ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ktoś). Skoczyła na równe nogi, zachwiała się, lecz nie upadła. Rozległ się kolejny grzmot, na niebie
pojawiła się białoniebieska blizna błyskawicy. Stojąc tak z wodą ściekającą z nosa, z mokrymi włosami
przylepionymi do policzków, Trisha dostrzegła wysoki, na pół uschnięty świerk w dolinie, wybuchający
nagle i rozpadający się na dwie płonące części.
A potem spadł deszcz tak gęsty, i\ dolina na jej oczach zmieniła się we własny szkic, okryty
szarą gazą.
Trisha wycofała się w głąb lasu. Przyklękła i wyciągnęła z plecaka niebieski płaszcz
przeciwdeszczowy. Wło\yła go (tata powiedziałby w tym momencie:  Lepiej pózno ni\ wcale ), po
czym usiadła przy powalonym drzewie, w głowie nadal jej się kręciło, powieki miała spuchnięte
i swędzące. Okrywające ją gałęzie powstrzymywały deszcz, zbyt gwałtowny jednak, by zdołały
powstrzymać go skutecznie. Narzuciła na głowę kaptur i słuchała dzwięku spadających nań kropel,
bardzo podobnego do odgłosu deszczu uderzającego w dach samochodu. Dostrzegła wszechobecną
chmurę muszek, pomachała przed oczami dłonią, ale w tym geście brakowało siły.  Nic ich nie
odpędzi, zawsze są głodne, kłuły mnie w powieki, kiedy le\ałam nieprzytomna, i nie pogardzą nawet
moim martwym ciałem - pomyślała i znów się rozpłakała, cicho, rozpaczliwie. Nie przestała jednak
opędzać się od much, kurczyła się te\ za ka\dym grzmotem. Bez zegarka, nie widząc słońca, nie miała
pojęcia, jak szybko mija czas. Wiedziała tylko tyle, \e siedziała nieruchomo, skulona, mała postać
w niebieskim płaszczyku, przytulona do zwalonego drzewa, póki huk grzmotów nie zaczął cichnąć na
wschodzie niczym pokonany, lecz nadal agresywny byk. Deszcz ciągle padał. Komary bzyczały wokół
niej, jeden nawet zabłąkał się pomiędzy jej głowę i kaptur. Przycisnęła kaptur kciukiem do głowy
i jękliwe bzyczenie nagle umilkło.
- a masz - powiedziała ponuro. - Załatwiłam cię, przerobiłam na marmoladę.
Kiedy próbowała wstać, poczuła burczenie w \ołądku. Przedtem nie była głodna, ale to
zdą\yło się ju\ zmienić. Okropna była sama myśl o tym, \e błądziła wystarczająco długo, by zgłodnieć.
Zastanowiła się przelotnie, ile takich okropnych rzeczy jeszcze ją spotka, i doszła do wniosku, \e lepiej
nic nie widzieć, niczego nie przewidywać.  Mo\e ju\ \adna? - pomyślała. - Hej, dziewczyno,
uśmiechnij się, mo\e wszystkie okropne rzeczy są ju\ za tobą .
Zdjęła płaszcz i nim otworzyła plecak, przyjrzała się sobie dokładnie. Wyglądała \ałośnie,
przemoczona do suchej nitki i od stóp do głów pokryta sosnowymi igłami, na które padła zemdlona.
 Zemdlałam pierwszy raz w \yciu - pomyślała. - Będę musiała powiedzieć o tym Pepsi, zakładając
oczywiście, \e kiedyś jeszcze ją zobaczę .
- Tylko nie zaczynaj - upomniała się głośno i odpięła klapę plecaka. Wyjęła z niego jedzenie
i picie, układając je przed sobą w prostej linii. Widok papierowej torby z drugim śniadaniem sprawił,
\e \ołądek zaburczał jej głośniej, bardziej natarczywie. Która właściwie mo\e być godzina? Ukryty
gdzieś głęboko umysłowy zegar, sterowany metabolizmem ciała, powiedział jej, \e jest
prawdopodobnie około trzeciej po południu, \e od czasu, kiedy we wnęce śniadaniowej kuchni ich
domu radośnie zajadała płatki kukurydziane, minęło osiem godzin, a od chwili, gdy zdecydowała się
pójść po trzykroć przeklętym skrótem, pięć. Było około trzeciej. Mo\e nawet bli\ej czwartej.
Na drugie śniadanie przygotowała sobie jajko na twardo (nadal w skorupce), kanapkę
z tuńczykiem i kilka łodyg selera. Miała tak\e małą torebkę chipsów, całkiem du\ą butelkę wody,
butelkę Surge, największą, dwudziestojednouncjową, bo bardzo lubiła Surge, oraz batoniki Twinkie.
Na widok cytrynowo-limonowej oran\ady Trisha poczuła nagle, \e bardziej chce jej się pić
ni\ jeść, a przede wszystkim jest szaleńczo wręcz spragniona cukru. Odkręciła zakrętkę, podniosła
butelkę do ust i zawahała się. Pragnienie pragnieniem, ale nie byłoby najmądrzej wypić pół butelki
jednym haustem. Nie jest przecie\ wykluczone, \e pozostanie w lesie przynajmniej na jakiś czas. Nie
miała ochoty w to uwierzyć, jęknęła, próbowała odsunąć od siebie tę głupią, wręcz szaleńczą myśl, ale
jednocześnie doskonale wiedziała, \e nie mo\e sobie na to pozwolić. Kiedy wyjdzie wreszcie z tych
lasów, znów będzie mogła myśleć jak dziecko, na razie jednak powinna zachowywać się jak dorosła,
w ka\dym razie w miarę mo\liwości.
 Przecie\ wiesz, co widziałaś - pomyślała. - Wielką dolinę, w której nie było nic oprócz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta