[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i wyprostuj to. Rog, lepiej zadzwoń do pałacu i natychmiast...
- Spokój! - wtrąciłem. Corpsman zamknął się natychmiast.
- Rog, z prawnego punktu widzenia pewnie masz rację - ciągnąłem dalej już spokojniejszym tonem. - Tego nie wiem.
Wiem jednak, że Imperator zakwestionował osobę Brauna. A teraz, jeśli któryś z was chce iść do Imperatora i kłócić
się z nim, proszę uprzejmie. Ale ja nigdzie nie idę. Teraz zrzucę z siebie ten anachroniczny kaftan bezpieczeństwa,
zdejmę buty i zrobię sobie dużego drinka. A potem pójdę do łóżka.
- Czekaj no, Szefie - zaoponował Clifton. - Masz zarezerwowane pięć minut w ogólnej sieci, żeby ogłosić powstanie
nowego gabinetu.
- Ty się tym zajmiesz. Jesteś w nim pierwszym wicepremierem.
Zamrugał.
- W porządku.
- A co z Braunem? - nalegał Corpsman. - Obiecano mu już tę pracę.
51
Clifton spojrzał na niego w zadumie.
- Nie słyszałem tego w żadnym oficjalnym ogłoszeniu, a obejrzałem ich dużo. Po prostu zapytano go, tak samo, jak
innych, czy będzie chciał przyjąć te obowiązki. To masz na myśli?
Corpsman zawahał się, niby aktor, który nie jest pewien swojej kwestii.
- Oczywiście. Ale to to samo, co obietnica.
- Nie do momentu, kiedy skład gabinetu zostanie ogłoszony publicznie.
- Ależ przecież ogłoszono go już, mówiłem ci. Dwie godziny temu.
- Mmmm... Bill, obawiam się, że będziesz musiał jeszcze raz zwołać tu chłopców i powiedzieć im, że się pomyliłeś.
Albo to ja ich wezwę i powiem, ze przez pomyłkę opublikowano listę wstępną, którą im dałem, zanim pan Bonforte ją
zatwierdził. Musimy to jednak sprostować, zanim zostanie ogłoszona w ogólnej sieci.
- Czy to znaczy, że pozwolisz, żeby mu to uszło na sucho? Mówiąc ,,mu" Bill miał raczej na myśli mnie niż Willema,
ale Rog zrozumiał co innego.
- Tak, Bill, to nie czas na wywoływanie kryzysu konstytucyjnego. To się po prostu nie opłaca. Sformułujesz zatem
sprostowanie, czy ja mam to zrobić?
Wyraz twarzy Corpsmana przywodził na myśl kota, głaskanego pod włos. Spojrzał ponuro, wzruszył ramionami i
mruknął:
- Zrobię to. Muszę być absolutnie pewien, że zostanie sformułowane prawidłowo, abyśmy mogli jak najwięcej
uratować z gruzów.
- Dzięki, Bill - spokojnie odparł Rog. Corpsman odwrócił się, żeby wyjść.
- Bill? - zawołałem w ślad za nim. - Skoro już będziesz rozmawiał z mediami, mam dla nich jeszcze jedną informacją.
- Hę? Co ty znowu kombinujesz?
- Nic takiego. - Nagle poczułem się bardzo zmęczony tą rolą i napięciem, jakie mnie kosztowała. - Powiedz im tylko,
że pan Bonforte jest przeziębiony i lekarz zalecił mu odpoczynek w łóżku. Mam tego powyżej uszu.
Corpsman prychnął.
- Chyba zrobią z tego zapalenie płuc.
- Jak wolisz.
Kiedy wyszedł, Rog odwrócił się do mnie i powiedział:
- Nie daj im się, Szefie. W tym biznesie są dni lepsze i gorsze.
- Rog, ja naprawdę zamierzam się rozchorować. Możesz o tym wspomnieć podczas rozmowy z reporterami.
- I co?
- Idę do łóżka i chyba tam zostanę. Nie ma przecież powodu, aby Bonforte nie mógł się ,,przeziębić", dopóki nie będzie
w stanie powrócić do normalnej pracy we własnej osobie. Za każdym razem, kiedy występuję, zwiększa się
prawdopodobieństwo, że ktoś zauważy jakiś błąd - i za każdym razem, kiedy się pojawiam, ten półgłówek Corpsman
znajduje coś, co mu się nie podoba. Artysta nie może pracować, jeśli ktoś bez przerwy na niego warczy. Zostawmy
zatem sprawy w tym punkcie i spuśćmy kurtynę.
- Spokojnie, spokojnie, Szefie. Od dzisiaj będę trzymał Corpsmana z dala od ciebie. Tu nie obijamy się o siebie, tak jak
to było na statku.
- Nie, Rog. Zdecydowałem już. Och, nie, nie ucieknę od was. Dopóki pan B. nie poczuje się na siłach, aby przyjmować
gości, pozostanę tu, na wypadek, gdyby pojawiła się jakaś sytuacja awaryjna. - Z pewnym niepokojem przypomniałem
sobie, że Imperator kazał mi wytrzymać i na pewno sądzi, że właśnie tak będzie. - Lepiej chyba jednak, jeśli pozostanę
w ukryciu. Do tej pory udawało nam się bez pudła, prawda? O, tak, oni wiedzą... na pewno ktoś wie, że to nie Bonforte
wziął udział w ceremonii adopcji. Mimo to nie odważą się poruszyć tego tematu, a nawet gdyby, nie zdołają tego
udowodnić. Ci sami ludzie mogą podejrzewać, że dziś również wystąpił dubler, ale nie wiedzą tego, nie mogą być
pewni... Przecież to możliwe, że Bonforte wrócił do zdrowia na tyle szybko, aby dziś się pokazać. Mam rację?
Twarz Cliftona przybrała dziwny, nieco zbaraniały wyraz.
- Obawiam się, Szefie, że wiedzą prawie na pewno, iż był pan dublerem.
- Co?
- Trochę ukryliśmy przed panem, żeby uniknąć nerwowej atmosfery. Doc Capek od samego początku, od pierwszego
badania był przekonany, że tylko cud mógłby doprowadzić Bonforte'a do zdrowia na tyle, aby zdołał wystąpić na
audiencji. Ludzie, którzy go tak urządzili, też to wiedzą.
Zmarszczyłem czoło.
- A zatem stroiliście sobie ze mnie żarty, mówiąc, jak to on dobrze się czuje. No to jak jest naprawdę, Rog? Powiedz
wreszcie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]