ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Będę z państwem w kontakcie, może listownie.
- A jeśli wyniknie coś nie cierpiącego zwłoki? - Gordon nie dawał za wygraną. - Nie chce pan, bym
przychodził do biura, lecz jeśli ten lis, Burack, węszy w pana korespondencji, nie powinienem też
chyba pisać?
- Może wpadnę do państwa jutro na chwilkę po porze herbaty, w drodze do domu? - spytał Costain. -
Przyjdę tutaj, do biura, żeby nie narzucać się rodzinie.
Wydawał się po prostu uprzejmy, lecz Cathy zrozumiała, co ma na myśli.  Boi się, że chcemy go
zaciągnąć do ołtarza - pomyślała, a głośno powiedziała: - Możesz spotkać się tutaj z lordem
Costainem, Gordonie.  Niech nie myśli, że będę go ścigać .
Na tym stanęło i Costain wkrótce wyszedł. Gordon czuł się zlekceważony przez Lwa, po tak wyczer-
pujÄ…cym dniu pracy i rewelacyjnych odkryciach.
- Wydaje mi się, że Lew nie docenia moich wysiłków - burknął. - Taki typ jak Costain myśli jedynie o
rozpuście. Tak naturalnie mówił o trybie życia tej kobiety. Nie zadawaj się z takimi mężczyznami,
Cathy. Bardzo mądrze zaaranżowałaś nasze jutrzejsze spotkanie tutaj.
Cathy westchnęła zapatrzona w ogień na kominku.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
- Masz rację, Gordonie. Jemu zupełnie na mnie nie zależy.
- Do diabła, nie rób takiej miny. Znajdziemy ci męża we Włoszech. Jeśli oczywiście pojadę do
Włoch... - dodał. - Myślałem o tym, że tego rodzaju praca odpowiada mi pod każdym względem. Kiedy
wsadzę już za kratki panią Leonard i jej przyjaciół, porozmawiam z Cosgrave em na temat stałej pracy.
- A wtedy jak znajdę męża? Chciałabym... och, chciałabym, żebyśmy częściej wychodzili z domu.
Wczoraj wieczorem było tak cudownie u lady Martin. Przypomniały mi się dawne czasy, kiedy papa
jeszcze żył.
Gordon okropnie się czuł, myśląc o porzuceniu kariery dyplomatycznej. Dla Cathy byłoby to wielkim
rozczarowaniem. Siedziała ciągle w domu z mamą, wujem Rodneyem i garstką ich starych przyjaciół, a
była przecież młodą panną. Postanowił, że musi postarać się jej o jakiegoś konkurenta, inaczej zwali się
jemu i pannie Stanfield na głowę, kiedy już się pobiorą.
- Coś ci powiem - odezwał się. - Nie muszę iść dziś do klubu. Wyjdziemy razem.
- Jesteś gdzieś zaproszony? - spytała z nadzieją, gdyż Gordon częściej bywał wśród ludzi niż ona.
- W środku zimy nie urządza się wielu przyjęć, ale teatry są otwarte. Zabiorę cię na jakąś sztukę. W
teatrze możemy równie dobrze rozglądać się za napastnikiem. Wezmiemy ze sobą lornetkę i przyjrzymy
się dokładnie całej widowni.
- Wspaniale! Sprawdzmy, jakie sztuki sÄ… dzisiaj grane.
Było już pózno, Gordon przebrał się więc w strój wieczorowy, a Cathy wybrała na tę chłodną aurę
taftową suknię z długimi rękawami i szykowny, ale ciepły szal z mohairu. Czuła miłe podniecenie.
Jakiż Gordon jest miły! Nie obawiała się zbytnio, że entuzjazm do pracy w Horse Guards długo
potrwa. Wkrótce znudzi mu się wystawanie na rogach ulic i doceni uroki włoskiego klimatu.
Natomiast prawdziwym rozczarowaniem była asekuracyjna postawa Costaina - tak bardzo obawiał
się, by ich nie kojarzono. To prawda, zachowywał się bez zarzutu, ale nie zależało mu na niej. Jeśli
zdarzyło mu się spojrzeć jej w oczy z większym zainteresowaniem lub powiedzieć coś miłego, wynikało
to jedynie z jego naturalnego sposobu bycia. Jak stwierdził Gordon, należał do klasy niezbyt przejętej
zasadami moralności. Damy, jeśli nie są za stare, są po to, by z nimi flirtować. Nie umiał inaczej
postępować z kobietami, zachowywał jednak pełną kontrolę nad sytuacją.
Gdyby jej życie tak bardzo nie zmieniło się po śmierci papy, bez trudu dałaby sobie z nim radę.
Uśmiechałaby się i odwzajemniała puste frazesy, uznając to za rzecz zwykłą. Nie była w tym jednak
najlepsza. I nie zamierzała się zmieniać.
Lady Lyman była niepocieszona zniknięciem Costaina.
- Pewnie ma jakieś pilne zadanie w pracy - skonstatowała. - Datę naszego przyjęcia wyznaczyłam na
dwudziestego grudnia, Cathy. Musimy dziś wypisać zaproszenia.
- Gordon zaprosił mnie dziś do teatru, mamo.
- Co to za sztuka, Gordonie? Szekspir?
- Szekspir? - parsknął Gordon. - Nic w tym stylu. Kto chce słuchać tego przestarzałego nudziarza?
Miałem go wystarczająco dość w szkole, mamo.
-  Wystarczająco znaczy wystarczająco - poinformował siostrzeńca Rodney.
- SÅ‚ucham?
-  Wystarczająco oznacza dość; nie musisz dodawać  dość .
Gordon nic nie rozumiejąc potrząsał głową. Starszy pan jakby obudził się ze snu.
- Co to znaczy  wystarczająco , Gordonie? - spytał.
- To znaczy wystarczajÄ…co.
- To znaczy dość, nie musisz więc mówić  wystarczająco dość . To klasyczna tautologia. Jeśli masz
nadzieję zostać dyplomatą, naucz się mówić poprawnie po angielsku.
- W takim razie po co uczę się włoskiego? - Chłopak zwrócił się do matki. - Grają zabawną farsę w
Royal Coburg. Tam właśnie się wybieramy.
- Ależ, mój drogi, sądzisz, że wypada zabrać Cathy na południowy brzeg Tamizy?
- Do licha, nie przeprowadzamy się tam przecież. Całe miasto mówi o nowej farsie w Coburg. Nic
dziwnego, że Cathy nie ma stałego adoratora, jeśli trzymasz ją cały czas pod kloszem.
Twoja siostra zawarła niezwykle korzystną znajomość, Gordonie. Mam na myśli lorda Costaina.
Mogłoby mu się nie spodobać, że Cathy biega po mieście jak latawica.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
- Jeśli Cathy jest latawicą, to ja jestem małpą. Costain nie jest tak nadętym absztyfikantem jak są-
dzisz, mamo. Nie jest niewiniÄ…tkiem.
- Absztyfikant? - Lady Lyman dostała kolorów. - Nazywasz syna księcia Halforda  absztyfikantem ?
Rodney rzucił gniewnie:
- Naucz się mówić po angielsku, chłopcze. To odróżnia ludzi od zwierząt. W Ministerstwie Spraw
Zagranicznych...
- Wcale nie jestem przekonany, czy zostanÄ™ dyplomatÄ….
- Bardziej przysłużyłbyś się ojczyznie, spuszczając nieco z tonu - sarkastycznie stwierdził Rodney.
Lekkie napięcie towarzyszyło im do końca posiłku. Przed wyjściem do teatru Cathy powiedziała:
- A propos, mamo. Dowiedziałam się czegoś nowego o pani Leonard. Ma na imię Helena i była już
raz mężatką.
- Kiedy? Jak nazywał się jej mąż?
- Nie wiem.
- Helena... - powtórzyła lady Lyman marszcząc w skupieniu czoło. - Coś mi to mówi. Przypomnij mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta