[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pewna, czy to dobry pomysł, żebyś mieszkał sam na ta
kim odludziu.
- Masz rację. Nie chcę więcej żyć samotnie.
Umilkł ostatecznie. Przeczesał palcami włosy. Na chwi
lÄ™ mocno zacisnÄ…Å‚ powieki.
- Psiakrew! - wymamrotała. - Wiedziałam, że coś jest
nie tak. Zaczyna boleć cię głowa, prawda?
- Nie, to nie to. Ja tylko... - Otwarł oczy. - Phoebe, ja...
- Nie - przerwała mu. - Przecież widzę, że cierpisz.
Nic nie mów. Odwróć się. Twarzą do okna.
- Nic nie rozumiesz. Ja chciałem...
- Nic nie mów! Ja się tym zajmę! - Aż kipiała energią.
Dobrze wiedziała, co należało robić, kiedy cierpiał. - Pochyl
się! Przygotowałam dla ciebie jeszcze jedno ćwiczenie. Tak
Jak było za pierwszym razem, to także będziesz mógł wyko
nać, kiedy tylko poczujesz nadchodzący ból...
Pochylił się posłusznie. A ona klęknęła za nim. W sa
mochodzie było to trochę trudne. Na szczęście miał na
sobie luzny sweter. Odsunęła go bez trudu. Kiedy poczu
ła pod palcami ciepło jego skóry, zacisnęła powieki. Nie
scandalous
miała olejków, świec zapachowych ani gorącej wody. Ale
miała wprawne ręce. Serce pełne miłości.
- Dobrze - szepnęła. - To ćwiczenie nazywa się tęczowe.
Chciałabym, żebyś wyobraził sobie, że stoisz u wlotu olbrzy
miego tunelu, całego w kolorze...
- %7Å‚arty sobie ze mnie stroisz, prawda?
Ból głowy to nie żarty.
- Po prostu rób, co mówię, dobrze?
- Dobrze - powiedział z rezygnacją.
- Zwietnie. Zamknij więc oczy i wyobraz sobie tęczo
wy tunel. Tak jak w prawdziwej tęczy, na początku jest
czerwony. Robisz krok do środka. Wszystko wokół jest
czerwone. Spróbuj teraz poczuć tę czerwień. lej zapach,
jej smak i dotyk. Jest w tym kolorze olbrzymia energia,
prawda? Namiętność. Gniew. Wielkie emocje...
- Powoli idziemy dalej w głąb tej tęczy - ciągnęła. -
Przechodzimy z czerwieni do pomarańczowego. Czujesz,
jaki jasny i radosny jest pomarańczowy? Dochodzimy do
żółtego. Gorący, uzdrawiający, słoneczny...Czujesz, jak
oblewa cię? Zanurzasz się w żółtym. Pogrążasz się od stóp
do głowy...
Mówiąc, masowała mu głowę, kark i ramiona. Aagod
nymi, powolnymi ruchami. Z uczuciem. Czuła, jak ustę
powało z wolna napięcie jego mięśni. Jak rozluzniały się
mu ramiona.
- Zielony jest piękny, prawda? Prawie czujesz wszystkie
zielone rzeczy... trawę i liście. Równie pełen życia jest szma
ragdowy. W końcu dochodzimy do niebieskiego. Głęboko
scandalous
granatowego... Ale nie ciemnego. Kolor jest czysty. Uspoka
jający. W niebieskim nie ma napięcia. Nie ma lęków, obaw.
Nie ma strachu. Czujesz niebieski, Foksie?
- Tak. Czuję twój cholerny niebieski, Rudzielcu.
Uśmiechnęła się. Cofnęła ręce.
- Dobrze... O to chodziło. Jak ból głowy?
Wyprostował się powoli. Powoli obrócił się do niej.
Wciąż klęczała. Chciała zobaczyć jego twarz. Przeko
nać się, czy ból ustąpił. Napięcie, które zobaczyła w jego
oczach zaskoczyło ją.
- Co on ci zrobił, Phoebe?
- SÅ‚ucham?
- Tamten gość. Ten idiota, z którym byłaś zaręczona.
Co on ci zrobił? I nie próbuj zwodzić mnie, oszukiwać.
Obiecałaś, że spróbujesz być ze mną tak szczera, jak ja by
łem z tobą. Obiecałaś spróbować. A ja ci opowiedziałem,
co mi się przydarzyło.
Ogarnęło ją zwątpienie.
- Nie pomogłam nic na twój ból głowy? wiczenie nie
podziałało?
- Rudzielcu, pomagasz mi, odkąd tylko się poznaliśmy.
Może teraz na mnie kolej?
- Na co?
- %7łebym to ja wyleczył ciebie - powiedział łagodnie.
A potem rzucił z pasją: - Co ten drań ci zrobił?
Otworzyła drzwi. Powinna była wziąć płaszcz, ale
w ogóle o tym nie pomyślała. Deszcz natychmiast prze
moczył ją całą.
scandalous
Zanim się zorientowała, Fox był już przy niej. Nie
mówił nic. Szedł tylko krok w krok z nią. Mokry jak
i ona.
- Niech cię diabli, Fox! Tego nie da się wyjaśnić. Nie
mężczyznie.
-No to zapomnij, że jestem mężczyzną. Potraktuj
mnie jak przyjaciela.
- Traktuję cię jak przyjaciela! Ale za nic nie zdołam za
pomnieć, że jesteś mężczyzną. %7ładna kobieta nie dałaby
rady.
- Hm. Właściwie nie wiem, czy to komplement, czy
zniewaga.
- Po prostu stwierdzam fakt.
- Znajdz jakiś sposób, spróbuj mi powiedzieć - powie
dział cicho.
Jakby to było takie proste. A do tego ten deszcz. Miała
buty i włosy pełne wody.
Poza tym nie wiedziała, od czego zacząć.
- Kiedy byłam w liceum... Umawiałam się z wieloma
chłopcami. Zawsze się dobrze bawiłam. Ale zawsze cofa
łam się, kiedy sprawy szły zbyt daleko. Chciałam zacho
wać to dla tego jedynego. Dziewczyny w liceum zawsze
wierzą, że jest gdzieś na świecie ten jeden, jedyny. Przy
najmniej niektóre...
-Tak.
- Mniejsza z tym. W tym właśnie był problem. %7łe cze
kałam. I że uważałam, że Alan jest tym Jednym Jedynym.
Dlatego gdy zaręczyliśmy się...
scandalous
- Oddałaś mu się - rzucił niecierpliwie. - A on cię
zranił?
-Nie.
- Przestraszył cię jakoś?
- Nie. Nic takiego. Było cudownie.
-...?
Obróciła się twarzą do niego. Była wściekła.
- Jeśli rozchorujesz się przez tę przechadzkę ze mną,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]