[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i wszystkich tu zgromadzonych za to, że pojawiłem się w waszym życiu pod fałszywym nazwiskiem. Nazywam się
Jeremy Standish i pochodzę z Gloucestershire.
- Standish - powtórzył zamyślony Chad. - Znałem kiedyś ród o tym nazwisku. Mój ojciec kupował konie od
Charlesa Standisha, który swego czasu był najlepszym hodowcą w Anglii.
- Taak, Charles Standish był moim ojcem. - Uśmiech rozjaśnił szare oczy Jema.
- Ale przecież... - dodał Chad - ...to nie był jakiś tam Charles Standish; był lordem Glenraven, nieprawdaż?
- To prawda. - Jem zaszurał nogami, nagle onieśmielony. - Mój ojciec był dziedzicem sporego majątku w
Gloucestershire, gdzie mieszkaliśmy wraz z całą rodziną aż do chwili, gdy podstępem odebrano nam nasz dom. Nie
będę zanudzał was szczegółami. Za sprawką Daventry ego i jeszcze jednego pana w wieku czternastu lat zostałem
samiuteńki i rzucony na szerokie wody podziemnego światka Londynu. Jednak zadziwiająco dobrze dawałem
sobie radę w dokach portowych...
- Mój Boże - mruczał do siebie Chad, a pozostali wymieniali między sobą podobne komentarze.
- ...I udało mi się zebrać zadziwiająco dużo pieniędzy... część, muszę się przyznać, niezbyt uczciwymi metodami.
Udało mi się również zorganizować nadzwyczaj sprawną siatkę, ehm... pomocników; a pośród nich wielu
utalentowanych informatorów.
- Ale, pozwól, że się wtrącę - rzekł sir George. - Jeżeli twój ojciec nie żyje... w takim razie to ty jesteś... jesteś
teraz lordem Glenraven!
- No cóż... - Jem wzruszył ramionami. - Na to wychodzi, choć tytuł jest znacznie bardziej imponujący niż to, co
za nim idzie. - Poczekał, aż umilkną pełne zdziwienia szepty słuchaczy, i mówił dalej: - Z czasem coraz częściej
myślałem o naprawieniu krzywd wyrządzonych przez Daventry ego mojej rodzinie. Aby to osiągnąć, musiałem
zdobyć o nim jak najwięcej informacji. - Odwrócił się z szerokim uśmiechem do Chada. - Poznaliśmy się dzięki
temu, że śledziłem jego poczynania. Jest to chyba jedyna rzecz, za jaką jestem mu wdzięczny. Służenie panu było
prawdziwą przyjemnością, wasza miłość. A jednak obawiam się, że jestem zmuszony złożyć wymówienie.
Nadszedł czas... - Głos mu się załamał i dokończył szeptem: - Nadszedł czas, bym wrócił do domu.
Chad wstał i uścisnął mu dłoń.
- Jem... czy może raczej, milordzie, poznanie pana było dla mnie prawdziwą przyjemnością, jeżeli mogę ci w
czymkolwiek pomóc, wystarczy, abyś powiedział.
- Ja także - dodała Liza. - Ja również mam u pana dług wdzięczności.
Jem podniósł dłoń w geście przypominającym salut.
- Z przyjemnością pomogłem w odnalezieniu pani własności. I proszę przyjąć moje najlepsze życzenia na
przyszłość.
Chad popatrzył na pakiet dokumentów, który Jem nadal trzymał przyciśnięty do piersi.
- Podejrzewam, że od razu wybierzesz się do Gloucestershire?
- Gdy tylko uda mi się porozmawiać z Daventrym. Jest jeszcze kilka rzeczy, które muszę wiedzieć, a które tylko
on może mi wyjawić. - Odwrócił się do pozostałych. - A teraz, jeżeli państwo mi wybaczą... to był długi dzień.
Poza tym mam sporo do czytania. - Wskazał na dokumenty.
Pozostali w pokoju przez kilka chwil myśleli o młodym człowieku, który przed chwilą ich opuścił. W końcu lady
Burnsall podniosła się i podała dłoń sir George owi.
- Jest już pózno i, jak słusznie zauważył ten niezwykły młodzieniec, to był nad wyraz męczący dzień. Proszę,
odprowadz mnie do domu, mój drogi. Charity, już najwyższa pora, byś i ty znalazła się w łóżku.
Dziewczyna wstała, a John Weston delikatnie otulił ją szalem. Liza także się podniosła i sięgnęła po swoje
rzeczy, lecz Chad zatrzymał ją, kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Zastanawiam się, czy mógłbym z tobą porozmawiać, Lizo?
- Ależ... - zaczęła lady Burnsall. A potem, spoglądając uważniej na starszą córkę, powiedziała tylko: - Nie wracaj
zbyt pózno, moja droga.
W kilka chwil pózniej Liza i Chad zostali sami w saloniku. Ujął jej dłonie.
- Bardzo mi przykro z powodu tego wszystkiego - powiedział cichym głosem.
- Chodzi ci o Gilesa?
78
- Tak... wiem, co do niego czułaś... i bardzo mi przykro, że jego aresztowaniem sprawiłem ci ból. Ale, Lizo, tak
się bałem, że poślubisz go nie wiedząc, jaki jest naprawdę. Nie mogłem na to pozwolić.
- Chad. - Starała się mówić spokojnie. - To, co mi powiedziałeś o Gilesie dzisiejszego wieczora... to, co on sam,
ujawnił... jest dla mnie bolesnym szokiem, ale już wcześniej zaczęłam czuć się niepewnie w jego towarzystwie. Już
wcześniej podejrzewałam, że to on jest odpowiedzialny za plotki, które nieomal zrujnowały ci życie. - Potrząsnęła
głową. - Uważałam go za przyjaciela. Jak mogłam aż tak się pomylić?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]