[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ze spokojną, zrównowaŜoną i dzielną kobietką o twarzy anioła i ciele, które skusiłoby nawet
świętego.
Tym razem nawet nie pomyślał o tym, Ŝe woli wysokie, szczupłe i namiętne...
Po północy zrobiło się nieznośnie zimno. Za oknem temperatura spadła chyba prawie do
zera. Zwinięty w kłębek, bo tak było mu najcieplej, Rich wzdychał do grubych, wełnianych
skarpetek, które wraz z resztą ubrania leŜały w drugim końcu pokoju.
Poszedł do łóŜka po dwu kieliszkach brandy, które wyłącznie w celach leczniczych
ofiarowała mu Maudie. Radziła, Ŝeby tej nocy spał w ubraniu.
– Nigdy nie sypiam w czymś, co krępuje ruchy – oświadczył.
– No to przynajmniej włóŜ skarpetki i tę czapkę.
– Podała mu okropnie dziwaczne, róŜowe nakrycie głowy, przyozdobione pomponem. –
To prezent od babki Etheldry.
Oboje roześmieli się wesoło.
Stanęło jednak na tym, Ŝe uparty Rich wylądował w łóŜku w samych kalesonkach.
Maudie chciała nakryć go dodatkową kołdrą. Odmówił.
Przedtem zjedli po misce odgrzanej potrawki z ostryg, a Rich wychylił do dna kubek
gorącej kawy, zakropionej brandy. Maudie przeprosiła za to, Ŝe słabo napaliła w piecyku.
Pogodnie wytłumaczyła gościowi, Ŝe w istniejącej sytuacji musi bardzo uwaŜać, aby nie
spowodować poŜaru.
Rich zrozumiał, w czym rzecz. Przyjął wyjaśnienie bez słowa. A nawet był wdzięczny
Maudie za tak oględne nawiązanie do paskudnego incydentu z rurą. Nie był zachwycony, Ŝe
idzie do łóŜka o tak wczesnej porze. Gdyby się nie połoŜył, siedziałby teraz z tą kobietą w
jednym pokoju, udawał, Ŝe coś czyta, a równocześnie myślał tylko o tym, Ŝeby się z nią
kochać.
Przespał juŜ pełne osiem godzin. Miał więc za sobą zwykłą dawkę snu. Do świtu było
jeszcze daleko. A on leŜał w pełni rozbudzony, zmarznięty i... i cholernie podniecony. To
rozpaczliwe połączenie. Niemal nie do pomyślenia. Zaczynał jednak wierzyć, Ŝe wówczas,
gdy w grę wchodzi Maudie Winters, wszystko jest moŜliwe.
Ta kobieta to czarownica.
Jeśli tak jest, chłopie, powiedział do siebie, to dlaczego nadal chcesz się z nią przespać,
wiedząc, Ŝe potrafi cię omotać! PrzecieŜ to skrajna głupota!
JuŜ dawno wypaliła się świeca, którą zostawiła mu Maudie. Otaczały go egipskie
ciemności. Nie mógł spać. Męczył się jak potępieniec. Wreszcie podjął decyzję. Jeśli nie
moŜe mieć kobiety, to niech przynajmniej ma ciepłe nogi.
Ciasno owinięty kołdrą, zdąŜył przejść przez pół pokoju, po czym wpadł na coś twardego.
Jęknął z bólu. Klnąc cicho złapał się za stłuczony palec u nogi i czekał, aŜ nastąpi jakiś
dalszy kataklizm. Ale nic się nie działo. Wokół panowała cisza.
Po chwili jednak skrzypnęły drzwi.
– Rich? Czy to ty?
– Nie, złotko. Wilkołak.
Maudie znalazła się w pokoju. Zapaliła małą lampkę elektryczną. I zanim Richowi udało
się ją powstrzymać, kucnęła u jego stóp.
– Powinnam... – zaczęła. Dotknęła cięŜkiej sztalugi, na którą wpadł po ciemku. –
Przepraszam. Moja wina. Powinnam dać ci zapasową świecę. Jest niebezpiecznie poruszać się
po omacku w obcym miejscu.
Dokładnie to samo powiedział jej wcześniej przy jakiejś okazji.
– Poczekaj. Zaraz coś ci przyłoŜę.
Mógł spokojnie czekać. Nigdzie się nie spieszył. Nie miał zamiaru uprawiać nocnego
maratonu na wyspie.
Ciepła dłoń Maudie zacisnęła się na jego stopie.
– Masz skostniałe nogi. Jesteś zmarznięty. Zanim Maudie wróciła, przynosząc watę i
małą butelkę jakiegoś płynu, Rich usiadł na tapczanie. Zrobiło mu się znacznie cieplej. Ba,
nawet gorąco. Przynajmniej w jednym, niewielkim fragmencie ciała.
– To terpentyna. Najlepszy gatunek. Specjalnie dla malarzy. Przekonasz się, Ŝe ci
pomoŜe. Babka Ethełdra zawsze uŜywała jej przy stłuczeniach.
Miał w nosie babkę Etheldrę. Paliły go dłonie Maudie dotykające obnaŜonej stopy.
– Czy masz pojęcie, co mi zrobiłaś? – wyjąkał. Kalesonki były zbyt ciasne, by mogły
ukryć jego podniecenie.
– Bo nie zostawiłam zapasowej świecy? JuŜ za to przepraszałam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]