[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A więc? Chce pani, abyśmy dokonały próby? Ginette bawiła się rubinem zdobiącym pierścionek na
jej lewym serdecznym palcu.
Nie jestem pewna odrzekła czy potrafiłabym się do tego jakoś zabrać.
Czy aby. jest jednak pani pewna siebie?
Siebie?
Czy jest pani zdecydowana?
Chce pani zapewne powiedzieć: zdecydowana, aby pójść na całość?
Dajmy na to.
Ginette spojrzała na Rosalie z głębin swych niebieskich oczu.
No tak... odrzekła. -
A więc będzie się pani uczyć wraz z nami.
Myślę, że was nie zawiodę.
Niech pani tylko pozostanie sobą, a zaręczam, że nikogo pani nie zawiedzie.
Obawiam się, że trochę brak mi w tej mierze wyobrazni. Ale w końcu nie jestem chyba zmuszona przejmować
roli inicjatora, prawda?
Nie. Ci dwaj są znakomici. Pójdą w ślad za panią albo też panią wyprzedzą, zgodnie z pani życzeniem.
Lecz mimo wszystko, no cóż, trochę mnie pani onieśmiela. Serce mi bije tak mocno...
To przejdzie. Proszę wypić jeszcze odrobinkę różowego...
Obydwie zaczęły chichotać.
Prawdę mówiąc, trudno byłoby odgadnąć w tym momencie, która z nich była bardziej onieśmielona.,
43
Nie podsłuchiwałem pod drzwiami. Lecz dokładnie w tej samej chwili wszedłem do bawialni z maszynką do kawy w
ręku. Uśmiech Rosalie utwierdził mnie w przekonaniu, że wszystko idzie dobrze.
Cóż to za spisek, moje panie? zagadnąłem jowialnie.
Otworzyłem oszklone drzwiczki pod blatem stolika i wydobyłem cztery filiżanki, cztery spodeczki i tyleż łyżeczek.
Nic, co by mogło pana niepokoić, mój drogi.
I co jeszcze?
Zastanawiamy się nad sposobem miłego spędzenia wieczoru.
Znacie strip-dice ? zapytał Rody, który wszedł tuż za mną, wnosząc dzbanuszek ze śmietanką i cukier-niczkę.
Nie odrzekła Rosalie. Niech nam pan to wytłumaczy.
Jest to znakomita gra na takie upalne wieczory jak ten. Gra się trzema kostkami, trochę jak w czterysta
dwadzieścia jeden. Liczy się punkty. Ten, kto osiągnął najniższą ich sumę, musi zdjąć jakąś część swojej garderoby.
Inaczej mówiąc wygrywa, ponieważ to właśnie on czy ona najszybciej osiąga stan absolutnej wygody.
Napełniłem filiżanki.
Chyba nie jest jeszcze dostatecznie ciepło powiedziała Rosalie. A poza tym sądzę, że nie mam w domu
kostek. Gwen, proszę zajrzeć do głównej szuflady kredensu.
Postawiłem maszynkę do kawy na stole i poszedłem tam zajrzeć. Znalazłem dwie talie kart do brydża, małą ruletkę z
zieloną podstawką, żetony i pokera-dices, ale kostek w stylu francuskim jakoś nie dostrzegłem.
Wziąłem więc kostki do pokera. Rosalie zwróciła się do mojego brata:
A co pan o tym sądzi, Rody? Ten zmarszczył brwi.
44
Piekielnie dużo czasu stracimy na liczenie punktów powiedział. Miejmy przy tym nadzieję, że nikt się nie
pomyli.
A zatem powiedziałem wymyślcie nam coś lepszego, panie powieściopisarki! W końcu to przecież wasz
zawód... Słuchajcie, dajemy wam dziesięć minut; tyle, ile potrzeba na uprzątnięcie stołu. Czy nikt już nie chce kawy?
Jest jeszcze pół maszynki.
Lecz nikt nie chciał.
Rody i ja zabraliśmy się więc do innej roboty.
Właśnie układałem porcelanę w maszynie do mycia naczyń, co jak zapewne sami wiecie jest zawsze rzeczą
bardzo skomplikowaną, kiedy Ginette wetknęła nos przez kuchenne drzwi.
Przyszedł mi do głowy pewien pomysł oznajmiła.
Byłem przekonany, że możemy na panią liczyć odparłem z galanterię.
Go pan zrobił ze skorupkami stworzonek, które przed chwilą pochłonęliśmy?
Są w pojemniku, na śmieci.
Czy może je pan odzyskać? Wykrzywiłem twarz w grymasie niechęci.
Tak, jeśli pani bardzo na tym zależy.
Owszem, bardzo stwierdziła.
Spojrzałem na nią. Była dość milutka z tą swoją Okrągłą twarzyczką, jasnymi włosami, niebieskimi oczami i
zdecydowaną minką.
Uśmiechnąłem się do niej.
No więc zrobione!
Dziękuję. Proszę wyjąć cztery lub pięć tuzinów, koniecznie trzech różnych wielkości.
Zgoda, załatwione.
Proszę je umyć pod kranem, a następnie przynieść nam w dużej salaterce.
W dużej salaterce, zgoda.
42
Zobaczy pan, co warte są powieściopisarki.
I jakiś jasnoróżowy błysk ukazał się w jej zrenicach. Zapewne resztka liracu. Wyszła.
Wyjąłem worek na odpadki ze stosownego pojemnika i otworzyłem go. Skorupki były na samym wierzchu.
Znalazłem ich siedemdziesiąt sześć, a więc nieco więcej, niż mnie o to proszono. Były trzech różnych rodzajów.
Podstawiłem je pod strumień wody wąchając z rozkoszą. Dlaczego muszelki wydzielają choć w innym nieco
stopniu taki sam zapach, jak kobiesy seks? Czy to dlatego, że wszyscy pochodzimy od mięczaków i małży?
Doprawdy, Natura jest wprost niepojęta.
W kuchennym kredensie znajdowała się wielka biała salaterka, podrabiany stary Maustiers. Złożyłem w niej moje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]