[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To daj te kluczyki.
Masz. Acha, Stefan spojrzał na niego podejrzliwie czy mi
się wydaje, żeś ty mi ostatnio zmienił pokrowce?
O psiakrew Stefan hałaśliwie się zaśmiał. Bystry jesteś,
_____________________________________________________
204 Zbysław Zmigielski
nie ma co. Dwa tygodnie jeżdzisz na nowych pokrowcach i dopiy-
ro teroz o to pytosz? Przecie te stare byli i podarte, i poplamione,
i diabli wiedzom co. A te som mocne, z dżinsu, tym nie dosz rady
tak szybko.
A ile kosztowały?
Kosztowały? A co cie to obchodzi?
I poszedł.
Roman odsunął książkę i zamyślił się. Nie, nie nad Gralskimi,
te sprawy nie zajmowały go wcale, już dawno zdołał się przyzwy-
czaić nawet do wymiany pokrowców. Po raz tysięczny powracało
do niego pytanie - problem: jak to jest, dlaczego tak bardzo odpo-
wiada mu tryb i styl życia Gralskich i zarazem dlaczego do takie-
go trybu i stylu byłby niezdolny. On, logik, paradoksu tego roz-
wiązać nie potrafił.
Westchnął, sięgnął po kawę.
A więc, po co właściwie przyjeżdża Nurski? Czy naprawdę w
takim celu, o jakim przypuszcza Urszula? Jeżeli tak, stałby się
mimowolnym grabarzem ich małżeństwa, nie miał co do tego
wątpliwości. Wiedział, że odmówi każdej propozycji objęcia ja-
kiegokolwiek stanowiska, uzależnionego od partyjnych układów.
A Urszula, nastawiona obecnie na robienie kariery za wszelką cenę,
ślepa na wszelkie względy, odmowy takiej nie zrozumie, nie daru-
je mu nigdy.
Z uśmieszkiem popatrzył na ogromny dom Gralskich. Są tam
jeszcze nie wykorzystane pokoje, w każdej chwili mógłby któryś
zająć.
A więc powtórka z historii?
To prawda, że wobec najważniejszych problemów w życiu czło-
wiek zawsze zostaje samotny i bezbronny.
Czy jest mu potrzebna odpowiedz na pytanie, w co oni grają,
oni: Urszula, Nurski, ci inni? Czy to by cokolwiek zmieniło?
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, co Urszula oczywi-
ście wie, ale z czego najwidoczniej nie w pełni zdaje sobie spra-
wę, że nie ona, lecz on właśnie należy do tej ścisłej pepiniery do-
puszczonych , paradoksem kolejnym jest bowiem , iż nie ona, tyl-
ko on był internowanym. I to jest decydujące, najważniejsze.
____________________________________________________________
Gry marcowe 205
Wówczas, po przewrocie, wystarczyłoby tylko, by zechciał&
Tego jej mówić nie można, nie wolno.
A więc, czy po raz któryś z rzędu będą czegoś od niego chcieli?
Czy po raz któryś z rzędu będzie im musiał odmówić?
A może, może teraz mają w zanadrzu coś innego? Coś tak bar-
dzo innego, że daje im to prawo zakładać jego zgodę? Nie umiał
sobie wyobrazić, co by to mogło być.
Inna sprawa, że niewielu marcowych oparło się nowym ko-
niunkturom. Obecnie był czas grudniowych i sierpniowych .
To było inne pokolenie konspiratorów . Marcowi konspirowa-
li na serio, przynajmniej starali się o to, grudniowi i sierpnio-
wi oznaki konspiracji nosili na klapach marynarek i na kołnierzach
koszul. Z wyzywającym, specjalnym uśmieszkiem patrzyli na mili-
cjantów, ponieważ uderzenie pałki nie było dla nich nieszczęściem,
tylko nobilitacją, jak ongiś klepnięcie szablą w ramię. Szczycili
się aresztowaniami i wybitymi zębami, nawet gdy te zęby wybija-
no im w knajpianych bójkach, a aresztowań dokonywano za pi-
jaństwo.
Im także nie można tego mówić, nie wolno. Oni bowiem pa-
miętają jedno, a wierzą w drugie i nie sprawia im to kłopotów.
%7ładnych. Ekwilibrystyka to ich specjalność.
Po cóż więc przyjeżdża ten pan minister Nurski?
5
W czwartek rano do gabinetu zapukała nieco zmieszana go-
sposia.
Panie profesorze, przyszedł tu jakiś pan. Nie chce powiedzieć
nazwiska, tylko mówi, że ma do pana profesora jakąś bardzo waż-
ną i pilną sprawę. Czy pan profesor go przyjmie?
Po telefonie od Nurskiego, a bardziej jeszcze na skutek zmiany
w zachowaniu żony, Roman nie zareagował w zwykły sposób.
Był jednak wytrącony z równowagi.
Cóż to za ważna i pilna sprawa? No proszę go wprowadzić.
Gość był ubrany niezwykle elegancko, w czarnym płaszczu-
_____________________________________________________
206 Zbysław Zmigielski
dyplomatce i kapeluszu, blask butów krzyczał o najnowszej wło-
skiej modzie. W ręce trzymał kopertę, jak podanie.
Roman spojrzał uważnie i uderzyło go coś niemiłego w mysz-
kujących niespokojnie oczach gościa.
Dzień dobry panu profesorowi.
Witam. Kim pan jest?
Moje nazwisko jest nieważne, nic panu profesorowi oczywi-
ście nie powie. Proszono mnie tylko o przekazanie panu tej koperty.
I wyciągnął ją przed siebie.
Roman przypomniał sobie, że starszy syn Arek jest w domu.
Szybko wstał i omijając gościa szeroko otworzył drzwi na ko-
rytarz.
Arek! Pozwól na chwilę.
Arek ocenił niecodzienność sytuacji: gościa w płaszczu, z tą
kopertą trzymaną w dłoni przed sobą, ojca skupionego i jakoś dziw-
nie zaciętego.
Tak, tato.
Otwórz drzwi na schody i wyrzuć tego typa. Nie krępuj się,
jeżeli go uszkodzisz, nie będzie nieszczęścia, raczej pożytek.
Gość zmienił się na twarzy, cofnął o krok. Lecz Arek był już
przy nim i wyciągnął muskularną rękę.
Pan będzie łaskaw, proszę pana.
Drzwi zamknęły się.
Koperta jak biała plama pozostała na dywanie.
Sekcja Personalna OWP, dnia&
Egzemplarz pojedynczy, nie do kopiowania.
Zwrot do dnia&
Adresat: Egzekutywa Komitetu Wykonawczego.
Kwitują: nr 1, 2, 4, 5.
Odpowiedzialny nr 1.
Treść: informacja dotycząca agenta specjalnego wojewódzkiej
służby bezpieczeństwa, pseudonim Bartek .
Teczki osobowej nie założono.
Oficer prowadzący: podpułkownik Górski, zastrzeżona wyłącz-
ność.
____________________________________________________________
Gry marcowe 207
Notatka identyfikacyjna ściśle tajna, odpis w dyspozycji Sekcji
Personalnej.
Dane osobowe z notatki:
nazwisko: Karski,
imię: Roman,
imiona rodziców: Stanisław, Ludwika,
wykształcenie: wyższe,
adres: brak,
meldunki: brak,
zadania: określono jako poufne .
Koniec informacji. Podpisano nr 17.
Wypalił trzy papierosy, nim treść stała się dla niego jasna. Zro-
zumienie, że zawiera informację autentyczną, nie wymagało na-
wet jednego pociągnięcia dymu.
Więc w taki sposób pomogli mu wówczas Górski z Leskowa-
czem. Zrobili go agentem SB.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]