ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Najwyższy stan, samo w y z w o l e n i e, owo osiągnięte ostatecznie ogólne zahipnotyzowa-
nie i cisza są dla nich zawsze tajemnicą samą w sobie, do której wyrażenia nie wystarczają
najwyższe nawet symbole, dojściem i powrotem do sedna rzeczy, uwolnieniem od wszelkiej
zÅ‚udy, »wiedzÄ…«, »prawdÄ…« i »bytem«, wyzbyciem siÄ™ wszelkiego celu, wszelkiego życzenia,
wszelkiego dziaÅ‚ania, jakiemÅ› »poza dobrem i zÅ‚em«. »Dobro i zÅ‚o  mówi buddysta,  jedno
i drugie, jest pÄ™tem; ponad jednem i drugiem jest pan doskonaÅ‚y«; »uczynione i nieuczynione
 mówi wyznawca Vedânty  nie sprawia mu żadnego bólu; jako mÄ™drzec otrzÄ…sa z siebie zÅ‚o
i dobro; czyn żaden nie zakłóca jego królestwa; nad dobro i zło wzniósł się, nad jedno i dru-
gie«;  wiÄ™c ogólno-indyjskie ujÄ™cie rzeczy, zarówno bramiÅ„skie jak buddyjskie. (Ani indyj-
ski, ani chrześcijański sposób myślenia nie uważa tego wyzwolenia za o s i ą g a l n e przez
cnotę, moralną poprawę, jakkolwiek wysoko cenią hipnotyzującą wartość cnoty; wiedzmy o
tem  odpowiada to zresztą po prostu stanowi rzeczy. To, że w tym wypadku nie sprzeniewie-
rzono się p r a w d z i e, uważać można za najlepszą część realizmu trzech największych reli-
gii, tak zresztÄ… gruntownie przemoralnionych. »Dla wiedzÄ…cego niemasz obowiÄ…zku«..,
»Przez d o k Å‚ a d a n i e cnót jedna do drugiej nie nastÄ…pi zbawienie: bo polega ono na jedno-
ści z pierwiastkiem braman, niezdolnym do żadnego nabytku doskonałości; a równie mało
przez o d r z u c a n i e błędów: bo braman, z którem tworzyć jedność stanowi zbawienie, jest
wiecznie czyste»  (te miejsca z komentarza Çankary cytujÄ™ wedle najwiÄ™kszego prawdziwe-
go znawcy filozofii indyjskiej w Europie, przyjaciela mego Pawła Deussena). Chcemy więc w
czci chować »zbawienie« w wielkich religiach; natomiast trudno nam nieco trwać poważnie
przy ocenie, której doznaje już g ł ę b o k i s e n u tych przemęczonych życiem, i zbyt znu-
żonych, by nawet śnić, mianowicie głęboki sen, pojęty już jako wsiąknięcie w braman, jako o
s i Ä… g n i Ä™ t a unio mystica z bogiem. »A kiedy już zaÅ›nie zupeÅ‚nie  mówi o tem najstarsze i
najczcigodniejsze »pismo«  i zupeÅ‚nie w spokoju siÄ™ pogrąży, tak że już żadnych sennych
zjaw nie widzi, wtedy, o drogi! zjednoczy się z bytem, wejdzie w samego siebie,  przez jazń
poznawczą wchłonięty, nie będzie miał żadnej już świadomości tego, co zewnątrz jest lub
wewnątrz. Mostu tego nie przekracza dzień, ani noc, ani wiek, ani śmierć, ani cierpienie, ni
dzieÅ‚o dobre, ni dzieÅ‚o zÅ‚e. »W gÅ‚Ä™bokim Å›nie  mówiÄ… tak samo wierni tej najgÅ‚Ä™bszej z
trzech wielkich religii  wydobywa się dusza z ciała, wstępuje w najwyższą światłość i przez
to w własnej swej jawi się postaci: wtedy jest samym duchem najwyższym, który buja, żartu-
jąc i igrając, i ciesząc się, już to kobietami, lub wozami, lub przyjaciółmi, nie myśląc już
wcale o tym przyczepku ciaÅ‚a, do którego prâna (dech żywota) przyprzężon jest, jak zwierz
pociÄ…gowy do wozu«. Mimo to musimy i tutaj, jak wtedy, gdy mowa o »zbawieniu«, mieć w
pamięci, że w gruncie rzeczy, chociaż zawsze w przepychu wschodniej przesady, wyraża to
tylko tę samą ocenę, co u jasnego, chłodnego, grecko-chłodnego, lecz cierpiącego Epikura:
hipnotyczne poczucie nicości, spokój najgłębszego snu, krótko, b e z b o l e s n o ś ć.  To
może uchodzić dla cierpiących i do dna skwaszonych już za najwyższe dobro, za wartość
66
wartości, oni m u s z ą to oceniać pozytywnie, odczuwać jako pozytywność samą. (Wedle tej
samej logiki uczucia zwie się nicość we wszystkich religiach pesymistycznych b o g i e m).
18.
Daleko częściej, niż takiego ogólnego stłumienia wrażliwości, zdolności cierpienia, które
każe już przypuszczać rzadziej spotykane siły, przedewszystkiem odwagę, pogardę opinii,
»stoicyzm intelektualny«, próbuje siÄ™ przeciw stanom zgnÄ™bienia innego trainingu, który jest
w każdym razie łatwiejszy: m a c h i n a l n e j c z y n n o ś c i. %7łe ułatwia ona w znacznym
stopniu cierpiące istnienie, to nie ulega żadnej wątpliwości: nazywa się dzisiaj ten fakt, trochę
nieuczciwie, »bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwem pracy«. Ulga polega na tem, że uwaga cierpiÄ…cego zostaje
gruntownie odwrócona od cierpienia,  że ustawiczne działanie i ciągle tylko działanie
udziela się świadomości, skutkiem czego mało pozostaje czasu na cierpienie: c i a s n a jest
bowiem ta komora ludzkiej świadomości! Jakże gruntownie, jak przebiegle umiał kapłan-
asceta w walce z cierpieniem zużytkować tę działalność machinalną i to, co się z nią wiąże, to
jest bezwzględną prawidłowość, punktualne bezmyślne posłuszeństwo, jednostajny raz na
zawsze tryb życia, zapełnienie czasu, pewne przyzwolenie, ba, pewne wprawianie się do
»nieosobowoÅ›ci«, do zapomnienia samego siebie, do »incuria sui«. WÅ‚aÅ›nie gdy miaÅ‚ do czy-
nienia z cierpiącymi niższych stanów, z niewolnikami roboczymi lub więzniami (lub z ko-
bietami, które przecież po największej części są jednem i drugiem zarówno, niewolnikiem
roboczym i więzniem), nie potrzebował niczego więcej, tylko małej sztuki przemieniania
nazw i przechrzczenia, aby w znienawidzonych rzeczach widzieli odtÄ…d dobrodziejstwo,
względne szczęście:  w każdym razie n i e kapłani wynalezli niezadowolenie niewolników
ze swego losu.  Jeszcze bardziej cenionym środkiem w walce ze zgnębieniem jest zalecenie
d r o b n e j r a d o ś c i, łatwo dostępnej i dającej się ująć w prawidło; posługują się tem le-
karstwem często w połączeniu z powyż omówionem. Najczęstszą formą, w której zaleca się
radość, jako środek leczniczy, jest radość s p r a w i a n i a radości (jako dobroczynność, ob-
darowywanie, niesienie ulgi, pomaganie, zachęcanie, pocieszanie, chwalenie, odznaczanie);
zalecajÄ…c »miÅ‚ość blizniego«, zaleca kapÅ‚an-asceta w gruncie, aczkolwiek w najprzezorniej-
szej dawce, wzbudzenie najsilniejszego, potwierdzającego życie popędu, w o l i m o c y.
Szczęście »najmniejszego poczucia wyższoÅ›ci« które wszelka dobroczynność, pożyteczność,
pomaganie, odznaczanie przynoszą z sobą, jest najobfitszym środkiem leczniczym, jakim
posługiwać się zwykli zahamowani fizyologicznie, pod warunkiem, że dobrze są opatrzeni: w
przeciwnym razie sprawiają sobie wzajemnie ból, naturalnie z posłuszeństwa dla tego samego
zasadniczego instynktu. Poszukując początków chrześcijaństwa w świecie rzymskim, znaj-
dujemy stowarzyszenia wzajemnej wspomogi, stowarzyszenia biednych, stowarzyszenia cho-
rych, stowarzyszenia pogrzebowe, wyrosłe na najniższym gruncie ówczesnego społeczeń-
stwa, stowarzyszenia, w których świadomie pielęgnowano ów środek leczniczy przeciw
zgnębieniu, drobną radość wzajemnej dobroczynności  może było to wówczas czemś no-
wem, wÅ‚aÅ›ciwem odkryciem ? W wywoÅ‚anej w ten sposób »woli wzajemnoÅ›ci«, tworzenia
stada, »gromady«, »caenaculum« musi znowu owa wzniecona przez to, choćby w najmniej-
szym stopniu, wola mocy dojść do nowego i o wiele pełniejszego wybuchu: u t w o r z e n i e
s t a d a jest w walce ze zgnębieniem istotnym krokiem naprzód i zwycięstwem. Ze wzrasta-
niem gromady potężnieje i dla jednostki nowy interes, który ją dość często wynosi ponad to,
co w zniechÄ™ceniu jej jest najosobistszem, ponad odrazÄ™ ku sobie (»despectio sui« Guelincza).
Wszyscy chorzy, chorowici, dążą instynktownie, z pragnienia otrząśnięcia się z głuchej przy-
krości i uczucia słabości, do zorganizowania się w stado: kapłan-asceta odgaduje ten instynkt
i popiera go; jeśli istnieje gdzie stado, to wywołał je instynkt słabości, a zorganizowała roz-
tropność kapłańska. Bo nie należy zapominać, że silni dążą z taką samą naturalną konieczno-
67 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta