ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przy której wznosi się hotel. Nie spojrzała, czy zaświeciły się w hotelu okna wychodzące na
balkony.
To szosa madrycka. Największa w Hiszpanii. Biegnie prosto jak strzelił, monumentalna.
Jeszcze nie wyjechała jednak z miasteczka. Mija po drodze jeden patrol, drugi, policjanci
przyglądają się z zainteresowaniem czarnemu Austinowi z zagranicznymi znakami,
wyruszającemu o tak wczesnej porze w drogę. Czy to efekt wczorajszej burzy, czy też nagłego
rozpogodzenia, dość że niektórzy się uśmiechają.
Jeden nawet spróbował zaczepić samotną kobietę prowadzącą samochód.
Mija dwie stacje obsługi. Potem coś w rodzaju olbrzymiego, samotnie stojącego warsztatu.
Potem szereg malutkich domków. Maria nie wie już, która godzina. Jest jakaś tam godzina
przed świtem. Ale jeszcze nie świta. Jeszcze nie pora.
Małe domki, później lepianki, zboża. Wreszcie nic innego, tylko rozległe łany zbóż w
niebieskiej poświacie. Niebieskich zbóż. Bez końca. Maria prowadzi wolno, ale wciąż posuwa
się naprzód. Przed zakrętem, w jakimś momencie nocy, reflektory wyławiają z ciemności
wyraźny napis, z którego wynika, że znajduje się o czternaście kilometrów od miasta, od miasta
Rodriga Paestry.
Dojeżdża do polnej dróżki, ciemnej szramy wśród jasnego zboża. Skraca w nią, przejeżdża
jeszcze jakieś pół kilometra i staje. Po obu stronach polnej drogi tak samo gęste zboże, tak samo
gęsta noc. Śladu najmniejszej wioski, tak daleko jak sięga wzrok. Kiedy Maria gasi motor,
zalega zupełna cisza.
Kiedy Maria się odwraca, Rodrigo Paestra z trudem odwija się ze swej opończy.
Siada na siedzeniu i rozgląda się wokół. W niebieskim świetle nocy nie można rozpoznać
jego rysów.
Jeśli na równinie tej żyje jakieś ptactwo, to pewnie jeszcze śpi, przycupnięte w mokrej
glinie, zapadłe w zboże.
Maria wyjmuje z kieszeni papierosy. Bierze jednego sama i podaje mu paczkę. On rzuca się
dosłownie na papierosa i w chwili gdy Maria mu go zapala, widzi, że Rodrigo Paestra trzęsie
się z zimna. Trzyma papierosa dwiema rękami, żeby go broń Boże nie upuścić. Zimno jest w
Hiszpanii w burzliwe noce na godzinę przed świtem.
Pali papierosa.
Nie spojrzał nawet na tę kobietę.
Ona za to na niego patrzy. Rodrigo Paestra to było tylko nazwisko. Przygląda mu się
patrząc w bok, w zboża.
Pot zlepił mu włosy. Ubranie przylega ściśle do ciała jak ubranie topielca. Musi być wysoki
i silny. Ma może trzydzieści lat. Ciągle pali. Na co patrzy? Na papierosa. Ale gdy patrzy na
niego, widać, że ma czarne oczy.
Maria rozkłada pled leżący na przednim siedzeniu i podaje mu go. On go bierze i kładzie
obok siebie na siedzeniu. Nie zrozumiał. Pali łapczywie. Potem powoli rozgląda się. Mówi
pierwszy:
— Gdzie jesteśmy?
— Na szosie madryckiej.
O nic więcej nie pyta. Maria też nic nie mówi. Odwraca wzrok od niego. Palą w milczeniu.
On pierwszy skończył. Daje mu drugiego. Ciągle trzęsie się z zimna. W błysku zapałki wyraz
jego twarzy jest dosłownie żaden, można w niej wyczytać tylko siłą opanowywane drżenie.
— Dokąd chce pan jechać? — pyta Maria.
Nie odpowiada od razu. Pewnie po raz pierwszy teraz na nią patrzy, z daleka, bez cienia
zainteresowania, obojętnie. Ale mimo wszystko patrzy. Maria nie widzi jego oczu, ale widzi to
spojrzenie tak dokładnie jak w dzień.
— Nie wiem — odpowiada Rodrigo Paestra. Maria odwraca się ku kierownicy. Ale po
chwili nie może wytrzymać, znów odwraca się ku niemu. Musi na niego popatrzeć. Wyraz
obłąkanego przerażenia, jaki, zdawało jej się, dostrzegła w jego oczach, gdy po raz pierwszy na
nią popatrzył, zniknął. Zostały tylko oczy, a raczej jedno, bo drugiego nie widać. I powieka,
która unosi się machinalnie do góry, gdy podnosi do ust papierosa. Nic. Jeszcze tylko palić
może i nic więcej. Dlaczego dał się tu przywieźć? Pewnie z uprzejmości, żeby jej nie urazić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta