[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to ty mnie elektryzujesz, ty mnie pobudzasz, ty mnie podniecasz, a nie ona. Wolę ciebie, bo widocznie
wolę blondynki!
To ostatnie zdanie wypowiedział już znacznie lżejszym tonem niż wszystkie poprzednie, właściwie
pół żartem, pół serio. Zorientował się bowiem, że Emma uwierzyła mu w końcu, że dała się przekonać
jego słowom. A być może nawet w większym stopniu jego zdenerwowaniu, rozgorączkowaniu,
wzburzeniu!
Bo przecież, okazując swoje emocje, nie sposób kłamać, jeśli się nie jest profesjonalnym,
rutynowanym aktorem. O ile więc słowa wypowiadane z rozmysłem, pod kontrolą intelektu, mogą
być niezgodne z prawdą, o tyle nie dające się ukryć emocje muszą być szczere. Mimowolna,
odruchowa, podświadoma mowa ciała ujawnia bowiem intencje człowieka o wiele wyrazniej niż
jakiekolwiek jego deklaracje.
Dlatego Emma uwierzyła Jasonowi. I dlatego Jason, który uważnie przez cały czas dramatycznej
rozmowy obserwował jej postawę, gestykulację, spojrzenie, wyraz twarzy - rozpoznał bez słów, że tak
się stało.
Ostatecznie przestał się więc obawiać zgubnego wpływu niecnych, kłamliwych, grubymi nićmi
szytych intryg doktor Adele Harvey na przyszłość swojego związku małżeńskiego z Emmą Churchill
i po prostu, najzwyczajniej w świecie się roześmiał.
SZCZZCIE W MAAYM MIASTECZKU
103
- Czemu ci tak wesoło? - spytała Emma, trochę naburmuszona.
- Bo ty mi uwierzyłaś i kamień spadł mi z serca! - odpowiedział entuzjastycznym tonem.
- Przecież nie usłyszałeś jeszcze ode mnie nic takiego, co mogłoby ewentualnie wskazywać, że...
- Ale już w s z y s t k o zobaczyłem! - przerwał jej. - Ja chyba dobrze widzę, prawda?
Emma otarła chusteczką resztki łez i uśmiechnęła się delikatnie. Ten jej blady, trochę niepewny
uśmiech w zupełności wystarczył Jasonowi za twierdzącą odpowiedz.
Podbiegł do narzeczonej, ujął ją za obydwie ręce, zmusił do uniesienia się z krzesła. Ma się rozumieć,
tylko po to, żeby wziąć ją w ramiona i przypieczętować wspólne zwycięstwo nad knowaniami
intrygantki gorącym, namiętnym pocałunkiem.
ROZDZIAA DZIEWITY
Nadszedł długo wyczekiwany dzień ślubu, sobota.
Doktor Jason Steel, w niesłychanie eleganckim i piekielnie drogim ciemnym garniturze, zakupionym
oczywiście specjalnie na tę niepowtarzalną okazję, stał samotnie u stóp głównego ołtarza kościoła
parafialnego w Tindley i raz po raz nerwowym ruchem ręki poprawiał nienagannie zawiązany krawat.
Zlub został zaplanowany na trzecią po południu.
Goście - czyli w istocie prawie wszyscy mieszkańcy Tindley i najbliższych okolic - zgromadzili się
punktualnie, a nawet z pewnym wyprzedzeniem, w przestronnej świątyni, zajmując wszystkie miejsca
przeznaczone do siedzenia i wypełniając szczelnie wszelkie wolne przestrzenie wokół ławek i
pomiędzy ławkami, gdzie można było już tylko stać.
Pastor, przyodziany w ceremonialny strój i zaopatrzony we wszystkie niezbędne akcesoria, czekał z
zakrystii.
Organista dyżurował przy klawiaturze swojego instrumentu. Pan młody przed ołtarzem. A panny
młodej nie było, choć zegar na kościelnej
SZCZZCIE W MAAYM MIASTECZKU
105
wieży zdążył już wybić cztery krótkie, kwadransowe uderzenia i trzy długie!
Co jej się mogło stać? - zachodził w głowę Jason, poprawiając raz po raz krawat, głównie po to, by
przy okazji dyskretnie zerknąć na zegarek. Może z wrażenia, z przejęcia, ze zdenerwowania, zle się
poczuła w ostatniej chwili? Może ma jakieś problemy z suknią i musi naprędce coś poprawiać? A
może...
Nie! - doktor Jason Steel zdecydowanie odrzucił od siebie koszmarną myśl, że jego narzeczona,
Emma Churchill, mogła się tuż przed samym ślubem rozmyślić i w ogóle zrezygnować z zawarcia
małżeństwa.
Nie chciał czegoś takiego w ogóle brać pod uwagę, a obawiając się zapeszyć, wolał nie wypowiadać
zdania o możliwości ucieczki Emmy sprzed ołtarza nawet w najgłębszej skrytości ducha.
Zegar na wieży kościelnej wybił właśnie kwadrans po trzeciej.
Pastor czekał w zakrystii, organista przy klawiaturze, pan młody przed ołtarzem.
Sędziwy doktor Brandewilde, który w zastępstwie nieżyjącego ojca miał wprowadzić pannę młodą do
świątyni i oddać ją symbolicznie pod opiekę pana młodego, nerwowym krokiem przechadzał się po
placyku przed kościołem.
A Emmy Churchill nie było!
Goście zaczęli się tymczasem coraz wyrazniej niecierpliwić. Początkowo tylko coś tam niespokojnie
szeptali pomiędzy sobą. Po upływie paru pierwszych minut spóznienia chóralny poszum dobrych
kilku setek
106
SZCZZCIE W MAAYM MIASTECZKU
stfumionych głosów - damskich, męskich i dziecięcych - przeszedł w szmer. Po upływie kilku
następnych -w pomruk. Aż w końcu w parafialnym kościele w Tindley zapanował po prostu gwar!
Dyskutowano zapewne o tym samym, o czym przez cały czas gorączkowo rozmyślał Jason Steel.
Dlaczego wciąż nie ma panny młodej? Co jej się mogło stać? Może zle się poczuła i zasłabła? Może
rozerwała sobie suknię i teraz musi ją zszywać naprędce? A może...
Wśród zgromadzonych krążyły coraz to inne wersje dramatycznych i zaskakujących wydarzeń, które
miały być przyczyną przedłużającego się spóznienia Emmy Churchill na własny ślub z przystojnym,
młodym i powszechnie lubianym w miasteczku lekarzem. Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta.
Pan młody poprawiał krawat i zerkał niespokojnie na zegarek.
Pastor raz po raz wyglądał dyskretnie z zakrystii.
Zdezorientowany sytuacją organista machinalnie kartkował nuty weselnego marsza, doskonale mu
przecież znanego.
Zniecierpliwieni, zdenerwowani goście dyskutowali zawzięcie o hipotetycznych przyczynach
nieobecności panny młodej, w związku z czym w kościele huczało jak w ulu.
Niesamowicie wolno płynęły długie niczym stulecia minuty wyczekiwania, pełnego niepokoju i
najwyższego napięcia, które z czasem udzieliło się już wszystkim obecnym, bez jakiegokolwiek
wyjątku. Minęła trzecia
SZCZZCIE W MAAYM MIASTECZKU
107
dwadzieścia, potem trzecia dwadzieścia pięć. W końcu zegar na kościelnej wieży wybił wpół do
czwartej.
I nagle zabrzmiały organy!
Doktor Jason Steel, obawiając się zapeszyć, ostrożnie, trochę niepewnie, zerknął przez lewe ramię do
tyłu, w stronę drzwi.
Odetchnął z ogromną ulgą, spostrzegłszy, że stoi w nich jego oblubienica, Emma Churchill, w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]