[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mówi bez ogródek, co o mnie myśli i co w związ
ku z tym zamierza.
- Czy to pierwszy telefon do domu? - zapytał Boyd.
49
- Tak. Nie wiem, skąd wziął mój numer. Ja... my
mamy numer zastrzeżony.
Althea odłożyła notes Cilli i sięgnęła po własny.
- Kto zna twój domowy numer?
- Rozgłośnia. - Cilla lekko się odprężyła. To było
coś, z czym potrafiła sobie poradzić. Jasne pytania,
proste odpowiedzi. - Powinien też być w archiwum
uczelni. Poza tym mój adwokat, czyli Carl Donnely ze
śródmieścia. Dwóch chłopaków, z którymi spotyka się
Deb. To znaczy, .Tosh Holden i Darren McKinley.
Kilka koleżanek. - Przebiegła wzrokiem krótką listę. -
To by było tyle. Co mnie jednak naprawdę niepokoi,
to... -Na dzwięk otwieranych drzwi obróciła się wokół
własnej osi. - Deb! - Ogarnęło ją uczucie ulgi, zmie
szanej z irytacją. -Myślałam, że masz dziś wieczorem
zajęcia.
- Miałam. - Para wielkich błękitnych oczu spo
jrzała na Boyda i Altheę. - Jesteście z policji?
- Deborah - odezwała się Cilla - powinnaś wyka
zać więcej rozsądku. Jak możesz opuszczać zajęcia?
Miałaś pisać test....
- Przestań traktować mnie jak dziecko. - Deborah
wcisnęła jej do ręki gazetę. -Naprawdę spodziewasz
się, że będę sobie żyła dalej jakby nigdy nic? Niech cię
diabli, Cilla! Mówiłaś mi, że wszystko jest pod kon
trolÄ…!
Najwyrazniej musiała przeczytać pierwszą stronę,
pomyślała z rezygnacją Cilla. Królowa nocnych pro
gramów w matni!" By uśmierzyć narastający ból
głowy, zaczęła masować palcami skronie.
- Bo jest pod kontrolą - powiedziała. - Taki
materiał dobrze się sprzedaje, to wszystko.
- Nie, to nie wszystko.
- Wezwałam przecież policję! - uniosła się Cilla,
odrzucajÄ…c gazetÄ™. - Czego jeszcze chcesz?
50
Obiektywnie rzecz biorąc, między siostrami istniało
pewne podobieństwo. Kształt oczu, a także ust. Jednak
o ile Cilla była na tyle ponętna i seksy, by wszystkie
męskie głowy odwracały się za nią, jej siostra była po
prostu przepiękna. Jest taka młoda, pomyślał Boyd.
Może mieć osiemnaście lat. Za kilka lat wystarczy
jedno jej spojrzenie, by każdy mężczyzna zapomniał
języka w gębie.
Dostrzegł także pewne różnice. Deborah miała wło
sy krótkie i lekko natapirowane. Włosy Cilli były
długie i rozpuszczone. Młodsza siostra ubrana była
w purpurowy sweter i szyte na miarę spodnie, wsunięte
w niskie lśniące botki. Porozciągana bluza Cilli mieni
ła się pstrymi kolorami. Góra była fioletowa, a dół
zielony. Cilla wybrała też grabe żółte skarpety i wyso
kie, pomarańczowe botki.
Przyszło mu na myśl, że choć gusty sióstr mogą się
ze sobą kłócić, ich temperamenty wydawały się zdecy
dowanie podobne.
A kiedy ich temperamenty zagrały, musiało to być
niezłe widowisko.
Althea przysunęła się i szepnęła mu do ucha:
- Widać, że to nie pierwsza kłótnia na ten temat.
Boyd uśmiechnął się. Gdyby miał popcorn i piwo,
chętnie obejrzałby kolejnych dziesięć rund.
- Na kogo stawiasz?
- Na Cillę - rzuciła półgłosem, zakładając nogę na
nogę. - Chociaż jej siostra to twardy przeciwnik.
Deborah, która wyraznie miała dosyć bicia głową
w mur, odwróciła się gwałtownie i wycelowała pal
cem w Boyda.
- Pan mi powie, co tu jest grane.
- Hmm...
- Nieważne. - Namierzyła Altheę. - Pani.
Próbując ukryć uśmiech, Althea skinęła głową.
51
- Jesteśmy oficerami śledczymi i prowadzimy do
chodzenie w sprawie pani siostry, panno 0'Roarke.
- Jednak jest jakaÅ› sprawa.
Ignorując wściekłe spojrzenia Cilli, Althea znów
skinęła głową.
- Tak. Przy współpracy rozgłośni zainstalowaliś
my podsłuch na linii do studia. Przesłuchaliśmy też
z detektywem Fletcherem pewnÄ… liczbÄ™ podejrzanych,
notowanych uprzednio za obsceniczne lub nękające
telefony. A teraz, z uwagi na ten ostatni incydent,
założymy podsłuch na waszej prywatnej linii.
- Ostatni incydent? - Deborah wystarczył moment,
by się domyślić. - Och, Cillo, tylko nie tu! On nie
dzwonił do ciebie tutaj! - W jednej chwili zapomniała
o gniewie i zarzuciła siostrze ręce na szyję. - Prze
praszam.
- To nie twoje zmartwienie - rzuciła Cilla, a gdy
Debrah żachnęła się, dodała: - Mówię poważnie, Deb.
My nie musimy się o to martwić. Zostawmy to fachow
com.
- Racja. - Althea wstała. - Detektyw Fletcher i ja
mamy za sobą dziesięć lat służby w policji. Otoczymy
pani siostrÄ™ troskliwÄ… opiekÄ…. Czy jest tu jakiÅ› aparat,
z którego mogłabym zadzwonić, żeby wydać pewne
dyspozycje?
- W kuchni. - Deborah uprzedziła Cillę, gdyż
chciała zamienić z Althea kilka słów na osobności. -
Zaprowadzę panią. - Przystanęła i uśmiechnęła się do
Boyda. - Napije siÄ™ pan kawy, panie inspektorze?
- Dzięki. - Gdy wychodziła z pokoju, odprowadził ją
spojrzeniem. Który mężczyzna by sobie tego odmówił?
- Nawet o tym nie myśl - mruknęła Cilla.
- Słucham? - rzucił, ale się uśmiechnął. Nie musiał
być detektywem, by rozpoznać matkę-kwokę. -
Twoja siostra - Deborah, tak? - ma w sobie coÅ›.
52
- JesteÅ› dla niej za stary.
- Ajaj.
Cilla sięgnęła po papierosa i znów przysiadła nie
chętnie na poręczy fotela.
- W każdym razie, ty i detektyw Grayson zdajecie
się świetnie do siebie pasować.
- Thea? - Znów się uśmiechnął. Na ogół nie
pamiętał, że jego partnerka jest kobietą. - Tak, szczęś
ciarz ze mnie.
Cilla zacisnęła zęby. Myśl, że inna kobieta miała
by ją wpędzać w kompleksy, napawała ją wściekłoś
cią. Althea Grayson była bardzo przystojna i wystar
czająco profesjonalna. Cilla była nawet skłonna
przyznać, że Althea jest oszałamiająca. Problem
polegał na tym, że łączyła w sobie wszystkie te
zalety.
Boyd podniósł się, żeby wyjąć spomiędzy jej pal
ców niezapalonego papierosa.
- Zazdrosna?
- Coś ci się przyśniło, Cwaniaku.
- Moimi snami zajmiemy się pózniej. - Czubkiem
palca uniósł jej podbródek. - Trzymasz się?
- Nic mi nie jest. - Chciała wstać, odniosła jednak
wrażenie, że nie cofnąłby się, żeby zrobić jej miejsce.
A gdyby już stała, zbyt łatwo byłoby oprzeć głowę na
jego ramieniu i po prostu się poddać. O wiele za
łatwo. A ona ma przecież swoje zobowiązania, zajęcia
i sprawy. Ma także swoją dumę. - Nie chcę wciągać
w to Deb. Ona siedzi tu nocami sama, kiedy ja jestem
w pracy.
- Każę postawić przed domem wóz policyjny.
Cilla z wdzięcznością pokiwała głową.
- Jestem na siebie wściekła, że gdzieś tam, po
drodze, popełniłam błąd, który może narazić ją na
niebezpieczeństwo. Ona na to nie zasługuje.
53
Wiedziony impulsem, objął rozpostartą dłonią jej
policzek.
- Ty też nie.
Minęło wiele czasu, odkąd ktoś próbował jej do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]