[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-Rozmawiałem z pułkownikiem.
Chce, żebymnaraziewziął sukę do domu.
W komendzie nie ma zupełnie warunków, aby ją trzymać.
- A co na tomówitwoja żona?
-Nic nie mówi, bo nicjeszczenie wie.
Postanowiłemdziałać metodą zaskoczenia.
Pewnego dnia zjawięsięw domu z suką.
Liczę na jejurodę i na to, że dzieci będąmoimi sprzymierzeńcami.
Nieraz prosiły mnieo psa.
- Czy próbowałeś wołać na sukęimionami zaginionychpsów Kamińskiego i
Matejaka?
-Tak.
Wołałem Aza i Bestia.
Nie reagujenażadnez tychimion.
124
Rozdział X:
OBYCZAJE BABY-JAGI:
Upłynęłoosiem dni.
Na biurku w pokoju kapitana Stefana Kowalczyka codziennie zjawiały się rozmaite
raportyi telefonogramy.
Oficer czytał je uważnie.
Nie zawierałyjednak niczegonowego.
Milicjant z Nadarzyna donosił, żechorąży Jan Kamiński normalnie wypełnia swoje
obowiązki.
Jego sukajeszcze się nie odnalazła.
Jan Matejak,jak to zauważył dyskretnie śledzący go wywiadowca, jezdzi
parokonnym wozem na Zieleniak.
Tamsprzedaje towari natychmiast wraca do domu.
Pózniej aż do zmierzchu pracujew polu.
Codziennieodwiedza najbliższych sąsiadów, Salamuchów.
Z tych raportów kapitan wiedziałrównież, że BogdanWielgos ostatecznie nie
znalazłw Warszawie poszukiwanejwiatrówki.
Zrezygnował też z wyjazdu na wczasy.
Swój urlopdzieliłmiędzy Pruszkowem a Warszawą, gdzie dość częstospotykałsię z
pewną panią.
Był z nią dwa razy w kinie, razwieczorem w kawiarni na dansingu, a raz jedli
wspólnieobiad.
Raporty podały dokładne informacje o towarzyszcebankowca, ale dosprawynie
wniosły niczego istotnego.
ZbigniewSowa rozpoczął praktykę w jednym z zakładów przemysłowych w
Warszawie.
W związku ztym rzadziej bywał w Nadarzynie.
Natomiastodwiedził krawcaprzyulicy Tarczyńskiej i oddał mu Ubraniew jasną
pepitkędo przeróbki i dopasowania.
Zamówienie zostałowykonane w ciąguczterech dni.
Wywiadowcynie udało sięustalić, ile wziął krawiecza dokonanie przeróbki.
Andrzej Nowaczyk nadal nie pracował,chociaż odwiedził pewne biuro
projektowe i rozmawiał z paru znajomy-
125.
' mi, czy można się u nich zaczepić i jakie są możliwości zarobkowe w tej placówce.
Nowaczykprawiecodziennie''przyjeżdżał do Nadarzyna i pomagał w pracyw
ogrodzie.
Jak stwierdził w swoim sprawozdaniu wywiadowca milicji,"obserwacja wyżej
wymienionego Nowaczyka w jego miejscu zamieszkania na Bielanach jest wysoce
utrudniona,gdyż w domu, w którym wspomniany Nowaczyk mieszka,biega po
ogrodzie zły pies, który szczekaniem zwraca uwagę domowników i sąsiadów na
wszystkich obcych przechodzących ulicą".
W ciągu tych ośmiu dninie ponowionoprób "wprowadzenia do obiegu
pieniężnego" pięćsetek z zastrzeżonyminumerami.
Stwierdzał to ponad wszelką wątpliwośćkomunikat Narodowego Banku
Polskiego,który jednocześnie ostrzegał, że w dalszym ciągu należy zwracać
bacznąuwagę na wszystkiebanknotypięćsetzłotowe przyjmowane dokas banku.
Raniona suka przebywająca przy ulicy Grochowskiejw Klinice Wydziału
Weterynaryjnego SGGW z każdymdniem czułasię lepiej.
Wbrew obawom milicji niebyłożadnychprób podstępnego zgładzenia zwierzęcia.
Kapitanniemal codziennie odwiedzał sukę, a nigdy nie zjawiał sięz próżnymi rękoma.
Owczarek widząc już z daleka znajomą postać stawał przy siatce, radośnie machał
ogonemiczekał na ulubiony przysmak: surową,mrożonąwątrobę.
Przed dwoma dniami lekarze zdjęli suce opatrunek.
Pogroznej dla życia ranie pozostała jedynie niewielka łysin -kaz czerwoną blizną.
- I to zarośnie za kilka tygodni - twierdziłweterynarz.
-Nie będzie nawet najmniejszego znaku, że była tu kiedyśrana.
Lekki niedowład prawej łapy i kulenieustąpiązchwilą, gdy pies będzie miałwięcej
ruchu.
Pewnego dnia, gdy kapitan odwiedził swoją pupilkę,doktor Wacław
Zarasiewicz jeszcze raz dokładniezbadałsukę i oświadczył:
- Zupełnie zdrowa.
Może ją pan zabierać.
- Alejak?
Może jutro?
Trzeba kupić kaganiec, obrożę,smycz.
126
- Niechją kapitan zabiera dzisiaj.
Szczerzemówiąc, taklatkajest potrzebna dla innego pacjenta.
A obrożęi smyczznajdziemy w naszych remanentach.
Często przywożą nam psy ranne w wypadkach ulicznych i już nie douratowania.
Zazwyczaj smyczi obrożazostają u nas.
Poproszę jednegoz pracowników,aby wyszukał coś odpowiedniej wielkości.
Za chwilęprzyniesiono lekarzowi skórzaną linkę zakończoną metalowym,
niklowanym łańcuszkiem.
- To nasz prezent dlaładnej i dzielnej pacjentki -śmiał się lekarz -z życzeniami,
aby się dobrze sprawowaław nowej roli psa milicyjnego.
O, przezto kółkoprzewleka się łańcuszek, tak żepowstaje pętla.
Wsuwasię ją psu na szyję.
Dla dużych psówto lepsze niż obroża, bo nie mogą ciągnąć, ponieważ pętla
zaciskaim sięnaszyi.
Lepsze teżniż "kolczatka", bo zwierzakowi niesprawia bólu.
Zdjęto kłódkę i otworzono drzwiczki klatki.
Niepewniestąpając suka wyszła z niej i stanęła na ziemi, rozglądającsię wokoło.
Niewątpliwie mądre zwierzę, zrozumiało, że teraz decydują się jej przyszłe losy.
Oficer milicji podszedłbliżej i założyłjejłańcuszek na szyję.
- Noga!
- zakomenderował.
Suka posłusznie pokuśtykała i zaszedłszy z tyłu stanęła, a pózniejusiadła przy
lewej nodze kapitana.
- Tresowana - rzekł lekarz z uznaniem.
-Aż za dobrze!
Jej tresura kosztowała nas 300 000złotych!
Stefan pożegnał lekarza, jeszcze raz dziękując za troskliwą opiekę nad rannym
zwierzęciem.
Odesłał milicjanta, który tego dniapełnił wartę przed klatką, do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]