dlaczego wszystko ułożyło się nie
tak, jak sobie to wymarzyła. Czemu był tak brutalny? Czy
zasłużyła na to? Czy zawiódł się aż tak bardzo? Chciała,
żeby ją kochał, to prawda, ale nie tak, jak gdyby pogardzał
niÄ….
Teraz znów całował dziewczynę, przygniatając ją swoim
ciężarem.
Możesz poprosić mnie o to samo za chwilę! rzekł z
pozorną surowością. Nie musisz się bać! Nie zamierzam
cię gwałcić, ale mówiłaś coć o błaganiu, wiedz zatem, że
zanim skończę, będziesz błagała, żebym znów się z tobą
kochał!
Jego dłonie znalazły się pod jej koszulą, dotykając nagich
piersi. Gdy poczuła palce Ramona lekko muskające jej ciało,
wstrząsnął nią dreszcz. Mężczyzna ustami pieścił jej szyję,
pocałunki były tym razem delikatne. Całował teraz jej czoło,
potem dotknął policzka słonego od łez. Zamarł w bezruchu.
Oparty na łokciu zaczął wpatrywać się w jej twarz. Dziew
czyna otworzyła oczy i po jej policzku potoczyła się łza.
Diano, proszę... Opanował go nagle smutek. Nie
płacz. Był biały jak płótno. Powiedz mi, czy to z
powodu gorączki zachowuję się jak szalony? Jeśli nie
chcesz mnie, czemu się tu zjawiłaś? Czemu myślałem, że
tego właśnie pragniesz?
155
Chcę ciebie. Spojrzała na jego wymizerowaną twarz
i owładnęła nią przemożna chęć serdecznego objęcia go za
[ Pobierz całość w formacie PDF ]