[ Pobierz całość w formacie PDF ]
52
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Na Miłość Boską, Sydney. - Głos Jareda był ostry jak brzytwa. - Zrozum
wreszcie, że dla mnie nie ma powrotu do dawnego życia. Skoro spełniły się
najgorsze przeczucia co do twojej reakcji na moje oświadczyny, nie
przedłużajmy tej rozmowy. Wyjadę jutro z samego rana. Pozwól, że pożegnam
się z tobą już teraz.
Nie zważając na nawoływanie Sydney, która próbowała go zatrzymać,
wyszedł prosto w zimną, ciemną noc.
Opadła na sofę i załkała. Sytuacja była jeszcze gorsza niż przedtem.
Kiedy wyjechała z Cannon, przynajmniej miała uspokajającą świadomość, że
Jared służy Bogu i jest bezpieczny. Teraz wyruszał w nieznaną przyszłość.
Przyszłość, w której być może czekała na niego inna kobieta Ta świadomość
była okropna. Jej życie bez Jareda będzie puste i bezsensowne. Nie powinna
pozwolić mu odejść Z nagłą jasnością uzmysłowiła sobie, że Jared wyjedzie z
miasta, a ona nie będzie nawet wiedziała, gdzie go szu kać. Wpadła w panikę,
złapała torebkę i narzuciwszy na siebie płaszcz, wybiegła z mieszkania. Wsiadła
do samo chodu. Jared wspomniał, że zatrzymał się w Firehole Lodge". Na
parkingu przed motelem nie zauważyła jednak jego samochodu. Czując, jak
serce wali jej nieprzytomnie, weszła szybkim krokiem do holu. Recepcjonista
spojrzał na nią wzrokiem pełnym zachwytu. Rozwiane blond loki i zaróżowione
policzki podkreślały jeszcze jej niewątpliwą urodę.
- Szukam pana Jareda Kendalla - powiedziała bez wahania. - Może pan
sprawdzić, czy już się wymeldował?
- Oczywiście - odparł recepcjonista z szerokim uśmiechem.
- Proszę się pospieszyć - powiedziała Sydney błagalnym tonem.
- Wygląda na to, że to sprawa życia lub śmierci - przekomarzał się
mężczyzna.
-Można tak powiedzieć. - Sydney uśmiechnęła się nerwowo, myśląc, że
jeżeli okaże się, że Jared wyjechał, to naprawdę będzie koniec jej życia.
53
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Mam dobrą wiadomość - ucieszył się recepcjonista. - Pan Kendall jest w
dalszym ciągu naszym gościem.
- Chwała Bogu! - Sydney westchnęła z ulgą. - Nie zauważyłam na
parkingu jego samochodu. Może pan sprawdzić, czy jest w pokoju?
- Przykro mi, pan Kendall nie podnosi słuchawki - powiedział mężczyzna
po wykręceniu numeru.
- A zechce mi pan powiedzieć, w którym domku mieszka? - zapytała
Sydney, chociaż zdawała sobie sprawę, że chłopak nie powinien udzielać jej
tego typu informacji.
- Tak, mieszka w domku numer 25 - odpowiedział recepcjonista,
wyraznie pozostający pod jej urokiem.
- Dziękuję.
Sydney sporo czasu zajęło znalezienie odpowiedniego miejsca na
parkingu. W końcu wybrała sobie dogodny punkt obserwacyjny, z którego miała
dobry widok na domek zajmowany przez Jareda. Domyślała się, że udał się na
samotną przejażdżkę po okolicy. Być może potrzebował nieco czasu, żeby
ochłonąć. Po pewnym czasie zobaczyła jego samochód. Jared zaparkował przed
domkiem numer 25, wyskoczył z auta i szybkim krokiem ruszył do wejścia.
Sydney dotarła do domku, kiedy już zamknął za sobą drzwi.
- Jared! - krzyknęła.
Drzwi otworzyły się natychmiast. Sydney ujrzała wysoką i barczystą
sylwetkę oblaną strumieniem ciepłego światła. Nie zdążyła nic powiedzieć.
Znalazła się w silnym i bezpiecznym uścisku jego ramion.
54
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
ROZDZIAA PITY
Sydney znalazła się w pokoju, przyparta do ściany przez Jareda. Objął
dłońmi jej twarz i nachylił się ku jej ustom.
- Nic nie powiedziałaś, ale przecież nie byłoby cię tutaj, gdybyś nie
chciała zostać moją żoną - wyszeptał Jared, składając na jej ustach żarliwy
pocałunek.
Sydney jęknęła i wygięła ciało jak kotka. Cicho powiedziała, że się
zgadza i przylgnęła do Jareda całym ciałem. Wybuch namiętności, jaki ich
opanował, przerastał jej wszelkie oczekiwania. Sydney nie spodziewała się, że
jest w stanie czuć tak wielkie pożądanie. Jared całował ją z głodnym zapałem, a
ona zapamiętale oddawała pocałunki. Drżąc z podniecenia, przesuwała dłonie
po jego twarzy, jakby uczyła się jej na pamięć.
- Kocham cię, kocham cię... - Nie mogła przestać powtarzać słów, przed
których wypowiadaniem broniła się tak długo. - Jesteś cudowny, uwielbiam cię!
- Gładziła jego lśniące, gładkie jak jedwab włosy.
- Nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, jak wielka jest moja miłość do
ciebie. Chciałbym móc ci ją okazać, ale nie zrobię tego, dopóki nie uzyskam
zgody twoich rodziców na nasz ślub.
Sydney nagle oprzytomniała. Ogień, który jeszcze przed chwilą trawił jej
ciało, ustąpił teraz uczuciu chłodu. Słowa Jareda podziałały na nią jak lodowaty
prysznic.
- To nie jest najlepszy pomysł. Nie sądzę, żeby byli zachwyceni. -
Wyplątała się z jego ramion. - Myślę, że lepiej będzie, jeżeli wyjedziemy i
pobierzemy się w Europie - dokończyła cicho. Wypowiedziawszy te słowa,
poczuła gorycz w ustach, jakby dopuściła się wielkiej nielojalności, ale zbyt
mocno kochała Jareda, żeby teraz narażać ich związek na perturbacje.
- Wybacz. - Jared stał cały czas bardzo blisko niej. Czuła bijące od niego
ciepło. - Nie mogę ożenić się z tobą bez ich akceptacji. Dzięki nim przyszłaś na
świat. Co więcej, jesteś ich jedynym dzieckiem i jesteś z nimi bardzo związana.
55
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Ja sam nie doświadczyłem miłości rodzicielskiej, ale wiem, jak cenne są takie
więzi. To rodzice wychowali cię na wspaniałą kobietę. Jestem im za to
wdzięczny i bardzo ich szanuję.
- Nie znasz ich. - Sydney pokręciła głową. - Nie będą w stanie
zaakceptować kandydata na zięcia, który nie jest luteraninem. A co dopiero... -
umilkła speszona.
- A co dopiero byłego księdza? - dokończył za nią Jared. - Kto wie, a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]