ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Każdą oprócz Mary?
Pytanie najwidoczniej nie spodobało się pani Gideon. Jej twarz pokrył rumieniec, a usta utworzyły cienką linię.
- Mary przejrzała go - odparła.
- Czy ma pani jego zdjęcie?
Pani Gideon wstała, podeszła do biurka, wyciągnęła szufladę i wyjęła z niej kilka albumów. Wybrała jeden z nich,
wróciła z nim do sofy i usiadła obok Samanty, po czym przerzuciła parę kartek.
- To on. Pan Marshall Robarts.
Fotografia, powiększenie jednego z migawkowych zdjęć, zajmowała całą stronę i prezentowała młodego mężczyznę
stojącego na jachcie przy sterze. Był w szortach i czapce z daszkiem zsuniętej na tył głowy, miał sylwetkę
wyćwiczonego pływaka: bardzo szerokie ramiona i wąskie biodra. Głęboko osadzone oczy o barwie jasnego
bursztynu skierował wprost w obiektyw aparatu. Pozę, jaką przyjął, można było określić jako agresywną: jedną rękę
miał wysuniętą do przodu, a podbródek uniesiony do góry wyzywająco lub szyderczo.
- Często żeglowali razem - szepnęła Giddy.
- Marshall i Lidia?
- Nie, nie! Marshall i Mary. To było w czasie, gdy studiowała na uniwersytecie.
Samanta obrzuciła ją szybkim spojrzeniem. Quinlan nie wspomniał nic o przyjazni łączącej tych dwoje. Ale pani
Gideon nie zauważyła jej zaskoczenia.
- Miał jacht. Ludzie powiadali, że dostał go od jakiejś kobiety, ale ja nic nie wiem na ten temat. Może jednak go
kupił. Był dobrym żeglarzem, zdobył moc pucharów, ale za mało jak
na jego gust. Na tym właśnie polegał kłopot z Marshallem: nigdy nie miał niczego dość, zawsze chciał więcej.
Umilkła, kręcąc głową.
- Czy starał się zabić Lidię? - zapytała cicho Samanta.
- Doskonale wiedział, co robi - odparła Giddy. - Był człowiekiem bystrym i wykształconym. Kupował te pastylki i
podawał je Lidii, chociaż wiedział, że to trucizna. Kiedy zachorowała, nie wezwał do niej dobrego lekarza, tylko tego
Soamesa. Założę się, że zamierzał prowadzić tę grę tak długo, aż ją wykończy. Pragnął jej śmierci. Moim zdaniem
usiłował ją zabić.
Samanta poczęła przerzucać kolejne kartki albumu. Wszystkie fotografie ukazywały Mary albo Lidię, na wielu z
nich były obie razem.
Oto Lidia na polu pokrytym śniegiem, szczelnie opatulona, w czapce i rękawiczkach.
- Zawsze narzekała, że jej zimno - powiedziała Giddy. Mary spina kasztanka do skoku przez przeszkodę; Mary
i Lidia odziane w bikini wylegują się w słońcu; Mary w dniu ukończenia szkoły, ubrana uroczyście, pozuje do
pamiątkowego zdjęcia; Mary i Lidia wraz z Marshallem Robartsem. Giddy parsknęła wzgardliwie.
- To było tego dnia, kiedy poprosił Mary o rękę. Marshall stał pomiędzy siostrami, obejmując je obie. Mary
uśmiechała się, lekko nachylona do przodu, jakby kokietowała fotografa. Wyglądała na szczęśliwą i zadowoloną.
Lidia opierała się o Marshalla, miała spuszczoną głowę, on natomiast spoglądał na Mary i ściskał mocno jej ramię,
jakby obawiał się, że dziewczyna może mu uciec.
- Kto robił to zdjęcie? - zapytała Sam.
- Pan Quinlan. On i Mary zaprzyjaznili się jeszcze w Cambridge. - Giddy przerzuciła parę kartek. - To oni w College
Bali.
Mary była ubrana w białą, jedwabną suknię, która uwydatniała doskonałą figurę. Z uśmiechem na twarzy podawała
Quinlanowi kieliszek wina. Oboje sprawiali wrażenie, jakby było im ze sobą bardzo dobrze.
- Dlaczego się nie pobrali? - zapytała Sam.
- Bo Lidia nie mogła znalezć wspólnego języka z Patem -odparła Giddy. - Walczyli ze sobą jak pies z kotem.
Lidia, zawsze tylko Lidia.
- A kiedy Mary znalazła się w więzieniu... Co robiła wówczas Lidia? - dociekała Samanta.
- Bez przerwy chorowała - mruknęła pani Gideon. - Pojechałyśmy najpierw do Brighton, a kiedy poczuła się lepiej,
przeniosłyśmy się do Datchet. To bardzo ładne miejsce. Tam właśnie Lidia poznała Aidana Dermotta, a w trzy
miesiące pózniej odbył się ich ślub.
- Czy to małżeństwo było bardziej udane niż pierwsze? Pani Gideon nie odpowiedziała od razu.
- Był dla niej dobry - mruknęła po chwili. - Mieli dwójkę wspaniałych dzieci. Ale ona nigdy nie pogodziła się z utratą
Marshalla... ze sposobem, w jaki zginął... ani z faktem, że Mary siedzi w więzieniu. Ciężko to przeżyła. A kiedy
przeniosła się do Edynburga, nie widywałam jej często.
- Utrzymywała jakiś kontakt z Mary?
- Początkowo tak, przynajmniej próbowała. Odwiedzała ją w dni wizyt, pisała listy. Ale Mary położyła temu kres,
powiedziała, że to jest zbyt bolesne dla nich obu i że Lidia musi rozpocząć nowe życie. Lidia była wówczas
brzemienna, musiała mieć spokój.
Zapadło milczenie. Zdawało się, że pani Gideon zapomniała o obecności Samanty.
- Co Marshall powiedział Lidii - przerwała ciszę Sam - kiedy zadzwonił do niej owego wieczoru, gdy został
zastrzelony?
Pani Gideon obróciła się do niej gwałtownym ruchem.
- Nie wiem.
- Ale przecież słyszała pani ich rozmowę?
- Wiem tylko tyle, że chciał do niej wrócić. Ona odmówiła, między nimi wszystko było skończone.
Sam zamknęła album.
- Czy dzieci Lidii przyjeżdżały tu kiedykolwiek z wizytą?
- Nie, pan Dermott nie życzył sobie tego.
- To okrutne! Giddy skinęła głową.
- Pan Dermott postępuje tak, jak uważa za stosowne, ale dla Mary to okropne, że nie może nawet popatrzeć na dzieci
swojej siostry. Mają porządny dom, z gosposią i nianią, ale to i tak nie to samo, co własna rodzina.
Pani Gideon wstała, jakby dając znak, że pora zakończyć tę rozmowę, ale Sam położyła rękę na jej ramieniu.
- Giddy, doktor Soames wspomniał, że kiedy Marshall Ro-barts zadzwonił do Lidii, była przy nim Rosa Pierce... że
ona może wiedzieć, dlaczego Marshall przyjechał wtedy do Marksholm.
Pani Gideon strząsnęła z siebie dłoń Samanty.
- Rosa Pierce to dziwka, chciała Marshalla dla siebie! Gdyby zdołała odciągnąć go od jego prawnie zaślubionej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta