[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jack uśmiechnął się ponuro. Annie strąciła ten rewolwer
z dachu. Deerbaum szybko go nie znajdzie.
Przy czym to ja byłem? A, tak. Twoja żona wpada
w szał i zabija ciebie. Wtedy ja się pojawiam. Początkowo
planowałem, że to będzie morderstwo, a potem samobój-
stwo. Biedna żoneczka widzi, co zrobiła, i strzela do siebie.
Ale, jak powiedziałem, nie muszę się do tego uciekać, mam
bowiem Leah. Ona przysięgnie, że wszystko było tak, jak
powiedziałem. Twoja żona... jak jej tam, do licha, na imię...
Lainie? Amy? Nieważne! No, więc ona opowie swoją
historię, a Leah swoją. Ja potwierdzę wersję Leah. Komu
uwierzą?
Annie, pomyślał Jack. Uwierzą Annie. Ponieważ Deer-
baum nie wie o pewnych sprawach o telefonie, jaki
wykonała Annie, ani o detektywie, którego Jack zatrudnił.
Ale jeżeli zmusisz mnie do odszukania i wyciągnięcia
z domu twojej biednej żoneczki, opowiem zupełnie inną
historię. Taka sama sceneria, ale w tej wersji próbowałeś
odebrać jej broń i przypadkowo ją postrzeliłeś. Po czym,
miotany wyrzutami sumienia, biegniesz do lasu i strzelasz
Zlub w Las Vegas 223
do siebie. Tak więc można to rozegrać z nią żywą albo
martwą. To zależy od ciebie. Jeżeli tam zostaniesz, Leah
w końcu znajdzie twoją żonę i ja zabiję ją na twoich oczach,
a potem wytropię ciebie i także zabiję. Ale jeżeli teraz
wyjdziesz, będzie mogła zostać w swojej kryjówce do
pojawienia się glin.
Jack mu nie wierzył. Deerbaum nie zamierzał oszczędzić
żadnego z nich. Ale gdyby wyszedł z lasu, zanim ten
sukinsyn dostanie w swoje łapy Annie, dałby jej odrobinę
więcej czasu... Czasami minuty decydują o czyimś życiu...
Zgoda! zawołał. Wyjdę, jeżeli Leah przestanie
szukać mojej żony.
Leah! ryknął Deerbaum. Zabieraj stamtąd swój
tyłek, no, jazda! Popatrzył w kierunku Jacka. Twój ruch.
Jack wyszedł zza drzewa.
Tak naprawdę to nie zamierzasz strzelać do mnie
z tego karabinu. Cała twoja opowiastka wzięłaby w łeb.
Masz rację odparł grzecznie Deerbaum, wstając
i celując w Jacka. Będę musiał zabić cię w domu, tym
tandetnym rewolwerkiem, którym trafiła cię Leah. Nie jest
zarejestrowany. Ale jeśli będę musiał, zastrzelę cię i tym,
a szczegółową wersję wydarzeń dorobię pózniej.
Dobrze wiesz, że twój plan się nie uda powiedział
Jack, idąc prosto w stronę lufy karabinu.
Deerbaum wyglądał na rozweselonego.
Jeżeli twoja wiara w to, że cnota na końcu zatriumfuje,
poprawi ci samopoczucie, nie namyślaj się i wal przed
siebie.
Cnocie przyjdzie z pomocą detektyw, którego zatrud-
niłem. Nazywa się Harold Straigt...
Nie zatrudniłeś Harolda Straighta. Nie stać cię na
niego. Myślisz, że nie wiem, ile zarabiasz, ile masz w banku?
Jestem biznesmenem, chłopcze. Znam stan twojego konta
co do centa.
224 Eileen Wilks
Zapłaciłem mu pieniędzmi z nieruchomości po ciotce.
Mam pokwitowanie w kieszeni kurtki. Mogę ci pokazać.
Deerebaum zachichotał i wstał.
Niezły chwyt. A może masz w kurtce na przykład nóż?
Lepiej już zostań tam, gdzie jesteś.
Był blisko. Gdyby podszedł jeszcze bliżej, może udałoby
mu się zaskoczyć drania? Deerbaum ma sześćdziesiąt lat.
Jack jest młodszy, szybszy, silniejszy, nawet jeżeli ma tylko
jedną rękę sprawną.
Wiele osób widziało nas dzisiaj razem... mnie i moją
żonę. Jej bracia widzieli, jak wyjeżdżamy, detektyw widział
nas w Denver, a dziewczyna, która obsługiwała nas w skle-
pie spożywczym, widziała nas tuż przed przyjazdem tutaj.
Opowieść Leah o przyjechaniu tu razem ze mną natych-
miast okaże się wyssana z palca.
Deerbaum skrzywił się i prychnął lekceważąco.
Bracia zawsze mogą kłamać na korzyść siostry, a ty
kłamiesz teraz co do reszty. Blefujesz, Jack. Nie widziałeś
się z żadnym chrzanionym detektywem, tak jak nie za-
trzymywałeś się w spożywczym. Jak myślisz, dlaczego
kazałem zaopatrzyć dom w jedzenie? Cofnął się o krok.
Jeszcze potrafię planować, Jack. A teraz właśnie planuję,
żebyś wszedł do domu jako pierwszy.
Jack poczuł w ustach cierpki smak strachu. Pewność
siebie i arogancja Deerbauma nie pozwalają mu przyjmować
do wiadomości niczego, co koliduje z jego planem. Gdyby
przetrzymał go choćby przez dwadzieścia minut, może,
zanim Deerbaum znajdzie Annie, przybędzie policja.
Ruszaj powiedział Deerbaum, wskazując drzwi
domu lufą karabinu.
Ociągając się, Jack posłuchał go. Deerbaum wszedł za
nim i zatrzymał się przy drzwiach, obok szafy na ubrania.
Stój! warknął.
Jack odwrócił się, by spojrzeć na niego i w tym momencie
Zlub w Las Vegas 225
z holu wyłoniła się Leah. Stanęła jak wryta i wytrzeszczyła
oczy na Jacka.
Boże, co za jatka! Nie wiem, po co mnie tu sprowadzi-
łeś. Nie zabiję go. Nie cierpię krwi.
Masz robić to, za co ci płacę. No dobrze, daj mi ten
gówniany pistolet. Deerbaum, wciąż celując w Jacka,
przełożył karabin do lewej ręki, prawą zaś wyciągnął po
pistolet.
Leah postąpiła do przodu i obchodząc łukiem Jacka,
wycelowała mały pistolet w kierunku Deerbauma, ale
trzymała go poza zasięgiem jego ręki.
Powiedz ,,proszę .
Co jest, do diabła...?
Tylko raz powiedz ,,proszę , zamiast warczeć i roz-
kazywać.
Deerbaum uśmiechnął się, pokazując zęby.
Proszę, daj mi ten cholerny pistolet, Leah.
No widzisz? Włożyła mu go do ręki. Tak jest lepiej,
prawda?
Prawda. Wycelował broń w Jacka. Nie wspo-
mniałem ci o jeszcze jednej wersji tej historii, Jack. Twoja
żoneczka zastrzeliła także twoją kochankę. Przesunął lufę
o parę centymetrów i strzelił Leah między oczy. Zrobiły się
olbrzymie, a jej kolana miękko ugięły się i cicho osunęła się
na podłogę.
Strzał niósł się jeszcze echem w uszach Jacka, gdy
pistolet powrócił ruchem wahadłowym i Deerbaum wziął go
na cel. W tym momencie gwałtownie otworzyły się drzwi
szafy, uderzając Deerbauma w ramię.
Rozległ się strzał, ale kula zboczyła.
Z szafy wypadła Annie i chwyciła lewą rękę Deerbauma,
w której trzymał karabin. Szarpnął ramię i popchnął ją kolbą,
jednocześnie mierząc w nią z pistoletu.
Niee! zawył Jack, rzucając się w ich stronę.
226 Eileen Wilks
Znów pistolet wykonał ruch.
Jack usłyszał strzał. Poczuł uderzenie w klatkę piersiową,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]