[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Siedziała odrętwiała, obojętna na to, co działo się na sali. Nie mogła odżałować
Clary'ego, bała się o Reynauda. Nie słyszała, jak herold wywołał do występu pierwszych
trubadurów.
Jannet delikatnie trąciła ją w ramię.
Leonor zauważyła, że na środek wychodzi dwóch mężczyzn z przewieszonymi
przez ramiona instrumentami. Jak mogą myśleć o śpiewaniu po tym, czego byli świad-
kami? - zadała sobie w duchu pytanie. Ona za nic w świecie nie utrzymałaby w drżących
rękach harfy, nie mówiąc już o wydobywaniu z niej dzwięków.
Pierwszy harfista podszedł dumnym krokiem do herolda. Był ubrany na czarno,
tylko z szyi zwisał mu na piersi na złotym łańcuchu wielki złoty medalion. Kręcone
blond włosy opadały do ramion. Sądząc po westchnieniach dam, jakimi został przyjęty,
musiał być postacią popularną. Może to właśnie on śpiewał na dworze królowej Eleono-
ry? Jeśli tak, to jest się od kogo uczyć.
- Brian St Clare - przedstawił się heroldowi - z hrabstwa Orkadów.
Leonor zauważyła, że harfa trubadura z dalekiej północy miała struny ze srebrnego
drutu.
Drugi harfista, w brązowej połatanej i powycieranej szacie, przypominałby raczej
braciszka zakonnego z jakiegoś zakon żebraczego, gdyby nie pulchne ciało, na którym
nędzny strój niemal pękał w szwach.
- Mnie zowią Andreas - oznajmił ze swobodą. - Pochodzę... znikąd i zewsząd... ła-
skawi panowie i łaskawe panie. - Puścił oko w stronę dam. Tłuste, czerwone policzki
pokrył uśmiech.
R
L
T
Niezły kuglarz, pomyślała Leonor. Chyba zna wiele pieśni z różnych zakątków.
Ciekawe, czy zna też zajal, arabską melodeklamację, którą ona tak bardzo lubiła. W tym
momencie Jannet uszczypnęła ją w dłoń.
- Ja także chcę stanąć do rywalizacji, za pozwoleniem hrabiego Rogera - odezwała
się Leonor.
- Zezwalam! - krzyknął hrabia. - Słyszałem ją grającą. Gra jak anioł. Stawiam
dwadzieścia sztuk złota, że wyjdzie z nagrodą.
Leonor wstała i zwróciła się do herolda:
- Jestem Leonor de Balenguer y Hassam. Pochodzę z Grenady.
Szmer przebiegł po sali.
- Jestem tylko kobietą, ale pragnę zagrać dla hrabiego Rogera i jego dostojnych
gości.
- Pani - przebił się poprzez szmer na sali przyjazny głos - swoim wyglądem i mu-
zyką potrafisz zapewne umilić czas w niejednej sali rycerskiej.
To gruby Andreas zachęcał Leonor do występu.
- Dajmy jej szansę - dołączył Brian.
- Zgoda - zdecydował herold. - Ciągnijcie więc losy, zobaczymy, kto wystąpi
pierwszy.
Leonor wyciągnęła najkrótszą słomkę, co oznaczało, że wystąpi jako ostatnia.
Jej czas nadszedł szybko. Czuła wewnętrzny niepokój, ale wstała i sięgnęła po
harfę. Rozejrzała się po sali. Wszystkie oczy śledziły każdy jej ruch, gdy stroiła instru-
ment. Piersi przygniatał strach. Uniosła wysoko głowę. Ponad morzem głów, w odległym
końcu sali, tuż obok drzwi dojrzała czarno ubraną postać.
Benjamin.
Zaśpiewa dwie pieśni i ucieknie do pokoiku na górze, gdzie pozostanie sam na sam
ze swoimi myślami, postanowiła. Wzięła głęboki oddech. Dwie pieśni, ale zaśpiewa je
najlepiej, jak potrafi. Poskromiła strach, usiadła na niskim stołku i oparła harfę na ramie-
niu. Uniosła dłonie, oparła je na strunach i wzięła pojedynczy, cichy akord.
R
L
T
- Stójcie! - odezwał się gromki głos spod ściany. - Kwestionuję prawo Leonor de
Balenguer y Hassam do występu w przytomności chrześcijan. - Bernard z Rodez wystą-
pił na środek i rzucił rękawicę u stóp Leonor.
Rozdział dziewiętnasty
Leonor zesztywniała. Hrabia Roger spojrzał surowo na stojącego przed nim potęż-
nego rycerza.
- O czym mówisz, Rodez? Pani Leonor pochodzi, co prawda, z Grenady, ale jest
chrześcijanką jak ty czy ja.
- Na wpół chrześcijanką, czy całą chrześcijanką, to bez znaczenia - orzekł Rodez. -
Ona jest skazana na piekło.
Leonor wreszcie zdołała przemówić.
- Z jakiego powodu? - zapytała.
- Tak, wyjaśnij to - odezwał się chór kilku głosów.
Leonor patrzyła prosto w zimne oczy Rodeza.
- Z jakiego powodu? - powtórzyła głośniej.
Hrabia Roger walnął pięścią w stół.
- Dość tego, mów!
Bernard z Rodez przez dłuższą chwilę nie raczył spojrzeć na Leonor, wreszcie wy-
giął usta z mrożącym krew w żyłach uśmiechu.
- Jest skazana na piekło za zabójstwo.
Zabójstwo! Podłoga zakołysała się pod stopami Leonor.
- To ty powinieneś być oskarżony o zabójstwo. Widziałam dzisiejszego dnia na
własne oczy, jak zabiłeś młodego rycerza, Jeana z Clary. Jak śmiesz oskarżać mnie o tak
niecny uczynek!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]