[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pasierbicy, może przynieść mu uszczerbek na zdrowiu, jeśli natychmiast, podkreślam,
natychmiast lady Rosamund nie zostanie przekazana oblubieńcowi, który wie już, co zrobić,
by dotrzymać zawartej umowy, tejże samej...
Lucien przerwał duchownej osobie:
- To Agravar uratował damę, o której tu mowa, zatem to on ma prawo zabierać głos w
jej sprawie. Jeśli o mnie chodzi, to nie omieszkałem zawiadomić lorda Roberta z Berendsfore
o pobycie u mnie jego narzeczonej, na co odpowiedział, że życzy sobie, by czekała tu na jego
przybycie. Uznałem tedy sprawę za zakończoną i zająłem się innymi rzeczami. A teraz
wybaczcie mi panowie, że zostawiam was samych. - Co powiedziawszy, odszedł.
Ojciec Leon po raz kolejny się uśmiechnął albo może po prostu skrzywił, odsłaniając
swoje nieprawdopodobnie wielkie zęby.
- Rozkosz rozmawiać z takim człowiekiem. Co za godność w każdym geście! Co za
reputacja! Każde słowo niczym szlifowany brylant! Anglia powinna być dumna z takich
rycerzy.
Agravar ściągnął brwi.
- Od jak dawna ojciec zna lady Rosamund? - zapytał.
- Powiedziałbym, że już kawałek czasu. Znałem jeszcze jej matkę. Piękna niewiasta,
prawdziwa dama. Cicha, skromna i pobożnego serca Wzór matki i żony. Lord Cyrus
wariował na jej punkcie, tak, można to ująć w ten sposób. Jej śmierć była dla niego
prawdziwym ciosem. Od tamtej tragicznej nocy nigdy już o niej nie mówił, nie wymienił
nawet jej imienia. A Rosamund? Cóż, to łagodne i potulne dziecko przeszło pod opiekuńcze
skrzydła lorda Cyrusa, który dla swojej pasierbicy stał się w jednej osobie ojcem i matką...
- Chodzmy, ojcze - rzekł Agravar, przyrzekając sobie w duchu, że odpłaci Lucienowi
za jego ucieczkę. - Zgaduję bowiem, że przede wszystkim, chciałbyś porozmawiać z lady
Rosamund.
- Intuicja nie zawiodła cię, panie. Rzeczywiście, zostałem tu przysłany, bym
przypomniał jej o obowiązkach. Niewzruszonym zamiarem lorda Cyrusa jest doprowadzić to
małżeństwo do skutku. Rozumiesz, panie, jak ważne są dobre koligacje. Szło tu zatem o
dobro rodziny, choć, trzeba przyznać, dziewczyna z początku niechętna była temu
małżeństwu, a w każdym razie nie wykazywała należytego zapału... A oto i ona. Witam, lady
Rosamund. Przybywam od twego szanownego ojczyma, by zakomunikować ci jego gorące
pragnienia, a właściwie jedno pragnienie, byś nie zapomniała o celu swej ostatniej podróży.
Przerwałaś ją, bo to wynikło z okoliczności. Wszakże w założonym planie nic nie uległo
zmianie. Zaślubiny mają się odbyć, dla twojego dobra i z korzyścią dla całego rodu. Dlatego...
Wielki Boże! Dokąd ona idzie?
Agravar od samego początku wpatrywał się w twarz Rosamund. I widział na niej całą
gamę uczuć - zaskoczenie, strach, gniew i odrazę. Gadatliwy kapłan świergolił niczym ptaszę,
jakby nie widząc reakcji słuchaczki na jego pojawienie się i słowa, których, zaiste, nie
szczędził. Zdumiał się dopiero z chwilą, gdy gwałtownie powstała z krzesła i wybiegła z holu.
Spojrzał na Agravara, jakby z tej strony spodziewał się rozwiązania tej zagadki.
I otrzymał je.
- Lady Rosamund wydaje się dzisiaj nieco cierpiąca. Ojciec Leon kiwnął ze
zrozumieniem głową.
- Kobieta zmienną jest. I dlatego, mój synu, wciąż miej się na baczności, jako że
kobiecość jest worem pełnym pokus i frywolności. Niewiasta zdolna jest odwieść mężczyznę
od jego zadań, których podjął się na chwałę Pana, i ściągnąć go na swój poziom. Och, te
biedne bezrozumne istoty potrafią jednak udawać, mącąc w głowach mężczyznom, którzy w
prostocie ducha nie domyślają się ich chytrych i szczwanych podstępów.
- Opisując niewiasty, powiedziałeś, ojcze, że są bezrozumne" oraz chytre,
szczwane". Widzę tu pewną sprzeczność.
- Sprzeczność, która wyraża paradoksalność kobiecej natury. Kierując się zmysłami,
nie rozumem, niewiasty wyćwiczyły się we wszelkiej obłudzie.
Agravar miał ochotę udusić tego głupca. Najgorsza jednak była myśl, że ten
kompletny idiota, jeżeli prawdą było to, że przebywał w domu Rosamund od lat, mógł posiać
w jej duszy różne trujące ziarna.
- Bardzo mnie zainteresowałeś, ojcze, swoim wywodem. Proszę, spocznij i czuj się
naszym gościem. Barnard!
Wina. Opowiedz mi coś, ojcze, o domu i rodzinie lady Rosamund. Wspomniałeś, że
lord Cyrus zakochany był w swojej żonie.
- Do szaleństwa. Ta czarodziejka zupełnie go opętała. Wiem wiele, lecz obowiązuje
mnie tajemnica spowiedzi.
- Wszakże jako domownik zdołałeś przecież coś zaobserwować.
- Zwięta racja, szlachetny rycerzu. Człek czerpie wiedzę z różnych zródeł. I cóż
zobaczyłem, tułając się po tym świecie? - Rzucił spojrzeniem na boki. - Mężczyzn w jarzmie
cielesnych żądz. To one czynią z wolnego mężczyzny niewolnika i oddalają go od Boga.
Wielka jest bowiem siła niewieściego powabu, co nie oznacza, by nie można było wychować
młodej niewiasty na dobrą żonę i matkę. Takie też cele postawił przed sobą lord Cyrus,
przejmując opiekę nad pasierbicą...
- Twierdzisz, ojcze, że to lord Cyrus był bezpośrednim wychowawcą lady Rosamund?
Ojciec Leon westchnął.
- Widzę, panie, że wątpisz w efekt tej nauki po tym popisie samowoli, który mieliśmy
okazję przed chwilą zaobserwować, a którego nie sposób pojąć. Nie obawiaj się jednak,
zasady wpojone lady Rosamund postawiają przed trybunałem własnego sumienia. Jej
skłonność do buntu znana jest dobrze lordowi Cyrusowi. Zwiadom jest również, że niewieścia
dusza to sama przewrotność, kapryśność i chimeryczność. Zatem nawet tak ułożoną pannę jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]