ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zielone, okolone dÅ‚ugimi rzÄ™sami. Lekko skoÅ›ne. W zre­
nicach tańczyły wesołe iskierki.
Joshua wyobraził sobie tę kobietę leżącą w łóżku,
z nogami owiniÄ™tymi wokół jego ciaÅ‚a i oczyma roz­
palonymi pożądaniem.
SZALECSTWO HONEY
58
Zatrzymała się tuż obok.
Nie, nie jest w moim typie, uznał. Wolał zawsze
bardziej wyrafinowane i powściągliwe kobiety.
- Czyżbym zablokowała panu wyjazd z garażu?
- zapytała z niewinną miną. - Jeśli tak, to przepraszam.
Zaraz uruchomię silnik i przestawię samochód w inne
miejsce.
Na wargach kobiety igrał znów lekki uśmiech, który
go tak bardzo pociÄ…gaÅ‚. Znad nieco opuszczonych ciem­
nych okularów ponownie popatrzyły na Joshuę pełne
uroku zielone oczy.
ZupeÅ‚nie nie wiadomo czemu straciÅ‚ nagle caÅ‚Ä… pew­
ność siebie. Męczyła go przy tym natrętna myśl, że zna tę
kobietę. Nie, to niemożliwe, uznał wreszcie. Takich oczu
ani włosów nie potrafiłby zapomnieć.
- Było mi miło pana poznać, panie... - zawiesiła głos.
- Cameron - dorzucił.
- Lubię znać sąsiadów.
- A ja staram się zawsze ich unikać.
- Zawsze?
Honey roześmiała się i wyciągnęła dłoń. Zgrabną.
Małą i miękką. Lekko drżącą.
Joshua zignorował wysuniętą rękę, mimo że miał
wielką ochotę dotknąć skóry kobiety. Zauważył, że się go
boi. Postanowił więc potraktować Honey Rodriguez
lepiej, niż początkowo zamierzał.
Ma czas. Poczeka. Odegra się pózniej, gdy pozna
więcej słabych punktów i wad tej kobiety.
- Nell ostrzegała mnie przed panem - odezwała się po
chwili.
- Proszę zabrać samochód - polecił uprzejmym, lecz
stanowczym tonem. ByÅ‚o widać, że ma już dość roz­
mowy.
- Dobrze, już dobrze, niech pan się nie gniewa
- poprosiła Honey. Ruszyła powoli w stronę garażu.
SZALECSTWO HONEY
59
W krótkich szortach szerokie biodra kołysały się
podniecająco. Odwróciła się i uśmiechnęła.
- Pójdzie pan ze mną?
Nabrała pewności siebie, zauważył.
Nie czekając na odpowiedz, usiadła za kierownicą
Bomby. Włączyła silnik. Nie zapalił. Spróbowała drugi
raz. I trzeci. Bezskutecznie.
Joshua podbiegł do zielonego samochodu. Szarpnął za
klamkę i otworzył drzwi.
- Do diabła, co pani wyrabia! Akumulator się wyładu-
je!
- A może pan spróbuje uruchomić mój samochód?
- spytała, nie podnosząc głowy.
Zrobiła mu miejsce za kierownicą. Niewielkie. Nie
mogÅ‚a odsunąć siÄ™ na wiÄ™kszÄ… odlegÅ‚ość, gdyż na przed­
nim siedzeniu także leżały pudła. .
Joshua wsiadł do środka. Jego ręka przypadkowo
musnęła ramiÄ™ kobiety. PoczuÅ‚ znajomy dreszcz pod­
niecenia. OdetchnÄ…Å‚ jednak z ulgÄ…, kiedy szybko siÄ™
odsunęła.
- Powinna pani lekko wcisnąć nogą gaz. O, tak
- pouczył. Czuł na sobie spojrzenie zielonych oczu.
Z nogą na pedale gazu przekręcił kluczyk w stacyjce.
Silnik nadal nie zapalał. - Coś jest nie w porządku
- stwierdził ponuro.
- To fakt - potwierdziła Honey.
PociÄ…gnÄ…Å‚ dzwigniÄ™ otwierajÄ…cÄ… maskÄ™ silnika i wy­
siadł. Jeden rzut oka wystarczył, żeby zobaczyć, dlaczego
samochód nie dawał się uruchomić.
- Grzebała tu pani? - zapytał ostrym tonem.
Milczała. Tylko jej oczy rozszerzyły się jeszcze
bardziej. Znów Joshua dostrzegł w nich strach. Pochylił
się i założył na swoje miejsce odłączony przewód.
- Powinien teraz zapalić - oświadczył, zatrzaskując
maskę silnika. - Obluzował się jeden przewód.
60 SZALECSTWO HONEY
- Bardzo panu dziękuję.
Joshua zorientował się nagle, że kobieta zdążyła już
wyładować jakieś pudła i postawić je obok samochodu.
- Co pani wyczynia? - zapytał zirytowanym głosem.
- Proszę nic nie wyjmować. I natychmiast opuścić to
miejsce. Muszę zaraz wyprowadzić swój wóz z garażu.
Spieszę się na umówione spotkanie.
Honey cofnęła siÄ™ szybko. ZahaczyÅ‚a wysokim ob­
casem o nierówność terenu i straciła równowagę. Padając
na ziemię, puściła pudło, które trzymała przed sobą.
Rozsypana zawartość zaczęła staczać się po stromym
podjezdzie w kierunku Joshui. Zanim zdążył uskoczyć
w bok, jakaś duża i ciężka puszka z rączką zrobioną z byle
jak skręconego drutu uderzyła go w kostkę.
- Och! -jęknął.
Honey powoli podniosła się z ziemi.
Wyswobodził nogawkę ze zwoju drutu, przy okazji
rozrywajÄ…c spodnie.
- Bardzo mi przykro! - powiedziała Honey na widok
tego, co się stało.
Podeszła do Joshui.
- Czy zawsze jest pani taka niezdarna? - zapytał.
Spojrzała mu prosto w oczy.
- Tak - odparła. - Zawsze. Wtedy, kiedy ktoś krzyczy
na mnie.
Słowa te wywołały w nim poczucie winy. Zupełnie
bezsensowne w tej sytuacji.
Honey dotknęła jego nogi. Odciągnęła brzeg spodni
i zaczęła przyglądać się kostce.
Dotyk jej dłoni sprawił, że oddech Joshui stał się
szybki i nierówny.
Przytrzymał rękę Honey.
- Wszystko w porzÄ…dku. Nic mi siÄ™ nie staÅ‚o - oÅ›wiad­
czył szorstkim głosem.
- To dobrze. Czy zauważył pan, że podarły się
SZALECSTWO HONEY
61
spodnie? - zapytała zaniepokojonym tonem. - Proszę się
nie martwić. Odkupię panu ubranie...
- Nie będzie pani na to stać.
- Ja...
- Nie ma o czym mówić - warknął, ucinając dyskusję.
Pomógł Honey zbierać rozrzucone rzeczy. Podniósł
z ziemi jakąś zieloną szmatkę. Po chwili zorientował się, że
trzyma w ręku biustonosz. Koronkowy, cienki jak mgiełka.
Honey podniosła wzrok i spojrzała na Joshuę.
- Uwielbiam zielony kolor - stwierdziła, jakby gwoli
wyjaśnienia.
Bez słowa wpychał do pudła pozbierane rzeczy. Kiedy
podawała mu stos ręczników, spotkały się ich dłonie.
Tym razem Honey się nie odsunęła.
Muszę jej wreszcie kazać, żeby zabrała stąd ten
przeklÄ™ty samochód i natychmiast siÄ™ wyniosÅ‚a, po­
stanowił.
- PomogÄ™ pani zanieść do domu te rzeczy - powie­
dział nieoczekiwanie dla siebie.
Doszli do drzwi mieszkania.
- To pudło, które pan niesie, powinno znalezć się
w sypialni. Proszę pójść za mną.
Weszli do małego pokoju.
- Gdzie postawić?
- Na łóżku.
- Dobrze.
Narzuta też była zielona, podobnie jak koronkowy
biustonosz, który przed chwilą Joshua trzymał w ręku. Na
środku łóżka leżał ogromny szary kot. Miał na szyi
zieloną obrożę.
- Zwierzę też ubiera pani na zielono - zauważył.
- Mówiłam już panu, mam słabość do tego koloru.
Jestem ponadto okropnie roztrzepana. I przepadam za
czekoladkami, długim leżeniem w wannie w niedzielne
popołudnia oraz...
SZALECSTWO HONEY
62
- Ja także lubię czekoladę. - Nie spuszczając wzroku
ze swej rozmówczyni, dodał: - Jest pani bardzo ładna.
Odwróciła głowę.
Stary, co ty wyczyniasz? Zwolnij tempo, upomniał
samego siebie Joshua.
Położył pudło na łóżku. Ugięło się pod ciężarem.
Obudziło to kota. Poruszył się leniwie, przeciągnął
i zaczął pomrukiwać.
- Zakłóciliśmy mu odpoczynek - stwierdził Joshua.
- Aha, widzę, że zauważył pan kota. Poznajcie się.
Ma pan przed sobą Klawego Faceta. - Honey dokonała
prezentacji.
Szare duże zwierzę i mężczyzna popatrzyli niechętnie
na siebie. Joshua nie znosił kotów, lecz nie zamierzał do
tego się przyznać.
- Dziękuję za pomoc - odezwała się Honey. - Wcale
się jej po panu nie spodziewałam. - Zamilkła na chwilę.
- Jest pan... jest pan inny, niż sądziłam.
Znów miał przed oczyma zielony biustonosz tej
kobiety. Zapragnął nagle rzucić ją na zielone łóżko
i posiąść. Kochać się z nią długo i namiętnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta