[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jeden z lekarzy pchnął drzwi do pokoju Hessa, po czym cała grupa w białych kitlach
pospiesznie weszła do środka. Drzwi zamknęły się za nimi automatycznie.
- Co się dzieje? - spytał strażnik.
- Nie wiem - odparł żołnierz. Mocniej chwycił karabin. Pilnujący wlotu korytarza
żandarmi patrzyli na niego. Twarze wszystkich wyrażały pełne zaskoczenie.
Pojawił się drugi, angielski strażnik. Ziewnął szeroko.
- Co jest, Henri? - spytał zapinając koszulę. Zagadnięty wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia. Do Hessa właśnie weszło paru lekarzy. Anglik wybiegł na
korytarz i energicznie zapukał do drzwi drugiej sypialni, naprzeciwko. Nie czekając na
odpowiedz, wsadził głowę do środka.
- Coś się stało Hessowi! - zawołał. Po chwili w drzwiach pojawił się Rosjanin. Jedną
rękę zdążył już włożyć w rękaw koszuli, drugą przytrzymywał spodnie.
Wszyscy trzej strażnicy stanęli przed pokojem Hessa.
- O co tu chodzi? - odezwał się Rosjanin.
- Są u niego lekarze.
- Musimy tam wejść. - Rosjanin wepchnął koszulę w spodnie.
Anglik wyciągnął rękę.
- Chwileczkę! Teraz nie możemy. Nie wiemy, co z nim robią.
- Musimy zobaczyć.
Rosjanin zrobił krok w stronę drzwi, gdy te otworzyły się nagłe. Hess leżał na noszach
okryty kocem aż po szyję. Oczy miał zamknięte. Pozostały personel podążył za nimi, ciągnąc
za sobą stolik z aparaturą.
Rosjanin chciał ruszyć za nimi, gdy wtem z pokoju wybiegł jeszcze jeden lekarz.
Rosjanin chwycił go za rękę.
- Co się stało?
- Zapaść. - Lekarz oswobodził ramię z uścisku.
- A co to takiego? On za półtorej godziny opuszcza szpital. Co to jest zapaść?
- Jego serce przestało bić! - Lekarz wyminął go i chciał biec dalej, kiedy Rosjanin
znowu przytrzymał go za rękaw.
- Zaczekać.
Lekarzowi było już tego za wiele. Gwałtownie wyrwał się i spojrzał ostro na
pozostałych strażników.
- Niech on mi zejdzie z drogi! Jeśli się nie pospieszymy, Hess wyjdzie ze szpitala, ale
prosto na cmentarz. Przywróciliśmy akcję serca: teraz musimy utrzymać go przy życiu. -
Wskazał kciukiem Rosjanina. - Wyjaśnijcie mu to i niech się trzyma ode mnie z daleka! -
Odepchnął Rosjanina i popędził korytarzem. W chwilę potem zniknął za zakrętem.
Rosjanin skoczył do biura, lecz Anglik był tam pierwszy. Trzymał już w dłoni
słuchawkę.
- Muszę zadzwonić do mojego dyrektora! - krzyknął Rosjanin. - Daj mi telefon!
- Najpierw ja, Sergiej.
Tamten chciał chwycić aparat, lecz Anglik przezornie uskoczył z nim do tyłu.
- Daj mi go! - Nie krzyczał już. Wrzeszczał.
- Po kolei! - Anglik trzymał telefon mocno przy ciele. - To nasz miesiąc i pułkownik
Dampier dowie się o tym jako pierwszy.
- No dobrze, George. - Rosjanin nieco ochłonął. - Tylko się pospiesz.
Na końcu korytarza Hessa umieszczono w windzie, po czym zespół reanimacyjny
zjechał z nim piętro niżej. W pośpiechu przewieziono go na oddział intensywnej terapii. Za
podwójnymi drzwiami, które jeden z lekarzy zamknął na klucz, stali plecami do ściany czterej
amerykańscy żandarmi.
Dwaj lekarze popchnęli nosze obok stołu operacyjnego i przez drugie drzwi wjechali
nimi do niewielkiego magazynu.
Tu czekał Strang, który na widok Hessa natychmiast wstał. Hess, oparty na jednym
łokciu rozglądał się naokoło. Jego niebieskie, głęboko osadzone pod krzaczastymi brwiami
oczy były prawie niewidoczne.
- Nie było kłopotów? - spytał Strang lekarzy.
- Najmniejszych. Jeden ze strażników, chyba Rosjanin, trochę się zdenerwował. Ale
nie było z nim większych problemów.
- Ile mam czasu?
- Och, przynajmniej godzinę. Jeśli to okaże się za mało, proszę dać mi znać. Będę na
zewnątrz.
Obaj lekarze wyszli zamykając za sobą drzwi.
- Dlaczego tu jestem? - odezwał się Hess niskim głosem. Spuściwszy nogi w dół
usiadł na noszach, ubrany był w spodnie i rozpiętą pod szyją koszulę. Wygładził dłońmi białe
włosy nad uszami.
- Herr Hess, nazywam się Strang, jestem z Misji Stanów Zjednoczonych. - Pokazał mu
swoją legitymację. Hess obejrzał ją starannie. - Chciałbym z panem porozmawiać. Może tam
będzie panu wygodniej? - Wskazał trzy krzesła stojące pod ścianą.
- Chyba tak. - Hess ostrożnie zsunął się na podłogę i podszedł do krzeseł. - O czym
chciał pan ze mną mówić?
- O dokumencie, który przekazał pan swojemu obrońcy w czterdziestym szóstym
roku.
Hess przyjrzał mu się uważnie. Usiadł.
- Nie wiem o żadnym dokumencie. - Przysunął sobie drugie krzesło i z wysiłkiem
uniósł nogi, by je na nim położyć. Odchylił się do tyłu, czujny i ostrożny. Oczy schowały się
głęboko w cień pod gęstymi brwiami.
- Wspomniał pan o nim w styczniu. - Strang zajął miejsce naprzeciw Hessa. - W
czasie rozmowy z panną Hartmann, gdy odwiedziła pana w Spandau.
- Nie, nie pamiętam - pokręcił głową. - Dlaczego sprowadził mnie pan tutaj, żeby
zadać mi to pytanie?
Strang oparł dłonie na kolanach i pochylił się do niego.
- Herr Hess, to naprawdę bardzo ważne. Niech pan sobie przypomni.
Hess siedział wyprostowany ze skrzyżowanymi na piersi ramionami. Szczękę wysunął
do przodu.
- Przenieśliśmy pana tutaj, by Rosjanie nie dowiedzieli się, że rozmawiamy. O ósmej
rano ma pan być przewieziony do Spandau, jednak wcześniej musiałem dowiedzieć się
czegoś o tym dokumencie.
Hess siedział w milczeniu. Nie patrzył w jego stronę.
- Herr Hess, wiem, że jest w nim coś, co może wywołać wielki skandal polityczny w
Moskwie.
Twarz starca drgnęła. W kącikach jego ust pojawił się nieznaczny uśmiech.
- Mam rację, prawda? - spytał Strang.
Hess odwrócił powoli głowę i spojrzał na niego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]