ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

który w czary nie wierzy.
- Nie wierzę - pokręcił głową bez przekonania. - Trudno mi jednak w sposób
racjonalny wyjaśnić tak dziwne zjawisko. Jeśli ona tu znowu przypłynie
i zacznie łowić, i znowu schwyta jakąś ogromną rybę...
75
- To co pan zrobi? Ogłosi pan ją czarownicą? - zapytałem uprzejmie. I dorzuciłem
poufnym szeptem: - Ja też uważam, że ona jest czarownicą...
Zjadłem obiad z konserw, wsiadłem w wehikuł i popłynąłem na Czaplak.
Pospacerowałem po wyspie, lecz nie trafiłem na Czarnego Franka ani nikogo z jego
bandy. A byłem już zdecydowany odbyć z Czarnym Frankiem rozmowę o mapie łowisk.
Potem skierowałem się na wysepkę, gdzie minionej nocy zostałem uwięziony. Lecz po
bandzie Czarnego Franka został rozwalony szałas, pognieciona trawa, trochę papierzysk
z opakowań, puste puszki po konserwach. Wszystko wskazywało, że banda już nigdy tu
nie powróci.
76
ROZDZIAA JEDENASTY
POKÓJ CZY WOJNA *  O OJCZYSTA NASZA MOWO... * SODOMA I GOMORA *
ODWET BANDY * CO ZROBI Z BRONK * JAKA DZIEWCZYNA BUDZI
SZACUNEK * JAK ZDOBY AUTORYTET * KTO KOMU IMPONUJE * UGODA Z
BRONK * CZY SPOTKAM CZAOWIEKA Z BLIZN
Na rozległej łące nad jeziorem stały długie rzędy namiotów. Po jednej stronie obozu
mieszkały harcerki, po drugiej harcerze; w środku znajdował się wielki plac apelowy z
wysokim masztem, na który wciągano sztandar.
Z dwóch stron otaczał obóz las sosnowy, z trzeciej rozciągała się łąka i pola wioski, z
czwartej zaś były wody Jezioraka. Na brzegu leżało kilkanaście kolorowych kajaków, a
molo zrobione ze świerkowych drążków umożliwiało łatwe przybicie do brzegu i
cumowanie.
Ognisko przygotowano nad samym jeziorem. Zobaczyłem kilka wielkich stert chrustu
i coś w rodzaju szałasu z grubszych gałęzi, które w odpowiedniej chwili miały wysoko w
niebo strzelić wspaniałym płomieniem. Kiedy, zgodnie z zapowiedzią, przybyłem do
obozu, na spotkanie wyszedł mi Wilhelm Tell i przez bramę z brzozowych drążków,
gdzie stało na warcie dwóch harcerzy, poprowadził mnie do komendanta długą  Aleją
Totemów .
Totemami były dziwacznie poskręcane korzenie drzew, twarze wyrzezbione w korze,
pomalowane deseczki. Każdy totem tkwił na długim kiju. Tworzyły prawdziwą aleję
biegnącą od bramy do placu apelowego. W najbliższym zaś sąsiedztwie tego placu
mieścił się namiot komendanta obozu, harcmistrza Gąsiorowskiego.
Komendant okazał się młodym, szczupłym blondynem, lat około trzydziestu.
Uroczyste rozpalenie ogniska miało się niedługo rozpocząć, od wsi ciągnęli już
zaproszeni na nie rolnicy z Siemian i wczasowicze, niewiele było czasu na rozmowy i
dyskusje.
- Tell mówił mi o pana uwagach związanych z postępowaniem naszych harcerzy -
rozpoczÄ…Å‚ rozmowÄ™ druh GÄ…siorowski.
- Och, nie jestem pedagogiem. Być może nie mam racji - zastrzegłem się szybko.
Druh uśmiechnął się.
- Panu chodziło o to, że nasi chłopcy najechali obozowisko Czarnego Franka. Jak
jednak mamy się zachować wobec brutalnej agresywności bandy? W końcu czy harcerze
to safanduły, którym chuligani mogą kraść kajaki, sprzęt sportowy, butle z gazem?
Wydaje mi się, że najazd na obozowisko bandy Czarnego Franka dał dobre rezultaty.
Nie tylko dlatego, że odzyskaliśmy skradzione rzeczy. Nasi chłopcy uwierzyli, że
występując gromadnie, w sposób zorganizowany, tworzą potężną siłę, której łobuzy się
boją. Oczywiście to wszystko nie jest proste i sam też nie jestem pewny swoich racji.
Usłyszeliśmy sygnał trąbki, wzywający na ognisko. Podnieśliśmy się z pieńków
brzozowych i wyszliśmy przed namiot.
Tell odezwał się z przechwałką w głosie:
- Dostali od nas potężnego łupnia. I długo się nie pokażą nad Jeziorakiem.
Z dezaprobatą pokręciłem głową.
- Obyś miał słuszność, Tell. Obawiam się jednak, że stanie się inaczej.
- Jutro zwołamy naradę harcerską - zakończył tę krótką wymianę zdań druh
Gąsiorowski. Może wyślemy parlamentariuszy do nowego obozowiska Czarnego
77
Franka. Postaram się zaprosić ich na rozmowę. Ja też jestem zdania, że lepszy najgorszy
pokój niż wojna - roześmiał się.
Nad brzegiem jeziora było już rojno i gwarno. Na malutkim pagórku zrobiono
honorową trybunę dla zaproszonych gości, harcerze zasiedli po turecku, ogromnym
półksiężycem obejmując plac. Rozległ się głos trąbki. Druh Gąsiorowski wygłosił
krótkie przemówienie do zebranych, potem sołtysa z Siemian i mnie zaproszono do
uroczystego podpalenia ogniska. Jak wiadomo, wolno do tego celu użyć tylko jednej
zapałki. Bałem się trochę, czy zdołam wzniecić ogień. Tell jednak przyszedł mi z
pomocą, dyskretnie wskazując miejsce, gdzie znajdował się najsuchszy chrust. Płomień
natychmiast buchnął mocno, co brać harcerska powitała radosnym okrzykiem:
- Brawo, brawo, brawissimo!
Sołtysowi też się udało użyć tylko jednej zapałki, ognisko zapłonęło więc zgodnie z
harcerskim rytuałem.
A potem! Ktoś mówił o historii regionu, w którym się znajdowaliśmy. Wspomniano
Grunwald, który leży niedaleko stąd. Przypomniano, że od kilku wieków ziemie te
stanowiły teren nieustannych zmagań z niemiecką zaborczością. Najpierw deptał te
ziemie okuty w żelazo but krzyżackiego rycerza. Potem rozbiór Polski pozwolił
Niemcom umocnić swoje panowanie i rugować stąd polskich mieszkańców. W
ogromnych majątkach ziemskich wokół Jezioraka rządzili pruscy junkrzy i ich to terror
spowodował, że w związku z wynikiem plebiscytu po pierwszej wojnie światowej tereny
te przypadły Niemcom.
Dopiero druga wojna światowa, znowu wzniecona przez teutońskich zaborców,
przyniosła im ostateczną klęskę. Prusy Wschodnie przestały istnieć. I, jak na
wyplewionej z chwastów ziemi, bujnie rozwinęła się polskość, która była tutaj zawsze,
nawet w czasach największego niemieckiego terroru.
- Oto jest ziemia Gizewiusza. Ziemia Mrongowiusza. Ziemia Kętrzyńskiego i Kajki.
Od nich uczymy się, jak ją szanować i kochać.
Pózniej recytowano wiersze: tych dawnych poetów i tych nam współczesnych.
Zapamiętałem piękny wiersz poety-cieśli, zmarłego w 1940 roku, Michała Kajki.
O, ojczysta nasza mowo,
Coś kwitnęła nam przed laty,
Zakwitnijże nam na nowo
Jako kwitnÄ… w lecie kwiaty.
Zalśnij nam jako zorze,
Przywróćże nam skarb nasz isty,
Aby w domu i we zborze
Istniał język nasz ojczysty.
Ognisko wciąż płonęło wysokim płomieniem, rzucając czerwony blask na jezioro. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta