[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obwiniać o śmierć Melanie, ale on nie dopuści do tego, by wykreśliła go ze
swego życia. Kocha ją, jeśli nawet nigdy nie będzie mógł powiedzieć jej o tym.
Ale dziś wieczór da temu świadectwo.
Pochylił się, wziął ją w ramiona. Cały drżał, gdy złożył pocałunek na jej
ustach. Wszystko inne przestało się liczyć, ważne było tylko to, co działo się
miedzy nimi. Pocałunek trwał, nie mogli się od siebie oderwać, oddychali z
trudem, serca obojga waliły jak młotem.
Gdy ściągał z niej T-shirt, uniosła ręce, a włosy opadły jej falą na
ramiona, na biały koronkowy biustonosz.
- Jesteś piękna - szepnął, mocując się ze sprzączką na jej plecach, podczas
gdy ona podjęła próbę rozpięcia jego koszuli. - Mam ci pomóc? - zapytał.
I nie czekając na odpowiedz zaczął z pośpiechem zrywać z siebie odzież,
rozrzucając jej części gdzie popadło.
Leżeli już na łóżku, gdy zapytał:
- Czy zdajesz sobie sprawę, jak często marzyłem o tej chwili? Byłaś przy
mnie każdej wojennej nocy na krańcu świata.
Ku jego zdumieniu oczy jej napełniły się łzami.
- Byłam na ciebie zła... %7łe odjeżdżasz - powiedziała. - Nawet się nie
pożegnałeś, i potem.
I potem dowiedziała się, że zginął. Nigdy go już nie zobaczy.
Dostrzegł cierpienie w jej oczach.
87
R S
- Kochanie - szepnął. - Jestem przy tobie i nigdy cię nie opuszczę.
A Phoebe pomyślała, co by się stało, gdyby ona na wieść o jego śmierci
wyszła za kogoś za mąż. I jakby w odpowiedzi na te jej myśli zapytał:
- No więc, kiedy bierzemy ślub?
- Tak ci się spieszy? - zapytała z uśmiechem.
- Bardzo - odparł. - Jak myślisz, ile czasu zajmą mi w Nowym Jorku
formalności?
- Nie mam zielonego pojęcia. Ale chyba urząd stanu cywilnego pójdzie ci
na rękę.
- A zatem chcesz ślubu cywilnego? - zapytał. - Uroczystości świeckiej?
Wzruszyła ramionami.
- Jeśli ci o to chodzi, to nigdy nie przywiązywałam wagi do ceremonii
kościelnych. Byłoby to zresztą świętokradztwem, bo przecież mamy dziecko... -
Urwała i po chwili: - Chyba że twojemu ojcu zależałoby na tym. Zaprosisz go?
Zrobiło mu się przyjemnie, że zapytała go o to, wykazała troskę o jego
synowskie uczucia.
- Zaproszę, oczywiście, ale chyba on nie zdecyduje się na podróż
samolotem. Nawet z takiej okazji. Lecz na pewno nic nie będzie miał przeciwko
naszemu ślubowi tutaj.
Skinęła głową, jakby rzecz nie ulegała kwestii.
- Musisz się zorientować - mówiła - co jeszcze trzeba załatwić, i wtedy
ustalimy datę ślubu.
- Zrobi się - rzekł. - A na razie mamy trochę czasu... Roześmiała się,
przytuliła do niego. Całując ją pomyślał, że musi się zastanowić nad jakimś
nadzwyczajnym prezentem ślubnym dla żony - wiedział, że ona przywiązuje do
tego wagę. Jutro. Dziś zajmie się czymś znacznie przyjemniejszym.
Minął tydzień, dwa tygodnie. Postanowili wziąć ślub w pierwszej połowie
grudnia - skromna uroczystość w miejscowym ratuszu.
88
R S
Pewnego wieczoru na początku listopada Wade powiedział:
- Załatwiłem sobie pracę poza armią. Znudziła mi się ta robota
papierkowa i co parę lat zmiana miejsca pobytu.
Phoebe spojrzała na niego znad gazety.
- Co to za praca?
Uniósł na nią wzrok, podał jej folder, jaki czytał przed chwilą, i rzekł:
- Ochrona osobista.
- Będziesz prywatnym ochroniarzem? Starała się nie okazać uczucia
niepokoju.
- Przecież prywatny ochroniarz musi mieszkać ze swoim chlebodawcą. I
chyba wszędzie z nim jezdzić?
- To trochę co innego. - Uśmiechnął się. - Dowiedziałem się o tej firmie
od przyjaciela, który rzucił wojsko i pracuje teraz dla nich. Są tam różne
specjalizacje. Odzyskiwanie porwanych dzieci, wymagające dyskrecji operacje
zlecane przez rząd, ochrona ludzi i ich mienia. W ubiegłym roku zapewniali
bezpieczeństwo wielkiej wystawie biżuterii w Met.
- Jak się nazywa ta firma i gdzie ma siedzibę?
- Służby ochronne... - Zawahał się. - Mieści się w Północnej Wirginii, ale
zamierzają powołać filie. Pierwsza ma być w Los Angeles.
- To moglibyśmy tam wrócić - powiedziała z nadzieją w głosie.
- Jeśli sobie tego zażyczysz...
- Tego sobie zażyczę. - Uśmiechnęła się i zapytała: - Jaki rodzaj pracy ty
będziesz wykonywał?
- Najpierw muszę się zapoznać z całością. A potem, mówiąc najogólniej,
zajmę się chyba sprawami organizacyjnymi, łącznością z całym światem. Lubię
wyzwania. Zanudziłbym się na śmierć, robiąc codziennie to samo.
- Rozumiem cię. Z tej samej przyczyny ja lubię uczyć w szkole. Bo tyle
się dzieje. Nowe podejście do problemu, nowe metody nauczania. A kontakty z
rodzicami też bywają interesujące.
89
R S
- Na pewno jesteś w tym dobra - powiedział.
- Staram się. Nauczanie następnego pokolenia to jedna z najważniejszych
rzeczy na świecie. - A wskazując na stertę arkuszy papieru na stole, dodała: -
Czas ucieka, muszę posprawdzać te prace.
- Nauczycielska mowa - rzekł z uśmiechem - podnieca mnie.
Jej dłoń zawisła nad pracami uczniów.
- Podnieca cię nauczycielska terminologia? Wstał z fotela, podszedł do
niej.
- Otóż to.
- Wade! - Chwycił ją, chciała zrobić unik, ale on już ją do siebie tulił. -
Przestań, muszę wystawić oceny, to niedługo potrwa!
- Jak długo?
- Chwileczkę. - Spojrzała na zegarek. - Jakieś dziesięć minut.
- Dziesięć minut? Przepraszam cię bardzo. Ale ja tak długo czekać nie
mogę.
- Jesteś niemożliwy!
Przywarł ustami do jej ust, unosząc ją w górę.
- Niemożliwy... okropny... - mruczał wśród pocałunków.
Czuła, że słabnie, jak zawsze w takich momentach. Objęła go za szyję, a
on zsunął jedwabną bluzkę z jej ramion i pieścił pocałunkami jej piersi.
Phoebe pojękiwała, odwzajemniając jego pieszczoty.
Pochylił się, chwycił ją poniżej kolan i ruszył ku schodom. Wpiła mu
palce w kark, gdy pokonywał na raz dwa stopnie.
- Przestań, jestem za ciężka, zrobisz sobie krzywdę! Roześmiał się na cały
głos.
- Czy wiesz, ile ja kilogramów dzwigałem, wspinając się na górę? Ty,
kochanie, to dla mnie piórko. - Stanął, pocałował ją w usta. - A poza tym,
90
R S
[ Pobierz całość w formacie PDF ]