[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dobiegł cichy odgłos nucenia wesołej melodii...
Gdy przybyła do biura, było w nim zimno i posępnie. Zapaliła
światło, a następnie usadowiła się wygodnie na krześle i wzięła
do ręki znienawidzone formularze podatkowe. Robert zwykle
pomagał jej przy ich wypełnianiu, ale ponieważ go nie było,
zrozumiała, że będzie musiała zrobić to sama. Spróbowała się
skoncentrować, jednakże jej umysł był zaprzątnięty innymi
sprawami. Podrywała się na każdy odgłos dochodzący z
zewnątrz. W końcu nie wytrzymała, odłożyła długopis, oparła
łokcie na blacie biurka i zakryła twarz rękami. Być może Harriet
miała rację. Bardzo prawdopodobne, że głównym powodem, dla
którego zdecydowała się przybyć dzisiaj do biura, był fakt, że
mógł pojawić się tutaj Rees. Zdumiewające jak szybko, bo w
ciągu jednej nocy, ten człowiek zmienił się z najgrozniejszego
wroga, zwanego Malorym, w dobroczyńcę ratującego życie,
imieniem Rees. Cóż, wybawił ją z kłopotliwej sytuacji. Było
więc naturalne, że chce okazać mu wdzięczność. Ponadto
wyglądało na to, że na razie byli sobie przypisani, i niezależnie
od tego, czy jej to się podobało, czy nie, powinna utrzymywać z
nim poprawne stosunki. On miał swoje obowiązki, a ona swoje.
Jej zadaniem było uczyć go zasad funkcjonowania firmy
przewozowej. Wobec tego Rees musiał mieć zapewnione
podstawowe warunki do pracy, a więc co najmniej należało mu
się wygodne krzesło i biurko.
RS
44
Vanessa zjechała na dół do magazynu, gdzie przechowywano
wszystkie wyłączone z użytku urządzenia i sprzęty. Postanowiła
sprawdzić, czy będzie tam coś odpowiedniego. W magazynie
panował nieład. Było tu kilkanaście krzeseł z połamanymi
nogami, dwa chwiejące się stoły, jedna szafka do akt, w której
brakowało dwóch szuflad, na niej leżały obwoluty po starych
płytach i zniszczony adapter. W końcu natrafiła na biurko, przy
którym zwykł pracować wuj Howard. Było mocno zakurzone, a
dolna szuflada zablokowała się na stałe i nie można jej było
wysunąć. Jednak nadawało się do użytku na czas, przez który
Rees miał przebywać na szkoleniu. Potrzebowała jednak
pomocy, by zanieść mebel na górę. Można było zaczekać z tym
do poniedziałku, gdy przyjdzie do pracy któryś z mężczyzn.
Właśnie wtedy dobiegł z góry odgłos otwierania i zamykania
drzwi od windy. Vanessa aż podskoczyła pod wpływem nagłego
podniecenia, które ją ogarnęło. Rees wrócił! Pobiegła
natychmiast do holu i pojechała do biura.
To nie był Rees... Na środku pokoju stała nieduża, szczelnie
opatulona blondynka i uśmiechała się niepewnie. Uśmiech na
twarzy Vanessy przekształcił się w grymas.
- Sandra! - krzyknęła. - Co do licha tutaj robisz?!
- Wiem, że się spózniłam i jest mi przykro, że nie było mnie
w pracy cały tydzień - odpowiedziała dziewczyna z pośpiechem.
- Nie potrafię jezdzić w tym okropnym śniegu. Wiedziałam, że
będziesz wściekła, więc dzisiaj, jak tylko śnieg zaczął topnieć,
pomyślałam, że spróbuję poradzić sobie z zaległościami. - Jej
dolna warga drżała, a oczy nabrały wyrazu oczekiwania i
niepokoju. Vanessa nie mogła nie dostrzec, że dziewczyna jest
bliska płaczu. Poczuła, że jeśli jej nie pocieszy, to przemieni się
w potwora.
- Ależ, Sandro - powiedziała uspokajająco. - Przestań
zachowywać się w taki sposób. Nigdy nie oczekiwałam, że
przyjdziesz dzisiaj do pracy. Lepiej byłoby, gdybyś pozostała w
domu... - Nagle przyszła jej do głowy pewna myśl: - Skoro
RS
45
jednak jesteś, to możesz mi pomóc przynieść z magazynu biurko
dla mojego nowego pracownika.
- Nie ma sprawy, Vanesso - powiedziała dziewczyna
rumieniąc się lekko. - Otarła oczy grzbietem dłoni. - Co to za
nowy pracownik?
- Nasi nowi szefowie przysłali mi człowieka i oczekują, bym
uczyła go biznesu, ale do tego, między innymi, potrzebny jest
stół i krzesło.
Przeszły do magazynu, gdzie Vanessa wskazała biurko wuja
Howarda.
- Tutaj - powiedziała, łapiąc za jeden koniec. - Ja popchnę, a
ty pociągniesz.
Naparła całym ciałem, naprężając ze wszystkich sił mięśnie
nóg i rąk, ale stary mebel ani drgnął. Vanessa poczuła
narastającą frustrację. Było nieprawdopodobne, że dwie młode,
silne kobiety nie są w stanie przepchnąć biurka nawet o
kilkanaście centymetrów. W końcu wyczerpane do
nieprzytomności, poddały się całkowicie.
- Trzeba będzie zaczekać na któregoś z mężczyzn do
poniedziałku... - Wtem Vanessa usłyszała głos na schodach do
piwnicy.
- Hej, czy jest tam ktoś? - następnie zabrzmiały kroki
zbliżające się do magazynu. Po chwili w drzwiach stanął Rees
Malory. - Co tu się dzieje? Miałyście zamiar poruszyć ten
mebel, w czasie gdy mnie tu nie było?
- Wróciłeś - wykrztusiła z siebie Vanessa, jednocześnie zdając
sobie sprawę z tego, że zabrzmiało to bardzo głupio. Poczuła się
również zażenowana, że przyłapano ją na nieudolnej próbie
poruszenia biurka.
- Kim jest twoja przyjaciółka? - zapytał, spoglądając na
Sandrę.
Vanessa zerknęła na dziewczynę, stojącą z otwartymi ustami i
patrzącą na Reesa jak na ósmy cud świata.
- To jest Sandra Elliot, moja asystentka. Rees Malory...
RS
46
[ Pobierz całość w formacie PDF ]