ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystkiego. Widzę, że na prawdę interesujesz się ciotką i jestem z tego powodu
z ciebie dumna.
Biorę głęboki wdech, starając się opanować moje, bijące w szalonym
tempie, serce, które jest okropnym uczuciem.
- A, i zanim zapomnę - kontynuuje, ocierając wilgotne oczy. - Ciocia
Alexia chciała, bym ci coś przekazała. Nie wiem, do czego nawiązywała, ale
kazała mi przekazać, niedługo.
- Niedługo? - pytam, czując, jak jeżą mi się włosy na karku.
- Wiem, ja sama nie zrozumiałam. Na początku pomyślałam, że chciałaby
się z tobą niedługo zobaczyć, bo spytała mnie nawet, czy zabierzemy ją ze sobą
do domu. Ale potem zaczęła mówić o jakimś chłopaku z jej obrazów i o tym, że
muszę zadzwonić na policję i go znalezć. Z każdym kolejnym momentem
rozmowy mówiła coraz bardziej chaotycznie, ale mimo wszystko pomyślałam,
że cię o to spytam. Wiesz może, o co mogło jej chodzić?
- Nie - kłamię, upewniając się w tym, jak bardzo jesteśmy z ciocią Alexią
połączone i, że nie powinna być w szpitalu psychiatrycznym.
Następnego dnia w szkole, staram się przeczekiwać wszystko w ukryciu, idąc prosto na
zajęcia z garncarstwa zamiast na lunch, i przemykając od drzwi do drzwi jak pszczoła, za
każdym razem, gdy zadzwonił dzwonek.
W ogóle nie widuję się z Benem. Zajęcia z chemii zostały zawieszone z powodu
czyjegoś idiotycznego pomysłu włączenia alarmu, a ja byłam jedną z pierwszych osób w
klasie tego ranka, celowo, żeby uniknąć szwendania się po korytarzach.
Niepotrzebne jest wspominanie, że jestem dość zawiedziona tym, że wczoraj nie
zadzwonił, zwłaszcza po naszej kłótni na parkingu, i zwłaszcza po tym, jak zatrzymałam się
pod jego domem, skracając czas pobytu z Adamem.
Jest tuż po obiedzie, a ja jestem w swoim pokoju, walcząc z pokusą napisania listu do
cioci Alexii. Wyjmuję spod poduszki jej dziennik, zastanawiając się czy powinnam pokazać
kilka fragmentów mamie - jeśli czytanie o początkowych fazach mocy dotyku cioci Alexii
mogły pomóc mamie bardziej ją zrozumieć.
Ale obawiam się, że to w zasadzie mogłoby nawet wszystko pogorszyć.
Mama bez wątpienia chciałaby przeczytać cały pamiętnik, dowiadując się, jak
nieszczęśliwa była ciotka Alexia, gdy dorastała - jak odizolowana się czuła, jak bez przerwy
myślała o odebraniu sobie życia. Skończyłoby się na tym, że mama jeszcze bardziej by się
obwiniała.
Chwilę pózniej, ktoś puka do moich drzwi. Wciskam pamiętnik pod pościel.
- Hej - mówi tata, zaglądając do środka. Wchodzi i siada na brzegu mojego łóżka.
Pachnie jakby właśnie wrócił z Taco Bell21. - Pomyślałem, że może chciałabyś
porozmawiać.
Ostatniego wieczoru wyglądałaś na bardzo zmartwioną ciocią Alexią.
- Byłam zmartwiona. Nadal jestem.
- Jest cokolwiek, o czym chciałabyś porozmawiać?
- Mogłabym cię spytać o to samo - odpowiadam, myśląc o dzienniku cioci, i o tym, jak
nawet nie drgnął, gdy go zobaczył.
Tata zdejmuje okulary. Jego powieki wydają się ciężkie. Jego twarz jest
zaczerwieniona. Ma cienie pod oczami. - Twoja matka powiedziała mi, że poinformowała
cię o ewentualnym przeniesieniu Alexii. Myślę, że nie muszę ci mówić, jak bardzo się o nią
martwi. Twoja mama, mam na myśli. W nocy nie spała zbyt dobrze. Przez większość czasu
patrzyła za okno, zagłębiając się w przeszłości i obwiniając się. Brak snu często to
powoduje.
- Co mówi jej terapeuta? - mówi, że terapia nie działa. - Myślę, że mama powinna pójść
do kogoś innego.
- Co mogę zrobić? - pytam.
- Bądz cierpliwa, dobrze? Pomagaj jej. Pozwól jej wiedzieć, gdzie idziesz. Jedz jej
zdrowe jedzenie, nie krzywiąc się przy tym za bardzo - uśmiecha się. - I nie rób nic
głupiego.
- Krótko mówiąc - zero stresu.
- Zero stresu - mruga. - Po prostu nie sądzę, żeby dała sobie z nim radę. Zwłaszcza
teraz.
- A jak ty sobie dajesz radę? - pytam, myśląc o wszystkich problemach, które między
nimi powstały, po próbie samobójczej cioci Alexii, która miała miejsce minionej jesieni.
21 Taco Bell- amerykańska sieć barów szybkiej obsługi, serwująca głównie dania kuchni
meksykańskiej i teksańskiej.
- W porządku - mówi, patrząc gdzieś w przestrzeń, jakby on też miał sekrety.
- Jesteś pewien?
Przytakuje skinieniem głowy i bierze moją rękę, słysząc zmartwienie w moim głosie. -
Kocham twoją matkę bardziej niż cokolwiek na świecie - mówi i całuje mnie w czoło.
Oferuje dalszą rozmowę, ale jego oczy są coraz cięższe i w końcu wychodzi. Aapię za
telefon
i dzwonię do Bena.
- Hej - mówi, odbierając po pierwszym sygnale. - Moja ciocia mówiła, że byłaś u mnie
wczoraj wieczorem.
- Taa - odpowiadam. - Gdzie byłeś?
- W żadnym ważnym miejscu. Po prostu jezdziłem w kółko.
Spoglądam za okno, na pokryte śniegiem gałęzie drzew. - Mimo że na zewnątrz było
minus dwadzieścia stopni i padał śnieg?
- A gdzie ty byłaś? - pyta, ignorując pytanie.
- Dobrze wiesz gdzie. Widziałeś mnie, odjeżdżającą z Adamem.
Na kilka sekund zapada między nami totalna cisza, nie licząc dzwięku naszych
oddechów.
- Po prostu myślałam, że do mnie zadzwonisz - mówię, zawiedziona, że w ogóle muszę
o tym wspominać, i że on sam nie wspomniał o tym ani słowem, i że po raz kolejny był taki
zdystansowany. Nie pytał mnie jak się czuję, albo o czym rozmawiałam z Adamem, ani
nawet co robiłam przez cały dzień.
- Wiem - mówi w końcu. - Zdecydowanie powinienem.
- Więc czemu tego nie zrobiłeś?
Kolejna chwila ciszy, tyle że tym razem, nawet głośniejsza. A ból w mojej piersi jest
jeszcze głębszy.
- Czy to dlatego, że byłam z Adamem? - pytam.
- Nie jestem zazdrosny, jeśli to masz na myśli.
Przygryzam wargę, myśląc jak odlegle brzmi jego głos; jakby cała rozmowa była dla
niego jedną, wielką stratą czasu. - Dlaczego nie? - pytam; słowa wypadają z moich ust,
zanim mój mózg ma możliwość je zatrzymać.
- Nie wiem. Dlaczego miałbym być?
Potrząsam głową, zawiedziona jego odpowiedzią, bo może w jakiś samolubny sposób
chcę, żeby był o mnie zazdrosny. Chcę, żeby był mega dociekliwy w związku z moim
spędzaniem czasu z Adamem - żeby sprawdzał co u mnie, i żeby był ostatnią osobą, z którą
bym rozmawiała każdego wieczoru.
- Camelia?
- Zamierzasz mi powiedzieć, co wyczuwasz? - pytam, dając mu ostatnią możliwość do
wpuszczenia mnie poza jego bariery.
- Naprawdę nie sądzę&
- Zapomnij - mówię, ucinając rozmowę. Mówię mu, że muszę już iść i rozłączam się,
zanim będzie mógł powiedzieć dobranoc.
Siadam sztywno na łóżku, zdezorientowana tym, co się właśnie stało. Znowu
spoglądam za okno, łapiąc w szybie swoje odbicie. Mój obraz jest niewyrazną mgiełką,
zmętnioną przez łzy, które właśnie spływały mi po policzkach. A jednak, mówię sobie, że
mimo że to tak boli, mimo że tak bardzo kłuje, robię dobrze pomagając Adamowi.
Chciałbym tylko, żeby Ben też tak uważał.
Kilka chwil pózniej, dzwoni moja komórka. Staram się nie sięgać po nią i nie odbierać, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta