[ Pobierz całość w formacie PDF ]
myśli od Nadji, choć na chwilę.
Uśmiechnęła się, a on wpatrywał się w linię jej warg.
To bardzo miło z twojej strony, Peter. Może to i niezły pomysł.
W jego oczach pojawił się błysk, dzięki któremu z twarzy znikł wyraz napięcia.
W takim razie spotkamy się przy wyjściu o ósmej, jeśli ci to odpowiada.
Dobrze.
Pojechali do małego zajazdu na przedmieściach Brory. Wieczór był chłodny, ale prawie
bezwietrzny gładka powierzchnia jeziora lśniła srebrzyście. W drodze rozmawiali o
krajobrazach oraz zwierzętach i roślinności tej części Szkocji; chcieliby poznać ją bliżej.
Byłoby wspaniale dostać dwa tygodnie urlopu na zwiedzenie tej cudownej okolicy
roześmiał się Peter.
Myślałam już o tym. Wycieczka wozem cygańskim ciągniętym przez konia! Chyba
można coś takiego wynająć, jak barkę rzeczną. Zresztą oba te środki transportu dobrze
kojarzą się ze spokojem.
Zatrzymali się przed małym budynkiem pokrytym dachówką, z uroczymi okiennicami
ożywiającymi biel ścian. Wewnątrz było ciepło i przytulnie, a kiedy usiedli we wnęce sali, na
starej dębowej ławie przy oknie, ich oczom ukazała się sosnowa aleja, u której wylotu widać
było niewielką piaszczystą plażę odległego krańca jeziora.
Zamówili wino i Peter, wpatrując się w swój kieliszek, odezwał się cicho:
Zaprosiłem cię tu między innymi dlatego, że chciałem cię przeprosić za moje
nietaktowne uwagi w sprawie Nadji. Nie miałem prawa wymagać, żeby ktokolwiek
przewidział to, co się stało. Wszyscy mieliśmy mnóstwo innych kłopotów. Westchnął
ciężko. Często przychodzi mi na myśl, że moje własne problemy utrudniają mi ocenę
sytuacji... Obracając w palcach na wpół opróżniony kieliszek, zamyślił się, jakby
podejmował jakąś decyzję.
Rozumiała, że nie ma prawa go ponaglać. Po dłuższej chwili odezwał się znowu:
Widziałem w Bośni straszne rzeczy, o których lepiej, żebyś nie wiedziała... i czuję, że w
pewnym sensie dla tego biednego dziecka lepiej, że tak się stało. Zbyt wiele widziała i
wycierpiała w tak młodym wieku, żeby mogła całkowicie odzyskać równowagę psychiczną...
Zapewne masz rację, tym niemniej to takie okrutne, że jej życie, oraz tak wielu innych
młodych ludzi, zostało brutalnie przerwane... Urwała, gdy dotarł do niej sens własnych
słów, i wzruszenie ścisnęło ją za gardło.
Lauro, proszę, nie płacz powiedział, widząc gromadzące się w jej oczach łzy. Podał
jej nieskazitelnie czystą chusteczkę, którą wytarła policzki.
Przepraszam cię, Peter. Po prostu miałam dzisiaj ciężki dzień. Przede wszystkim nie
powinnam ci była mówić o mojej wizycie w Bośni, tylko że...
Opowiedziała mu, jak brat namówił ją, by z nim pojechała, i o tym, jak bardzo chciał tam
wrócić po skończeniu studiów, a potem o jego tragicznej śmierci i kryzysie małżeńskim
rodziców. Mówiła drżącym głosem, a mimo to poczuła się znacznie lepiej, gdy już to z siebie
wyrzuciła.
Słuchał jej z pełnym zrozumienia wyrazem twarzy i kiedy skończyła, odezwał się
łagodnie:
Lauro, powrót do kraju pomógł mi w jednym: uświadomić sobie, że wojna nie jest
jedyną przyczyną ludzkiego cierpienia. W ogniu dział i spadających na głowę bomb jakoś
zapomina się o wszystkim, co w normalnym świecie jest złe.
Stopniowo przeszli do mniej przygnębiających tematów i pózniej, kiedy w drodze do
samochodu ujął ją opiekuńczo pod rękę, jego bliskość sprawiła, że przez moment zapomniała
o mrocznych stronach życia. Odprowadził ją do drzwi jej pokoju.
Stokrotne dzięki za wieczór, Lauro. Było mi niezmiernie przyjemnie. Uśmiechnął się
do niej.
Mnie też.
Mam też nadzieję, że wybaczyłaś temu bezmyślnemu i nieznośnemu facetowi?
Nie zdawała sobie sprawy, że Peter, patrząc na jej twarz rozjaśnioną poświatą księżyca,
na chwilę zapomniał o zrodzonej z rozpaczy pustce w sercu na co stracił już nadzieję.
Zastanowił ją wyraz jego twarzy i kiedy ich oczy się spotkały, pochyliła lekko głowę i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]