[ Pobierz całość w formacie PDF ]
długie samotne lata życia.
Po kolacji większość pasażerów statku zeszła na ląd. Alys
również miała wielką ochotę przejść się po Heraklionie, ale w końcu
została z ciotką. Do jedenastej grały w brydża z dwiema starszymi
paniami, a potem poszły spać. Tego wieczoru nie widziała Tytusa ani
Gail, lecz ciotkę odwiedziła kobieta, która zasłabła w Labiryncie.
Przyszła podziękować i wciąż jeszcze była pod wrażeniem tego, co się
stało.
- Co za wspaniały człowiek z tego doktora Irvine'a! -
zachłystywała się z podziwu. - Jaki uprzejmy! Jaki silny!
Kiedy układały się do snu, Alys niby to od niechcenia zagadnęła
ciotkę:
- Coś mi się wydaje, że przypadliście sobie z Tytusem do gustu.
- O, tak! To wyjątkowo interesujący człowiek.
- Ale, ciociu, wiesz przecież, o co mi chodzi.
- No to powiedz wprost... Nie, Alys. Nie musisz się niczego
obawiać. On nie wie, że mi się zwierzyłaś. Chyba że się domyślił, bo
sama mu to umożliwiłaś.
103
RS
- Ja? Jakim cudem?
Luisa westchnęła, szukając przez chwilę właściwych słów.
- Rozmawiasz z nim w mojej obecności w taki sposób i takim
tonem, że od razu wiadomo, że się świetnie znacie. Gdybyś mi nie
opowiedziała całej waszej historii, byłabyś ostrożniejsza. Starałabyś
się przynajmniej udawać, że Tytus jest dla ciebie jedynie zwykłym
znajomym.
- Pewnie masz rację - przyznała Alys. - Nie potrafię udawać.
- Więc dlaczego to robisz?
- Słucham? - Alys podniosła na ciotkę zdziwiony wzrok. - Co
masz na myśli?
- Dlaczego udajesz? Czy ty się wstydzisz tego, że byliście
razem?
-Nie, oczywiście, że nie, ale...
- To dlaczego robisz z tego taką tajemnicę?
- Nie chcę, żeby ktokolwiek na statku się dowiedział. Widzisz...
- uzupełniła, nie dopuszczając ciotki do słowa - po prostu nie mówi
się o czymś, co się skończyło.
Ciotka Luisa pokiwała głową bez przekonania.
- Naprawdę nie potrafię zrozumieć waszego pokolenia.
Uznaliście, że w życiu na kocią łapę nie ma nic zdrożnego, a jak się
rozchodzicie, to od razu - cicho, sza, wielka tajemnica, jakby się
trzeba było tego wstydzić.
-Tak to być może wygląda - przyznała Alys.
104
RS
- Muszą być jednak pewne zasady. Przypuśćmy, na przykład, że
Tytus zadurzył się w Gail. Nie życzyłby sobie chyba, żebym mu raz
po raz przypominała, kim dawniej dla niego byłam.
- Sądzę, że wolałby raczej samego diabła niż Gail - odparła
Luisa z taką ironią, że Alys musiała wybuchnąć śmiechem.
Następnego dnia była niedziela. Ciotka wstała wcześnie, żeby
móc uczestniczyć we mszy świętej o siódmej, choć nie zawsze była
taka gorliwa. Okazało się jednak, że jeden z pasażerów jest biskupem,
a takiego zbiegu okoliczności jej zdaniem nie wolno było
zlekceważyć. Alys wstała również, lecz wciągnęła dres i poszła biegać
po pokładzie.
Nad morzem unosiły się jeszcze mgły, które rozwiały się, jak
tylko słońce wzeszło wyżej. Alys zgrzała się prędko, zdjęła więc bluzę
i zawiązała ją sobie wokół bioder, zostając w samym sportowym
podkoszulku. Pobiegła dalej, dziwiąc się trochę, że mimo tak
wczesnej pory wszędzie kręci się mnóstwo chłopców z załogi. Pewnie
w tych godzinach sprzątają pokład, domyśliła się. Potem jest za duży
ruch. Zauważyła, że kiedy ich mija, uśmiechają się, i sprawiło jej to
wielką przyjemność. Bardzo miły personel, pomyślała.
Po trzech kwadransach joggingu stanęła na otwartej przestrzeni i
zaczęła się gimnastykować. Te same ćwiczenia wykonywała od lat;
pozwoliły jej utrzymać znakomitą figurę, a nie raz i nie dwa
rozładowały nagromadzone napięcie. Kiedy skończyła, rozległy się
głosy aplauzu. Zaskoczona spojrzała w górę i oto, co zobaczyła: z
górnego pokładu biła jej brawo cała męska obsługa statku. Alys
105
RS
roześmiała się, złożyła swojej widowni głęboki dyg i zeszła do kajuty,
żeby wziąć prysznic i przebrać się na śniadanie.
Przed południem statek zawinął do portu na Santorynie,
wyżynnej wysepce z archipelagu Cyklady na Morzu Egejskim, skąd
na zwiedzanie miasta zabrały ich łodzie. Ciotka już tu kiedyś była,
toteż oddaliły się od grupy i poszły same na spacer wybrzeżem. Nie
spotkały nigdzie Tytusa, uznały więc, że zabrał się z przewodnikiem.
Przed samym powrotem pochodziły jeszcze trochę po sklepikach z
pamiątkami i nagle, przechodząc obok jubilera, Alys zauważyła
Tytusa. Stał odwrócony plecami do okna wystawowego i wyglądało
na to, że ogląda biżuterię wystawioną na kontuarze na aksamitnych
tackach. Był sam, nie z Gail. Dla kogóż więc kupował biżuterię? Dla
Camilli?
Uderzyła ją nagle myśl, że całe jej życie zostało zniszczone
przez osobę, której nawet nie widziała,z którą zaledwie dwa razy
rozmawiała przez telefon. Nie była świadoma jej wyglądu; nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]