[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sama mu nie powiedziała. Musiał się upewnić, że jego wataha zrozumie
jak ważna jest dla niego Samantha. Nie będzie akceptował takiego
traktowania jej. I musiał odkryć dlaczego Samantha nic mu o tym nie
powiedziała.
****
Samantha jęknęła w poduszkę gdy dłonie Jasona poruszały się po jej
plecach, naciskając w odpowiednich miejscach.
- Boże, twoje ręce są wspaniałe.
Chichocząc cicho, Jason pochylił się i przygryzł jej ucho.
- Kiedykolwiek zechcesz moich 'wspaniałych' rąk, są do twojej dyspozycji.
Zadrżała pod jego dłońmi gdy naciskały jej nagie plecy. Polizał brzeg jej
ucha, powodując kolejny przeszywający ją dreszcz.
- Powiedz mi, małe serduszko. - Jason zatrzymał się i przygryzł jej kark,
umieszczając malinkę wystarczająco mocno by naznaczyć jej ramię. -
Dlaczego nie powiedziałaś mi co się działo dzisiaj w pracy?
Jason poczuł jak Samantha pod nim sztywnieje. Może nie chciała mu nic
powiedzieć, ale jej ciało nie mogło go unikać w ich obecnej pozycji.
- Nie jestem pewna o co ci chodzi.
- Laurie powiedziała mi trochę o twoich dzisiejszych problemach z
niektórymi ze sfory.
- Jak ona... Oh, prawda, wilczy słuch. To nic takiego, Jason. - Samantha
zaczęła siadać i odsuwać się, ale Jason jej nie pozwolił.
- Jak możesz mówić, że moja sfora nieszanująca cię to nic wielkiego? -
oczekiwał, że Samantha będzie wściekła albo przynajmniej przygnębiona.
Ta spokojna akceptacja niegrzecznego zachowania jego sfory martwiła go
bardziej niż cokolwiek od dawna. Jego wilcza strona już zadeklarowała, że
Samantha jest jego partnerką, a ludzka strona zaczynała ufać swoim
instynktom. Brak szacunku ze strony jego sfory w kierunku Samanthy,
jego partnerki i przyszłej liderki watahy, doprowadzała go do szału.
Zwłaszcza od kiedy ona nawet nie domagała się tego co jej się należało.
- Dlaczego powinnam denerwować się na ludzi, którzy mówili prawdę? -
wyszeptała Samantha w kołdrę. Nawet z jego wilczym słuchem musiał
wytężyć słuch, żeby ją usłyszeć, tak cicho mówiła. Jej plecy zesztywniały
pod jego dłonią.
- Co powiedziałaś? - zażądał Jason, jego gniew wzrastał dramatycznie.
- Przecież nikt nie mówił niczego nieuzasadnionego. - gdy odsunęła się od
niego i próbowała usiąść, Jason jej pozwolił. Odwróciła się do niego, ale
nie spojrzała, zamiast tego patrzyła się na kołdrę.
- Wyjaśnij. - warknął Jason, ledwie mógł formować słowa. Gdy się nie
odezwała, Jason chwycił jej podbródek, ostrożnie by ją nie zranić,
podniósł jej głowę, kierując jej oczy na jego.
- Chodzi mi tylko o to... - wyjąkała Samantha. - To nic, ale przecież to nie
tak, że nie śpimy ze sobą. I znam cię tylko trochę ponad tydzień. -
Samantha odwróciła wzrok. - I przecież to nic poważnego. Ale nie
przeszkadza mi to. Ja... - wzięła głęboki, uspokajający oddech i
potrząsnęła głową. - Nie chcę by to co mamy już się skończyło.
- Samantho, spójrz na mnie. - Jason czekał aż spojrzy mu ponownie w
oczy zanim wciągnął ją na swoje kolana i kontynuował. - Tak, śpimy ze
sobą, i tak, znamy się bardzo krótko. Ale żaden z tych faktów nie
powoduje, że mniej do ciebie czuję. I jesteśmy czymś poważnym. Nie
mam zamiaru nic pomiędzy nami kończyć. - poczuł jak jej mięśnie
odprężają się gdy głowę położyła na jego ramieniu. Nosem trąciła jego
szyję.
- Jason?
- Tak, małe serduszko?
- Kochaj się ze mną.
Jason spojrzał w dół na kobietę, która szybko stawała się najważniejszą
osobą na świecie dla niego.
- Z przyjemnością. - powiedział poważnie zanim pochwycił jej usta w
mocnym pocałunku. Gdy w końcu podniósł głowę, oboje ciężko
oddychali. - Ale ukochana, żadnych więcej od kogokolwiek. Jeśli chcesz
dać mi ich nazwiska i pozwolić mi się tym zając, dobrze, ale moja sfora
będzie cię szanować. Czy to jasne?
- Tak, sir. - zażartowała, salutując do niego.
- Mówię poważnie.
- Okay, obiecuję, że nie będę siedzieć bezczynnie i pozwalać komuś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]