[ Pobierz całość w formacie PDF ]
I od ciebie dodał Chris.
Rozstawił na stole talerze i sztućce, z torby wyjął
jakieś paczuszki, na końcu otworzył pojemnik.
Pani Mansell bardzo się zmartwiła na wiadomość
DOSKONAAA PIELGNIARKA 131
o tym, co cię spotkało. Wierzy jednak, że dobre jedze-
nie działa lepiej niż lekarstwa, więc przysyła ci swoją
specjalność. Kurczak duszony z fasolką i młodymi ziem-
niakami.
Wspaniale to wygląda rzekła zachwycona, pa-
trząc, jak Chris nakłada jej na talerz apetyczne danie.
Na koniec Chris otworzył butelkę szampana.
Chris, było pyszne, a ja czuję się już o wiele lepiej
powiedziała po kolacji. Może wstanę i...
Nie ma mowy zaprotestował. Ja posprzątam.
A potem spędzimy razem spokojny wieczór.
Dobrze, ale chyba chciałabym ci coś powie-
dzieć...
Spojrzał na nią badawczo.
Wiesz, żeprzeżyłaś wstrząs, więcniewiem, czyto
najlepszy moment na podejmowanie ważnych decyzji.
To bardzo dobry moment. Dzięki temu, co się
wydarzyło, spojrzałam na życie z innej perspektywy.
Kiedy Chris poszedł do kuchni, umyła zęby, po-
prawiła makijaż i fryzurę, a potem znówpołożyła się
do łóżka. Teraz mu to powie...
Chris wrócił, usiadł w fotelu przy łóżku i popatrzył
na nią w zadumie. Jane wzięła kieliszek i wyciągnęła
go w jego stronÄ™.
Mogę prosić o jeszcze odrobinę? Kiedy spełnił
jej prośbę, wzniosła toast. Nie robię tego często, ale
teraz chciałam wypić za szczęśliwą przyszłość.
Za szczęśliwą przyszłość powtórzył i wypił łyk
szampana. Widziała jednak, że nadal bacznie ją obser-
wuje.
Dzisiaj nie tylko spałam, ale też trochę rozmyś-
lałam. O mnie, o tobie, o przyszłości.
132 GILL SANDERSON
Czy to na pewno jest najlepsza pora na takÄ…
rozmowę? zaniepokoił się Chris.
Jak najbardziej. Wczoraj ten szaleniec walnÄ…Å‚ mnie
pięścią, ale ciebie chciał uderzyć butelką. Mogłeś zgi-
nąć. Kiedy pracowałam na nagłych wypadkach, nieraz
widziałam, jak po takim uderzeniu ludzie wykrwawiali
się na śmierć.
Ale nie zginąłem. Nie uderzył mnie i...
Nie o to mi chodzi. Tylko o to, że istniało takie
ryzyko. Może po prostu dopisało ci szczęście.
Jane, to już przeszłość, nie rozmawiajmy o tym.
Ale ja muszę. Bo to zdarzenie czegós mnie nau-
czyło. Wzięła głęboki oddech i ciągnęła, starannie
dobierając słowa. Mój mąż umarł, a ja postanowiłam,
że już nie zaangażuję się emocjonalnie, ponieważ to
niesie ze sobÄ… zbyt wielkie ryzyko cierpienia. Potem
spotkałam ciebie... i polubiłam cię. Bardzo. Nie oczeki-
wałam niczego, ale moje ciało... mnie zdradziło. Uś-
miechnęła s/e. I to była bardzo miła zdrada.
Rzeczywiście, bardzo miła.
Teraz zmieniam decyzję. Zamierzam brać wszys-
tko, co przyniesie mi życie. Nigdy nie wiadomo, co się
stanie jutro. Jest taka łacińska sentencja: Carpe diem.
Korzystaj z dnia. Właśnie to od dziś będę robić.
A czy może i ja jestem częścią tego planu? spy-
tał cicho.
Mam nadzieję, że tak. O ile oczywiście zechcesz.
Myślę jednak, że tak jak ja boisz się zaangażowania...
Wstał, podszedł do okna i utkwił wzrok w zieleni
parku.
Czułem to samo co ty powiedział. Możewłaś-
nie dlatego się do siebie zbliżyliśmy? Kiedy moja żo-
DOSKONAAA PIELGNIARKA 133
na odeszła, myślałem tylko o Jamesie. Teraz jednak na-
deszła pora na zmianę, tak jak u ciebie. Chcę zaryzy-
kować. Tylko w ten sposób mam szansę na znalezie-
nie szczęścia.
Od dziś będziemy żyć, nie tylko wegetować
oświadczyła radośnie Jane.
ROZDZIAA ÓSMY
Po trzech dniach spędzonych w pokoju Jane miała
wrażenie, że oszaleje. Przeczytała wszystkie przynie-
sione jej czasopisma, słuchała radia, po południu
oglądała telewizję, rozmyślała o przyszłości oddziału.
Wieczory upływały jej najmilej, ponieważ wtedy od-
wiedzał ją Chris. Uparła się jednak, by na noc wracał
do domu zająć się Jamesem.
Rano czwartego dnia zadzwoniła do lekarza.
Muszę wrócić do pracy. Ta bezczynność dopro-
wadza mnie do szału oznajmiła mu.
Proszę wpaść do mojego gabinetu. Muszę panią
obejrzeć.
Zbadał ją, sprawdził wpisy w karcie, zastanowił się
i doszedł do wniosku, że praca będzie dla niej lepsza
niż siedzenie w domu. Zabronił jej jednak wszelkiego
wysiłku fizycznego. Miała się skupić wyłącznie na ro-
bocie papierkowej.
Do szpitala poszła z przyjemnością. Była ciekawa,
jak ją przyjmie zespół. Zauważyła, że koleżanki i kole-
dzy traktują ją teraz z większym szacunkiem, a może
nawet z sympatią. I na dodatek starali się pomagać jej
w pracy.
Niespodziewaną trudność sprawiło jej szkolenie
młodych pielęgniarek. Kiedy patrzyła, jak wolno i nie-
DOSKONAAA PIELGNIARKA 135
pewnie wszystko robią, powstrzymywała się siłą woli,
by ich w tym nie wyręczyć. Właśnie z ulgą kończyła
obserwować, jak Sue pomaga Mattowi zakładać cew-
nik pępkowy. Pracowała wolno, ale ostrożnie i dokład-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]