ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się z jej rodzicami, więc Marcie na pewno się w końcu dowie i
będzie się zastanawiać, dlaczego nic jej nie powiedziałeś.
- Tylko ci się tak wydaje. - Jego zimny głos świadczył o tym,
że Esther naruszyła jakąś granicę, ale nie dała się zbić z tropu.
- Tak się powinno robić - podkreśliła.
- Myślisz, że to ją obchodzi? Uważasz, że osoba, która porzu-
ciła dziecko w dniu jego urodzenia, jest ciekawa, czy ono żyje,
czy umarło? Ja w to wątpię. Wierz mi, Marcie ma to w nosie. -
S
R
Zamilkł, a potem dodał jeszcze: - To się nazywa ironia losu.
Pierwsza żona odeszła ode mnie, ponieważ straciła dziecko, a
druga - ponieważ je urodziła.
Esther poczuła się, jakby ktoś ją uderzył.
- Zostawiła cię, bo zaszła w ciążę? - spytała, zapominając, że
wokół znajduje się kilka osób, którym ta rozmowa może wydać
się sensacyjna. - Urodziła i odeszła?
- Powiedz to głośniej - warknął Bill i skierował się do sali,
gdzie leżała Chloe.
Usiadł przy łóżeczku i popatrzył na śpiące dziecko. Pożałował,
że w taki sposób zakończył dyskusję. To nie było w jego stylu, już
raczej w stylu Esther. On zawsze naciskał, by konflikty rozwią-
zywać rozmową. Jednak myśl o zawiadamianiu Marcie sprawiała
mu fizyczny ból. Nie umiałby odezwać się do niej bez gniewu i
żalu. Nie dlatego, że odeszła od niego, ale dlatego, że porzuciła
Chloe.
Nie potrafi wytłumaczyć tego Esther. Tego, jaki jest wyczerpa-
ny wydarzeniami ostatnich dni. Tym, co się działo z jego dziec-
kiem, z matką, z nim samym i Esther. Zdawało mu się, że całe
jego życie rozpada się na atomy.
Ale nawet w takiej sytuacji nie powinien był zachować się wo-
bec niej w ten sposób. Esther jest troskliwa, umie współczuć. Jest
odwrotnością egoistycznej Marcie, która potrafiła tylko brać, nig-
dy dawać. Esther zapewne uznała, że jest małostkowy i nie chce
kontaktować się z Marcie, bo jej nienawidzi. Na kogo wyszedł w
jej oczach?
Usłyszał jęk i zdziwił się, gdy zrozumiał, że słyszy własny
głos. Spojrzał na śpiącą dziewczynkę.
S
R
- Czy nikt nas nie pokocha, Chloe? - zapytał cicho, ale i tych
słów dziecko nie słyszało.
Esther serce wprost pękało ze współczucia dla Billa. Ileż mu-
siał wycierpieć, gdy drugie małżeństwo rozpadło mu się w taki
sposób? Jakby ona sama nie zraniła go wystarczająco głęboko,
uciekając od niego, ponieważ nie umiała w żaden inny sposób
poradzić sobie z żalem, jaki wypełnił ją po stracie dziecka. Do-
wiedziała się przy tym, że od bólu uciec się nie da. Idzie za tobą,
dokądkolwiek się udasz. Jedyne, co dało się zrobić, to zamknąć
się w sobie, ukryć za pancerzem, o którym mówił Bill.
Bill. To przede wszystkim o niego chodzi. O to, co dzieje się
teraz, nie kiedyś. Bill jest na skraju wytrzymałości. Jak go namó-
wić, by odpoczął, skoro jego dziecko i matka są chore? Nie miała
nawet czasu, by się nad tym zastanawiać.
Powiedziała pielęgniarce, że udaje się na spotkanie z dyrekto-
rem. Przed samym wyjściem zajrzała jeszcze do Gwyneth, która
odzyskała przytomność i skarżyła się na ból w plecach. Esther
przypomniała sobie, że czytała o stosowaniu kortyzonu w ciężkich
przypadkach dengi.
Odnalazła swe notatki i sprawdziła dawkowanie leku. Była już
spózniona, więc poprosiła Janet o podanie go Gwyneth.
Dyrektor przedstawił się jako John Sandon.
- Słyszałem już, że córka i matka Billa są wśród chorych - po-
wiedział. - Dzwonił do mnie pani szef i wychwalał pani kompe-
tencje. Może filiżankę kawy, nim wszyscy się zejdą?
S
R
- Chętnie - zgodziła się, zadowolona, że może na parę minut
usiąść. - Gdybym jeszcze mogła dostać do niej kanapkę, byłabym
zachwycona. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz coś jadłam.
- W takim razie powinna pani zjeść natychmiast - rzekł dy-
rektor uprzejmie, podniósł słuchawkę i zamówił w kuchni śniada-
nie oraz dzbanek kawy. - A za godzinę poproszę o kawę i ciastka
dla sześciu osób - dodał.
Esther zdziwiła się. Aż sześć osób?
- No więc jak nam idzie rozpracowywanie epidemii? - zapytał
znów, zwracając się do niej.
- Dopóki Gwyneth i Chloe Jackson nie zachorowały, miałam
wrażenie, że zaczynamy nad nią panować. Nawet najpoważniej
chorzy jakoś się trzymają. Jedną osobę wypisujemy już dziś. Bill
wysłał próbki krwi do laboratorium w Brisbane, gdzie badają, czy
da się przenieść tę konkretną odmianę dengi ze zwierzęcia na
zwierzę, bez pośrednika w postaci owada. Na razie im się nie uda-
je. - Esther spojrzała na Johna Sandona, by sprawdzić, czy wyraża
się jasno. Dyrektor jest tylko menedżerem i należy do niego ope-
rowanie pieniędzmi i liczbami, a nie rozwikływanie zagadek me-
dycznych.
- Sprawdzacie, czy można się zarazić poprzez kontakt z cho-
rym. - Tym jednym zdaniem rozwiał jej wątpliwości.
- To mało prawdopodobne, ale warto wykluczyć taką możli-
wość. Na wszelki wypadek wszyscy na oddziale noszą ubrania
ochronne.
- Czyli, jeśli chodzi o szpital, robimy wszystko? - Esther po-
twierdziła. - Ale, jak rozumiem, musimy zapobiec mnożeniu się
dalszych przypadków. Dlatego zwołała pani tę radę wojenną.
S
R
Dalszą dyskusję przerwało przyniesienie śniadania dla Esther.
Patrząc na zastawioną tacę, Esther pomyślała, że warto by zamó-
wić podobny posiłek dla Biłla. Z pewnością biedak od wczoraj nie
jadł.
Dyrektor wyszedł z gabinetu pod jakimś pretekstem, zostawia- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta