[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dzień dobry, dzień dobry - zawołała śpiewnie panna Charm, wkraczając do sali. Włosy
spięła na czubku głowy w kok niepokojąco przywodzący na myśl gniazdo os. -
Dziewczęta, dzisiaj zajmiemy się stosownym zachowaniem podczas pewnego bardzo
szczególnego wydarzenia. Czy może domyślacie się, o czym mówię? - klasnęła w ręce,
zachwycona. Jedną z cech panny Charm była przesadna gestykulacja, przejaw jej
specyficznego, hm, szarmu. - Ależ tak, mam na myśli wasz pierwszy bal!
Ashley uśmiechnęła się porozumiewawczo do przyjaciółek, niby to z wyższością, ale
myliłby się ten, kto by sądził, że nie podziela entuzjazmu tej drobnej kobiety o ptasim
wyglądzie. Popołudniowa impreza, czy też Very Important Party", w skrócie VIP, jak
nazwały potańcówkę dziewczyny z Klubu Towarzyskiego, rzeczywiście w zasadzie miała
być ich pierwszym balem. Oczywiście nie w obciachowym stylu Tańca z gwiazdami" -
przecież dziewczęta od panny Gamble nie będą stroić się w fioletowe cekiny i cieliste
trykoty - ale jako na pół formalne spotkanie towarzyskie, podczas którego młodzi
dżentelmeni i młode damy miały zaznajamiać się z zasadami obowiązującymi wytworną
socjetę.
Takie przynajmniej było założenie.
Co do samej imprezy, przygotowania na wielką skalę ruszyły już pełną parą. Jak przystało
na sprawną liderkę, Ashley zwaliła całą organizacyjną robotę na Lili i A. A. Po co miała
zawracać sobie głowę milionami drobiazgów, skoro mogły się tym zająć jej przyjaciółki?
Ashley wystukała sms-a do Lili.
JAK TAM PRZYGOTOWANIA?
Jej telefon zabrzęczał niemal natychmiast, przekazując odpowiedz:
SPOKO, WSZYSTKO FPORZO.
Ashley spojrzała na Lili, która uśmiechnęła się do niej. No i dobrze. Skoro Lili mówi, że
fporzo... Kto jak kto,
ale Liii w dziedzinie organizacji nie miała sobie równych. Książki w jej szafce ustawione
były według barwnego spektrum, a jej segregatory oznaczone zgodnie ze specjalnym
kodem kolorystycznym i opatrzone indeksami tematycznymi. Ashley wsunęła komórkę do
bocznej kieszeni torebki. W tej samej chwili panna Charm podeszła i położyła dłoń na jej
ramieniu.
- Będę udawać, że jestem jednym z młodych mężczyzn, którzy przyjdą na potańcówkę -
oznajmiła nauczycielka. - Ashley, bądz tak dobra i wstań, proszę. Będziesz odgrywać rolę
młodej damy. Mam nadzieję, że nie będzie to dla ciebie zbyt trudne.
Ashley roześmiała się, bo śmiały się wszystkie dziewczyny w klasie, chociaż uznała to za
kiepski dowcip. Wstała i wyszła przed ławkę, tymczasem panna Charm najpierw cofnęła
się, a potem podeszła do niej.
-Jestem młodym dżentelmenem z Gregory Hall, który właśnie przybył na nasz bal. I oto
widzę pannę, którą chciałbym poprosić do tańca. Podchodzę więc do niej i składam ukłon -
mówiąc to, panna Charm skłoniła się jak mężczyzna, czyli uginając się w pasie z prawą
ręką nad brzuchem. - Jak się zachowasz jako młoda dama, której przypadło w udziale takie
zaproszenie?
Właśnie dlatego Ashley tak bardzo lubiła Dobre maniery i podstawy moralności". Gdyby
to tylko od niej zale-
żało, wszelkie kontakty towarzyskie sprowadzałyby się do tego, żeby wszyscy się jej
kłaniali.
- Dygam - odpowiedziała, uginając lekko nogi w kolanach i trzymając palcami rąbek
mundurkowej spódnicy.
- Znakomicie. Podczas dygu ruch szyi powinien być mniej widoczny. Należy obniżyć całe
ciało, a nie tylko skłonić głowę. Zechciej spróbować jeszcze raz, moja droga.
Ashley powtórzyła dyg zgodnie z instrukcją.
- Bardzo dobrze. Wyśmienicie - rozpromieniła się panna Charm. Ashley odpowiedziała jej
radosnym uśmiechem. Kto by tam się uczył matmy, skoro istnieje coś tak fajnego, jak
dobra, staromodna etykieta?
Panna Charm rozejrzała się po klasie.
- Następnie chłopiec zwraca się do dziewczyny: Czy mogę prosić o ten taniec?" Jak
odpowiesz, przyjmując jego zaproszenie?
- Dziękuję, z przyjemnością - odparła machinalnie Ashley, wypowiadając wyuczoną
formułę. Uśmiechnęła się do siebie, bowiem oczami wyobrazni ujrzała Billy'ego, jak
przechodzi przez salę w czarnym fraku i szarych spodniach, niczym zabójczo przystojny
Pan Darcy zmierzający w Dumie i uprzedzeniu ku swej Keirze Knightley - a raczej Eli-
zabeth Bennet. Zaraz potem przypomniała sobie jednak, że akurat teraz znacznie większą
szansę na odegranie roli Elizabeth ma Lauren Page. Zmarszczyła brwi.
Panna Charm poprowadziła ją tanecznym krokiem w rytmie walca na środek sali, lecz
Ashley najpierw chciała zadać jej pytanie:
-Ale co mam zrobić, jeżeli nie chcę zatańczyć z tym chłopakiem?
Już sobie wyobraziła, jak czepia jej się jakiś krostowaty typek w rodzaju pana Collinsa, na
przykład cuchnący potem przygłup, któryjuż od przedszkola miał obsesję na jej punkcie,
niejaki Jonathan Tessin.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]