[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cie rozumiejÄ…cego siÄ™ tandemu.
Po obiedzie zdrzemnęła się, a potem John zaskoczył
ją propozycją, by posiedziała sobie za domem na
słońcu. J.J. był z opiekunkami, a John musiał praco
wać. Nina przyznała, że miała na to ochotę, ale nie
sądziła, by jej pozwolił.
- Wyglądasz blado, przyda ci się odrobina słońca,
- Uśmiechnął się kącikiem ust. - Przecież nie chcemy
by ludzie myśleli, że byłaś poważnie chora, prawda?
- Pewnie, że nie - przytaknęła, ale gdy tylko wy
ciągnęła się w stojącym pod dębem leżaku, przemyślała
MARZENIA SI SPEANIAJ » 145
jeszcze raz jego słowa. %7łartował oczywiście, ale praw
dą było i to, że czekano na nią. Powinna wracać do
pracy.
Wiedziała, że jeśli spróbuje powiedzieć to Johnowi,
napotka zdecydowany opór, a ponieważ nie wróciła
jeszcze do formy, w końcu się podda. Dlatego po
stanowiła odłożyć tę rozmowę na następny dzień. Całe
popołudnie spędziła, leżąc w półcieniu, czasami prze
nosząc się na słońce, czasami towarzysząc J.J. w zaba
wie. Razem budowali w piaskownicy zamki, a Nina nie
czuła się ani niepewnie, ani nieswojo. J.J. był spo
kojnym, rozważnym chłopcem i pod tym względem
przypominał swego ojca. Prostymi gestami i odpowie
dnimi minami potrafiła się z nim wystarczająco dobrze
porozumieć.
Na kolację John usmażył filety z miecznika i choć
J.J. nie był nimi zachwycony, to Nina zjadła wszystko.
Po kolacji podniosła się, by mu pomóc w zmywaniu,
ale odmówił.
- Nalegałem, żebyś tu zamieszkała nie dlatego, że
potrzebuję gospodyni. Jesteś jeszcze osłabiona.
Uważała, że ktoś, kto ma dość sił do budowania
zamków z piasku, może również poradzić sobie z kil
koma garnkami, ale nic nie powiedziała. Zdaniem
Johna była słaba i potrzebowała odpoczynku. Ponie
waż nie miała ochoty jeszcze się ruszać, postanowiła go
posłuchać.
W sobotę John był w księgarni, a J.J. z opiekunkami
wpadał do domu i wypadał. Nina trochę spała, trochę
czytała, w końcu ugotowała piersi kurczaka i zrobiła
na obiad sałatkę jako niespodziankę dla Johna.
- Nie chcę, żebyś się przemęczała - powiedział
rozgniewany.
146 » MARZENIA SI SPEANIAJ
- Czuję się dużo lepiej i nudzę się, a to nie
wymagało wysiłku. Aatwiej wstaję i lepiej chodzę. Poza
tym odpocznę sobie po południu.
Spojrzał na nią groznie, ale zauważyła z satysfakcją,
że zjadł wszystko, co mu podała. Po obiedzie rzeczy
wiście zdrzemnęła się chwilę, potem poczytała, a w koń
cu wróciła do kuchni i upiekła ciasteczka z czekolado
wymi wiórkami.
J.J. miał może kłopoty ze wzrokiem i słuchem, ale
jego węch był znakomity. Ciasteczka były jeszcze
w piekarniku, gdy zjawił się w kuchni i wpadł w za
chwyt, bo Nina pozwoliła mu zajrzeć do środka przez
szybkÄ™.
Węch Johna był niemal tak samo dobry. Gdy
nikogo nie było w sklepie, zajrzał do kuchni. Dwie
piętnastoletnie opiekunki, J.J. i Nina siedzieli przy
stole, opychajÄ…c siÄ™ ciasteczkami z czekoladÄ… i popija
jÄ…c mlekiem.
- Lepiej się pospiesz - poradziła mu Nina - bo za
chwilę ich nie będzie.
- Mogę zapytać, kto je upiekł?
- Nie.
J.J. stanął na krześle i podał ojcu nadgryzione
ciasteczko.
- Dobre? - spytał John wyraznie, a J.J. energicznie
kiwnął głową.
John pochłonął ciasteczko i natychmiast sięgnął po
następne.
- Jesteście siebie warci - stwierdziła Nina. Zdjęła
małemu okulary, zmyła czekoladę z jednej soczewki,
i ostrożnie założyła mu je powrotem. Potem zawinęła
w serwetkę kilka ciasteczek i podała Johnowi.
- Na pózniej - wyjaśniła.
MARZENIA SI SPEANIAJ " 147
W typowy dla siebie sposób spojrzał na ciasteczka,
potem na Ninę i w końcu wziął zawiniątko.
- Dzięki - rzucił i wrócił do księgarni.
Przez resztę dnia Nina rozmyślała o małym słówku
dzięki" i spojrzeniu, w którym nie kryła się wdzięcz
ność czy rozbawienie, raczej coś w rodzaju zaskoczenia
i frustracji. Ale co innego mogła Johnowi powiedzieć?
Lubiła piec, więc upiekła ciasteczka. To samo pewnie
zrobiłaby u siebie w domu, gdyby na przykład pogoda
uniemożliwiła jej pójście do pracy którejś niedzieli.
Może John uważa, że chce zrobić na nim wrażenie.
Może uważa, że chce zrobić wrażenie na J.J.
Może uważa, że jest dość silna, by się wynieść.
Bo była, naprawdę. Przekonała się o tym w sobotni
wieczór, gdy udało jej się nie zasnąć przed telewizorem.
Upewniła się w niedzielne przedpołudnie, gdy włożyła
kostium kąpielowy, po który John skoczył do jej
mieszkania, i poszli w trójkę na plażę. Nie miała
żadnych wątpliwości w niedzielę wieczorem, gdy leżąc
na kanapie, poczuła znów tęsknotę za ciałem Johna.
Musiał to wyczuć, bo ledwo zdążyła się położyć,
pojawił się w drzwiach jej pokoju, cicho jak cień
podszedł do łóżka i wziął ją w ramiona.
Zmysły, które przez kilka poprzednich dni drzema
ły, nagle obudziły się do życia. Nina westchnęła cicho
i zarzuciła mu ramiona na szyję. Tak cudownie było go
trzymać, był taki silny, taki delikatny, taki męski. Przy
nim nabierała chęci do życia.
- Tak mi tego brakowało - szepnął. - Tak prag
nąłem wziąć cię w ramiona. Najtrudniej było dziś na
plaży. Zlicznie wyglądałaś.
Coś ją ścisnęło za gardło.
148 " MARZENIA SI SPEANIAJ
- Chcesz odejść.
- Nie chcę, ale nie mogę tu zostać. Z każdym dniem
czujÄ™ siÄ™ lepiej.
Po raz pierwszy nie zaprotestował.
- W świecie panują prawa dżungli. To nie jest
miejsce dla ciebie.
- Jest. Zawsze tam byłam.
- Bo nie miałaś innego wyjścia. A teraz masz.
Chciałbym, żebyś została, Nino. %7łebyś została ze mną.
- Och, John. - Serce się jej ścisnęło. - Nie mogę.
Po prostu nie mogę zostawić nagle wszystkiego, nad
czym pracujÄ™ od lat.
Odsunął się lekko i ujął jej twarz w dłonie.
- Nie proszę, żebyś wszystko zostawiła, tylko żebyś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]