[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Teraz? spytał Perez, wstając. Tu?
Chodzi o pani ojca odrzekł wyższy z mężczyzn, pokazując legitymację
Departamentu Sprawiedliwości.
O Harry'ego?
Owszem, o Harolda Middletona. Kiedy ostatni raz z nim pani rozmawiała?
Poczuła, jak jeżą się jej włoski na karku.
Przed jego wyjazdem do Europy. Mniej więcej przed tygodniem.
Nie wydawał się nieswój?
Nie. Ale dlaczego&
Nie wyrażał żadnych obaw w związku z podróżą? Nie był czymś zaniepokojony?
Przejęty?
Mój ojciec jest doświadczonym podróżnikiem, agencie!&
Smith podsunął. Nie odniosła pani wrażenia, że ta podróż w jakiś sposób
różni się od poprzednich?
Absolutnie nie.
Planowała pani spotkać się z nim wczoraj wieczorem? W restauracji hotelu Ritz?
Tak& Ale skąd& Nie dokończyła myśli. Federalni nie mogą się o niczym
dowiedzieć. Tego nauczył ją Harry. Umówiliśmy się na pózną kolację. Nie dotarłam
do hotelu.
Przy tych słowach głos uwiązł jej w gardle. Agenci nie wyglądali na poruszonych
jej cierpieniem.
Przykro nam z powodu państwa straty, pani Middleton, ale&
Pani Perez poprawił go ostrym tonem jej mąż. Mówiłem już, że to naprawdę
nie jest odpowiednia pora ani miejsce. Albo nam panowie powiecie, po co tu
przyszliście, albo proszę wyjść. Agent Smith spojrzał Perezowi w oczy.
Perez to bardzo znane nazwisko w Luizjanie. Perez zmarszczył brwi.
To znaczy?
To znaczy, że nieraz je słyszeliśmy, nic więcej.
Jack August Perez. Jego rodzina, wywodząca się z hiszpańskich osadników z
okolic Nowego Orleanu, cieszyła się wielkimi wpływami politycznymi i
ekonomicznymi. W czasach gubernatora Hueya P. Longa rządzili żelazną ręką, a dziś
utrzymywali swoją pozycję dzięki sprytowi w interesach i znakomitym koneksjom.
Policzki Pereza oblał rumieniec gniewu.
Do czego pan zmierza?
Nie daj się sprowokować, pomyślała Charlotte. Emocje prowadzą do błędów.
Błędów, które mogą okazać się zgubne. Oto kolejna złota myśl Harry'ego. Do diabła,
co się dzieje? Dotknęła zaciśniętej ręki męża.
Wszystko w porządku, kochanie. To tylko kilka pytań.
Dziękuję, pani Perez. Czy ojciec kontaktował się z panią w ciągu minionej doby?
Nie. Przypuszczam, że samolot miał opóznienie. W przypadku Harry'ego to nic
nadzwyczajnego, jestem przyzwyczajona do takich rzeczy. Poczuła na sobie
zaskoczone spojrzenie męża. Zignorowała je.
Skąd panowie wiedzieli, że tu jestem, agencie Smith? Zbył pytanie milczeniem.
Obawiam się, że pani ojciec ma kłopoty.
Zauważyła, że gdy agent Smith mówił do niej, jego partner śledził jej reakcje.
Zauważyła także, że od czasu do czasu pocierał wierzchem dłoni o spodnie, jak
gdyby drapał ślad po ukąszeniu owada albo wycierał jakąś plamę. Zupełnie nie w
stylu federalnych. Agentów szkolono, by zachowywali się jak
roboty. Nerwowe tiki nie wchodziły w grę.
Kłopoty? Nie rozumiem.
Przesłuchano go w Warszawie w sprawie trzech morderstw popełnionych w
Europie.
Harry'ego? wykrzyknął z niedowierzaniem Perez. Na pewno chodzi o innego
Harolda Middletona.
Agent rzucił Perezowi przelotne spojrzenie, po czym znów utkwił wzrok w
Charlotte.
Pani ojciec zdążył na samolot Air France z Paryża kilka godzin pózniej.
Wylądował na Dulles, a potem zastrzelił funkcjonariusza policji. Tym razem nie
potrafiła się powstrzymać.
To niemożliwe!
Przykro mi.
Mój ojciec nie mógł tego zrobić.
Rozumiem, co pani czuje. To dla pani szok, ale mamy świadków&
Mój ojciec nie mógłby nikogo zastrzelić. Przede wszystkim Harold Middleton
przez całe życie walczył ze złem. Zcigał i stawiał przed sądem potwory
odpowiedzialne za morderstwa i terror. Poza tym, skąd wziął broń? Przecież chwilę
wcześniej wysiadł z samolotu, który przyleciał z zagranicy. Kim był ten policjant?
Dlaczego mój ojciec chciałby go zabić? Wytrzymała jego spojrzenie; w sali zapadła
pełna napięcia cisza. Po chwili agent odwrócił wzrok, pochylając głowę.
Na te pytania może odpowiedzieć tylko pani ojciec. Musimy z nim porozmawiać.
Federalni przypominali sępy krążące nad padliną kiedy wbili Sobie do głowy, że
ktoś jest winny, byli gotowi poruszyć niebo i ziemię, aby to udowodnić". Ostatnia
rzecz, jaką mogła zrobić, to pomóc im znalezć Harry'ego.
Co mam zrobić? zapytała ze skwapliwością, która nawet jej wydała się
irytująca.
Proszę dać nam znać, gdy tylko się do pani odezwie. Agent Smith podał jej
wizytówkę ozdobioną znajomym czerwono-niebiesko-biało-złotym godłem FBI. Drugą
podał Perezowi.
To numer mojej komórki. Proszę dzwonić o każdej porze dnia i nocy.
Dobrze. Przesunęła palcem po wizytówce, czując bicie własnego serca. A
jeżeli go znajdziecie&
Pierwsza się pani o tym dowie.
To jakaś straszna pomyłka. Szukacie niewłaściwego człowieka.
Przez wzgląd na panią też mam taką nadzieję. Gdy agenci skierowali się w
stronę drzwi, Smith odwrócił się i jeszcze raz napotkał jej spojrzenie. Coś w wyrazie
jego twarzy sprawiło, że ciarki przeszły jej po plecach. Dziękuję za współpracę.
W chwili, gdy zamknęły się za nimi drzwi, Charlotte spuściła nogi z łóżka.
Spadamy stąd. Natychmiast.
Charley, co to za&
Ta cała sprawa śmierdzi. I zamierzam się dowiedzieć dlacze& Kiedy wstała,
ogarnęła ją fala zawrotów głowy. Perez chwycił ją za rękę i podtrzymał.
Harry ma kłopoty, nie ma wątpliwości. Ale nic na to teraz nie poradzisz, a na
pewno nie w takim stanie. Poproszę pielęgniarkę, żeby zadzwoniła do doktora
[ Pobierz całość w formacie PDF ]