ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

własny głos.
- Dobra, spoko. Idz w swoją stronę, a ja w swoją  mruknęła i
oddaliła się niemal biegiem.
Zostałam sama. Wszyscy mnie opuszczali, tak jak przewidziała
Neferet. I zasłużyłam na to. Zadałam Heathowi potworny ból.
Zraniłam Erika. Oddałam cnotę w zamian za kłamstwa. Jak to ujął
Loren?  Poświęciłam prawdziwa miłość i złożyłam cnotę na ołtarzu
boga oszustwa i hormonów ? Nic dziwnego, że zdobił tytuł Mistrza
Poezji. Zdecydowanie był mistrzem słowa.
Ruszyłam biegiem, nie wiedząc, dokąd biegnę, wiedząc jedynie,
że muszę uciekać, pędzić na oślep przed siebie, inaczej mój umysł
eksploduje. Zatrzymałam się, dopiero gdy zabrakło mi tchu. Dyszałam
ciężko oparta o korę starego dębu.
- Zoey? To ty?
Podniosłam wzrok i zamrugałam, żeby trochę rozwiać mgiełkę
cierpienia. To był Darius, ten młody przystojny wojownik olbrzym.
Stał na szczycie otaczającego szkołę szerokiego muru, przyglądając
mi się z zaciekawieniem.
- Czy wszystko dobrze?  zapytał w ten dziwaczny, staromodny
sposób, w jaki wysławiali się wojownicy.
- Tak  wykrztusiłam.  Po prostu miałam ochotę na spacer.
- Nie spacerowałaś  zauważył logicznie.
- Chodzi mi o to, że chciałam się przewietrzyć.  Spojrzałam mu
w oczy i stwierdziłam, że dość już mam kłamstw.  Bałam się, że
głowa mi pęknie, więc biegłam tak szybko i długo, jak tylko mogłam.
No i wylądowałam tutaj.
Pokiwał wolno głową.
- To siedlisko mocy. Nie dziwi mnie, że cię przyciągnęło.
- Przyciągnęło?  Rozejrzałam się i dopiero w tym momencie
zauważyła,, gdzie jestem.  To wschodni mur. Niedaleko furtki.
- W rzeczy samej, kapłanko. Nawet ci ludzcy barbarzyńcy
wyczuli jego moc, skoro zdecydowali się pozostawić ciało profesor
Nolan właśnie tu.  Ruchem ramienia wskazał miejsce za murem,
gdzie Afrodyta i ja znalazłyśmy zwłoki. Tam też znalazłam Nalę (a
raczej ona mnie), utworzyłam swój pierwszy krąg, pierwszy raz
zobaczyłam nieumarłych i przywołałam żywioły oraz Nyks, by
przełamać blokadę pamięci nałożona przez Neferet.
To naprawdę było siedlisko mocy. Nie mogłam uwierzyć, że
wcześniej tego nie wyczułam. Oczywiście byłam niezwykle zajęta
Heathem, Erikiem, a w szczególności Lorenem& Neferet miała rację,
pomyślałam z niesmakiem, jestem żenująco naiwna.
- Dariusie, czy mógłbyś zostawić mnie tu na chwilę samą? 
zapytałam.  Chciałabym& chciałabym się pomodlić i mam nadzieję,
że jeśli będę uważnie słuchać, Nyks udzieli mi odpowiedzi.
- A to będzie łatwiejsze, jeśli pozostawię cię samą  zrozumiał.
Skinęłam głową w obawie, że jeśli się odezwę, głos mnie
zdradzi.
- Zatem udzielę ci owej prywatności, kapłanko. Nie oddalaj się
jednak zbytnio. Pamiętaj, ze Neferet objęła czarem cały obszar wokół
szkoły, więc jeśli tylko skorzystasz z furtki i przekroczysz granicę,
otoczą cię Synowie Ereba.  Uśmiechnął się posępnie, lecz życzliwie.
 A to nie pomoże ci w modlitewnym skupieniu, pani.
- Będę o tym pamiętać.  Starałam się nie krzywić, gdy nazywał
mnie kapłanką i panią, choć w ogóle nie zasługiwałam na te tytuły.
Jednym płynnym, niespiesznym rucham Darius zeskoczył z
wysokiego muru na dwadzieścia stóp muru, lądując z wdziękiem na
nogach. Potem zasalutował mi, przykładając pięść do serca, skłonił się
lekko i bezszelestnie zniknął w mroku.
Wtedy właśnie moje nogi doszły do wniosku, że nie są w stanie
dłużej mnie dzwigać. Usiadłam ciężko na trawie u stóp starego
znajomego dębu, przyciągnęłam kolana pod brodę, otoczyłam je
ramionami i zaczęłam cicho płakać.
Było mi potwornie przykro. Jak mogłam okazać się tak głupia?
Jakim cudem dałam się nabrać na kłamstwa Lorena? Naprawdę mu
uwierzyłam. Nie dość, że oddałam mu swoje dziewictwo, to jeszcze
Skojarzyłam się z nim, robiąc z siebie podwójna idiotkę.
Brakowało mi babci. Nie przestając łkać, sięgnęłam do kieszeni
sukni po komórkę, by do niej zadzwonić i wszystko opowiedzieć.
Wiedziałam, że będzie to straszne i wstydliwe, ale wiedziałam też, że
babcia nie skrytykuje mnie ani nie odtrąci. Nie przestanie mnie
kochać.
Tyle że komórki nie znalazłam. Dopiero wtedy przypomniałam
sobie, ze wypadła mi z kieszeni, gdy byłam z Lorenem. Najwyrazniej
zapomniałam ja podnieść. Typowe, co? Zamknęłam oczy i oparłam
głowę o szorstką korę drzewa.
- Miau?
Ciepły wilgotny nosek Nali musnął mój policzek. Nie otwierając
oczu, rozplotłam ręce, by mogła mi wskoczyć na kolana. Położyła na
moim ramieniu przednie łapki i wcisnęła pyszczek w zgięcie szyi,
prychając radośnie, jakby sam ten dzwięk miał mi poprawić nastrój.
- O rany, Nalka, strasznie namieszałam  mruknęłam,
przytulając kotkę i znów szlochając wniebogłosy.
Rozdział dwudziesty piąty
Na dzwięk zbliżających się kroków uznałam, że to Darius chce
mnie sprawdzić, i próbowałam doprowadzić się do porządku,
ocierając twarz rękami i starając się zahamować łzy.
- O rany, Afrodyto, miałaś rację. Obraz nędzy i rozpaczy -
usłyszałam głos Shaunee.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam Blizniaczki, a za ich plecami
Afrodytę i Damiena. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta